Mam bujną wyobraźnię, jestem dość wrażliwy i boję się różnych bzdurnych rzeczy, czasami potrafię się przestraszyć nawet bajki animowanej. W czwartek chyba 10 albo 17 stycznia zacząłem czytać książkę Metro 2033, sporo w niej o egzystencji człowieka.. zepchnęła moje myśli na tor filozofowania-i wtedy, czwartek, ok. 20 napadł mnie lęk przed śmiercią. Miałem wrażenie że jestem jak robot, nieobecny, panicznie się bałem, powiedziałem wszystko rodzicom. Raz się uspokajałem, np. po basenie... następnego dnia mały nakierowywacz jak np. omawianie Quo Vadis (mam 14 lat) i już się zaczynam bać. Ale to dopiero początek łańcucha...
Wyjaśniłem sobie wszystko w głowie po jakimś tygodniu, nawet chyba dojrzałem w tym kierunku bo się już prawie nie boję... ale za to zacząłem się bać że zycie to sen i za niedługo mogę się z niego obudzić, potem że trafię do piekła, potem że świadomość zostaje itp. itd.... Po jakimś czasie znowu mi przeszło... i znowu: na zajęciach plastycznych, które mamy przy jednym, dużym stole, mój dosyć poważny kolega, który jest naprawdę dojrzały jak na swój wiek zaczął gadać z koleżanką o takich tematach: skąd świat i takie tam. Każda ich hipoteza przerażała mnie, więc poprosiłem ich aby przestali.. kolega zrozumiał, ale koleżanka nie i powiedziała mi słowa że "boisz się prawdy", wtedy się jeszcze bardziej przeraziłem i zacząłem się z kolei bać, że ten kolega znowu zacznie!! Cieszyłem się niemalże, jak nie przychodził do szkoły! A przecież on nie mówi tak cały czas- jest roześmiany, sympatyczny, tylko czasami tak rozmawia... No dobra. Wszystko sobie wyjaśniłem (który to już raz..) i się nie bałem.
Ale zostały mi takie małe lęki:
>Boję się rozmawiać o Bogu, egzystencji
>Boję się rozmawiać o przyszłości
>Kiedy widzę tego kolegę, nalatuje mnie lekki niepokój...
..i to mam do dzisiaj. Dodam, że wczoraj miałem taką dziwną bezsenność, pewnie niezwiązaną z tym bo byłem całkiem uspokojony; grunt, że położyłem się dopiero o 4 rano... i od tamtego czasu boję się że już nigdy nie usnę!!! Mam tego dosyć!! Mam wrazenie, że jak tylko wypchnę jeden lęk, to wróci albo stworzy się inny, jakby on we mnie cały czas tkwił tylko przybierał różne postacie!!! Chcę normalnie jeździć do szkoły, gadać, a nie przy fajnym pomyśle na biznes mojego kolegi i słowach "mamy zapewnioną przyszłość" drżeć!!! Chcę normalnie rozmawiać, wracać do domu, a nie bać się kolegi... to trwa już miesiąc... proszę o jakieś rady albo chociaż diagnozę co to jest i czy mi samo przejdzie!