Witam mam 29 lat
Dwa lat temu zmarła kobieta która była mi częścią mojego życia .M była dla mnie więcej niż ,przyjacielem i więcej niż miłością ,towarzyszyła mi (dosłownie i w przenośni)odkąd tylko się poznaliśmy.Za dwa miesiące minie dwa lata,ból wewnętrzny nie ustępuje z biegiem czasu.Od Jej śmierci czuje niechęć do ludzi i całego świata ,wstaję rano bo muszę ,nic mnie nie cieszy ,i pewnie gdyby nie wiara w jakiej zostałem wychowany,lub tchórzostwo już już dawno zakończyłbym "cierpienie".Chciałbym na nowo zacząć funkcjonować ale nie potrafię......