Skocz do zawartości
Forum

Luvmycribb10

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Bydgoszcz

Osiągnięcia Luvmycribb10

0

Reputacja

  1. Mam problem. Moja mama obdarza mnie patologiczną miłością. Nie umiem się od niej uwolnić. Odkąd pamietam moja mama inwestowała we mnie wszystko co miała, nieba by mi przychyliła. Była przy tym bardzo wymagająca i wywierała na mnie dużą presją. Musiałam całymi dniami się uczyć, mimo że już np. odrobiłam wszystkie lekcje. Nie miałam w ogóle czasu dla siebie, nie mogłam spotykać się z koleżankami, zawsze mama powtarzała mi, że w tym czasie mogłabym jeszcze coś dodatkowo przeczytać i zabłysnąć na lekcji. Przez całą podstawówkę i gimnazjum mama decydowała, co jem, w co się ubieram, na jakie zajęcia dodatkowe chodzę. Według mamy miałam być chodzącym ideałem. Byłam non stop porównywana do swoich rówieśników, byłam zawsze od nich gorsza. Teraz 10.06.2019 dostałam wypis ze szpitala psychiatrycznego w Świeciu, gdzie leczyłam się z powodu uzależnienia od dopalaczy, a moja mama jakby nic nie zrozumiała i nie wyciągnęła żadnych wniosków z wydarzeń z ostatnich 2 lat. Nadal ciagle mnie krytykuje! Bardzo ją kocham, ale nie wiem, jak długo będę jeszcze znosiła te przykrości. Nie wiem, co mam robić... Pomocy!
  2. Uczęszczam na terapię indywidualną, oraz na terapię uzależnień 3 razy w tygodniu. Sama czuję potrzebę, żeby tam chodzić. Zażywam również leki zapisane przez psychiatrę i regularnie dojeżdżam do Świecia na konsultacje z lekarzem.
  3. Witam, nie potrafię sobie poradzić z moimi wygórowanymi ambicjami. Codziennie chorobliwie dążę do tego, żeby być jak najlepszą, a najmniejsze potknięcia wyprowadzają mnie z równowagi. 10.06.3019 wyszłam ze szpitala psychiatrycznego, gdzie leczyłam się 1,5 roku z powodu uzależnienia od substancji psychoaktywnych. Zaczęłam je zażywać właśnie dlatego, że byłam wciąż niezadowolona z siebie. Teraz od września mam zacząć naukę w maturalnej klasie i nie mogę zaakceptować faktu, że mój stan psychiczny uniemożliwia mi naukę w najlepszej szkole w Bydgoszczy. Największą wartość w życiu stanowi dla mnie samodyscyplina i rozwój osobisty. Jestem nawet skłonna do tego, żeby się zmienić całkowicie, aby tylko móc stać się uczniem mojej wymarzonej szkoły. Nie ma dla mnie znaczenia zdrowie, relacje z rodziną, z chłopakiem, z rówieśnikami. W głowie mam tylko jedno, jak polepszyć swoje życie, chociażby za wszelką cenę. Nie wiem, co mam robić. Po prostu za bardzo chcę, a mój organizm już nie nadąża za trybem życia, który sobie narzuciłam. Chciałabym coś zmienić i codziennie obiecuję sobie, że następnego dnia skupię się na rozmowie z chłopakiem czy z rodzicami, ale zwyczajnie nie potrafię myśleć o czymś innym niż rozwój osobisty. Dodam, że mam dopiero 17 lat i chcę żyć! A cały czas tylko dążę do niemożliwego, to jest błędne koło! Nie potrafię się z niego wyrwać! Pomocy!
  4. Luvmycribb10

    Nienawidzę

    Cześć, mam na imię Ola i jestem siedemnastolatką. Nie wiem, czy będę umiała wczuć się w Twoją sytuację, ponieważ nie założyłam jeszcze rodziny, ale jestem po podobnych przejściach i postaram się Tobie jakoś doradzić. W przeszłości również miałam problemy ze zbudowaniem poczucia mojej wartości, moje próby skończyły się na eksperymentowaniu z substancjami psychoaktywnymi i teraz jestem po 3 pobytach w szpitalach psychiatrycznych oraz w ośrodku leczenia uzależnień. Całość nie licząc czasu, który byłam w domu, spędziłam w zamknięciu, odcięta od świata. W tym okresie miałam okazję pracować z różnymi terapeutami, którzy udzielili mi parę trafnych wskazówek, którymi się z chęcią podzielę. Na początku pamiętaj, nie od razu Rzym zbudowano. Zacznij stopniowo wprowadzać w swoim życiu zmiany, które pozwolą ci żyć w zgodzie z sobą. Ja postanowiłam zacząć od wprowadzenia codziennego dialogu z sobą. Stawałam wtedy na 5 minut przed lustrem i mówiłam sobie wszystko to, na co miałam ochotę. Nawet jak miałam zły dzień, nie odpuszczałam, tylko właśnie na przekór trochę mówiłam sobie wesołe rzeczy i momentalnie mój humor się poprawiał. No tak, ale nie zawsze miałam możliwość stania chociażby przez te 5 minut przed lustrem i mówienia, więc zastosowałam inną metodę. Ponieważ bardzo lubię prace manualne, wypaliłam w drewnianej szkatułce wzorki i nazwałam ją apteczką pierwszej pomocy. I teraz tłumaczę, o co chodzi. Na małych karteczkach zaczęłam zapisywać swoje sukcesy i wrzucać je do tej skrzyneczki. Z początku były to same sukcesy, ale potem stwierdziłam, że mogą to być również miłe momenty, które mi się przydarzyły. Pomogło? Owszem! I chociaż moje poczucie wartości jest teraz wysokie, nadal wrzucam do mojej apteczki karteczki, tak w razie czego. Przecież zawsze mogę mieć gorszy dzień czy po prostu zwyczajny kryzys, a wówczas poczytam sobie, co kiedyś zapisywałam no i poczekam na rozwój sytuacji. Nadal złe samopoczucie? Dalej czytam karteczki. Do bólu! Sukces gwarantowany!
  5. Cześć, ja mam 17 lat i też choruję na schizofrenię, dokładniej na schizofrenię niezróżnicowaną. Przez 1,5 roku przebywałam w szpitalu psychiatrycznym i miałam okazję uczestniczyć w indywidualnych sesjach z bardzo doświadczoną terapeutką. Dostałam od niej parę wskazówek, którymi chciałabym się teraz z Tobą podzielić. Z Twojego postu wnioskuję, że skoro masz poczucie, że jesteś brzydka, masz zaniżone poczucie własnej wartości. Też tak miałam. Moja mama praktycznie przez większą cześć mojego życia uświadamiała mi, że jestem gorsza od swoich rówieśniczek. Skończyło się na tym, żeby jakoś odreagować i zapomnieć o tych wszystkich przykrościach zaczęłam zażywać substancje psychoaktywne. Gdy trafiłam do szpitala psychiatrycznego, powiedziałam dość i zaczęłam pracować nad podniesieniem poczucia swojej wartości. Zrobiłam własnoręcznie taką apteczkę pierwszej pomocy. Już ci tłumaczę, na czym to polega. Zorganizowałam sobie małą skrzyneczkę i zaczęłam zapisywać na małych karteczkach, początkowo moje sukcesy, ale potem stwierdziłam, że nie muszą to być tylko sukcesy. Zaczęłam zapisywać po prostu miłe momenty, które wydarzyły się w ciągu dnia, chociażby to, że ktoś powiedział mi coś miłego. Umieściłam tą skrzyneczkę na szafce przyłóżkowej, tak żeby zawsze mieć ją pod ręką. I wiesz co? Za każdym razem, kiedy było mi smutno, czy źle się czułam, wiesz wątpiłam w to, że jestem wartościowa, sięgałam do tej skrzyneczki i czytałam te karteczki do oporu. Pomogło? Oczywiście! A skrzyneczkę prowadzę do dzisiaj, kto wie, każdemu może się przecież zdarzyć jakiś kryzys. Aby podnieść poczucie swojej wartości zachęcam Ciebie także do prowadzenia dialogu z sobą. Powtarzaj codziennie, jak wstaniesz, że kochasz siebie. Po pewnym czasie, wejdzie ci to tak w nawyk, że po prostu w to uwierzysz! Teraz o lęku przed ludźmi. To też jest do przezwyciężenia! Zacznij od tego, żeby uprzedzić najbliższych o twoich lękach i obawach. Nie daję gwarancji, że cię zrozumieją, ale z pewnością przyjmą do wiadomości i być może będą ciebie trochę inaczej traktować. I pamiętaj zacznij od oswojenia się z rodziną. To podstawa. Nie musisz od razu brać się za rozmowy z nieznajomymi na ulicy. Gdybyś potrzebowała jeszcze jakiś wskazówek to śmiało pisz! Jestem nowa na forum i chętnie ciebie poznam
  6. Cześć, w tym roku stwierdzono u mnie schizofrenię niezróżnicowaną. Objawia się ona u mnie tym, że słyszę w głowie głos mojej mamy, która mnie ciągle krytykuje i ogólnie mówi niemile rzeczy. Domyślam się, że jest to związane z tym, że w przeszłości moja mama wywierała na mnie bardzo dużą presję, czasem stosowała także przemoc fizyczną. Musiałam mieć najlepsze oceny, najładniej wyglądać, mieć tylko koleżanki, które tolerowała moja mama. Ten głos pojawia się u mnie najczęściej w sytuacjach stresujących lub kiedy na czymś bardzo mi bardzo zależy. Słyszę wtedy natrętnie, że mi na pewno nie wyjdzie, że nawet nie mam, po co próbować. Dodatkowo pojawia się u mnie ogromny lęk przed opinią innych, zwłaszcza jak idę na przykład ulicą. Muszę się wtedy co i raz odwracać, żeby upewnić się, że osoby idące za mną nie rozmawiają na mój temat albo się ze mnie nie śmieją. Teraz od 2 miesięcy jestem w domu po 1,5 roku pobytu w szpitalu psychiatrycznym i w piątek mam jechać z mamą do Grecji na deskę windsurfingową. Tak, kiedyś to był mój cały świat, moja największa pasja. Teraz trochę się pozmieniało. Miałam jeden sezon przerwy i byłam już teraz na takim dwutygodniowym wyjeździe z mamą. Niestety nie spełnił on moich oczekiwań. Bardzo bałam się w ogóle wejść na deskę, a jak już weszłam to nogi całe mi się trzęsły. Nie dałam jednak nic po sobie poznać, jednak ograniczyłam pływanie tylko do zajęć z instruktorem. Mama mi wtedy powiedziała, że za mało ćwiczę i że mam się wziąć w garść. Ale ja nie mogłam. Czułam wewnętrzną blokadę w sobie, której nie mogłam przezwyciężyć. Drugi wyjazd jest już opłacony, a ja nadal jestem w kropce, czy mam jechać i się męczyć czy nie. Bardzo się obawiam reakcji mamy, jak jej powiem, że jednak nie chcę jechać.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...