Skocz do zawartości
Forum

Sylwia ar

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Sylwia ar

  1. Witam Mój mąż ma nerwicę natręctw. Cały czas opowiada, że coś jest brudne, albo non stop pyta się, czy przypadkiem nie usiadła na nim mucha. Cały czas myje ręce, albo przeciera je chusteczkami. Cały czas się mnie czepia, że coś źle zrobiłam, że dotknęłam czegoś brudnego i nie umyłam rąk. Twierdzi, że go nie słucham, "bo przecież cały czas prosi o to samo", Dziś np. wściekł się na mnie bo stopami dotknęłam narzuty na łóżku, a chodziłam w balerinkach po polu. Obracał narzutę, chciał zmieniać pościel i ponownie zaczął twierdzić, że go nie słucham. Naprawdę zaczynam tracić do niego nerwy. Przez jakiś czas mieszkaliśmy u moich rodziców, to moja mama w jego obecności nie mogła brać naszego dziecka na ręce, bo niby w domu wszystko było brudne. (mój ojciec do czyściochów nie należy). Martwię się o naszego synka. Teraz ma niecały rok, ale co będzie jak będzie starszy? Mój mąż nie chce się zgodzić na terapię. Jak mu powiedziałam, że chciała bym żeby się zachowywał normalnie, to zapytał " A niby ja się nie zachowuje normalnie" To mi uświadomiło, że nie zdaje sobie sprawy z problemu. Gdy wraca z pracy do domu nie możemy go dotknąć, pierwsze musi się wykąpać. Dziecko płaczę bo chce iść na ręce, a mnie przez to coraz większe nerwy zżerają. Gdybyśmy się do niego zbliżyli przed kąpielom, to od razu pytanie "Czy go nie dotknęliśmy", " Ale zmień mu skarpetki, bo chyba nogą mnie dotknął" itp. Mój mąż jest dobry. Kocham go, ale po prostu to wszystko zaczyna mnie już powoli przerastać. Często się kłócimy o te jego fobię. Czasami mi się wydaję, że to moja wina, że nie potrzebnie wybuchałam złością zamiast zareagować spokojnie. Tyle tylko ile można mieć tej cierpliwości? Nie za wsze mnie na nią stać.
  2. Witam. Tak naprawdę suknie już kupiłam i to kilka miesięcy temu. Teraz jednak pojawił sie problem, mianowicie salon w którym ja kupiłam zamykają koncem września(właścicielka idzie do szpitala). Mój ślub jest w sylwestra. Umówiłam sie z właścicielka i krawcową, ktora pracuje zaraz obok by omówić kwestię poprawek. Ja jednak sie troche martwie. Po pierwsze dopiero po rozmowie dowiem sie czy moge sukienke przetrzymac do grudnia u niej (w umowie mam zapisane że do czasu poprawek sukienka ma zostać w salonie). U mnie w domu nie ma miejsca żeby ja trzymac. Poza tym jesli każą mi ją zabrać to co z ewentualnym czyszczeniem ( do wesela jest jeszcze sporo czasu) Co jeśli sie wygniecie, lub jeśli poprawki bedą robione na szybko i nie spełnią moich oczekiwań? Kogo wtedy mam za to ścigać? Co myślicie o takiej sytuacji? Czy przesadzam, czy faktycznie jest sie czym martwić? Ewentualnie o co dopytać w salonie i jak sie zabezpieczyć? I czy ta umowa jest wogóle coś warta?
  3. itam. od dwuch tygodni mam problemy z oczami. Pracuje przy komputerze 8 godzin dziennie, a po dwuch godzina zaczynaja mnie bolec oczy i glowa. Stan ten utrzymuje sie do konca dnia, nawet po pracy. Bylam u okulistow zdiagnozowalo zapalenie spojowek, zaczelam to leczyc, ale nic mi to nie pomoglon Bylam u innego i mi powiedzial,cze to nie mozliwe, zeby mnie glowa od oczu bolala. Nie wiem co robic, nie chce isc znowu na l4. Bardzo prosze o rade i pomoc
  4. To nie jest takie proste, ale w jednym masz racje moi rodzice kłócą sie i to czesto. Nie uwazam to za cos normalnego, ale mysle, ze czasem sprzeczki oczyszczaja atmosfere. Naszym głównym tematem to jego fobia i teraz ta sprawa z papierosami. Nie lataja talerze, nie wrzeszczymy na siebie. Nie przeklinamy, ani sie nie obrazamy. To sa poprostu fochy. Chce o nas powalczyc.
  5. Statam sie go wspierac. Czesto jest naprawde cudownie, a czasem wszystko sie sypie jak domek z kart. Planujemy slub a jak zaproponowalam mu zeby powiedzial o tym swojej mamie, to odpowiedzial, ze powie jej moze miesiac przed bo i tak ma to w nosie. Bardzo mi sie wtedy zrobilo przykro, ze ma takie odczucia, ze jest mniej wazny od swojego brata. Bardzo bym nie chciala zeby w naszym dniu zabraklo waznych dla niego osob, ale boje sie ze tak moze byc. Czas pokaze. Dzieki za odpowiedz
  6. Witam. Pisze bo mam problem. Znam mojego narzeczonego od 3 lat. Na poczatku, jak zwykle bylo w pożądku. Moze nie do konca, bo cierpi na nerwice natrectw i jak jestesmy u niego to nie moge dotykac scian, swiruje na punkcie much. Gdybym dotknela u niego scian, mebli w salonie od razu trzeba myc rece, gdybym zachaczyla je ubraniem trzeba sie przebrac. Gdyby na posciel usoadla mucha trzeba od razu przebierac posciel itp. Powoli zaczynam juz sobie z tym nie radzic. Tyle razy prosilam go zeby poszedl z tym do psychologa, lecz na obietnicach sie konczy. Dodatkowo z jego rodzina tez mam problem. Jego mama pracuje za granica, ojciec i jego starszy brat (jest po 30) nie pracuja. Na poczatku bylo ok, ale jak sie zareczylismy, i zaczelismy snuc plany zeby wybudowac sie u niego na dzialce, to jego mama z ochota na to przystala. Jak przyjechala, to zaczela mnie doslownie bombardowac slowami w stylu, ze musimy sie tam sprowadzic, bo Brat mojego narzeczonego. nie moze byc sam z ojcem. Jego brat ma ponoc depresje, ale ani ja, ani moj narzeczonych, ani jego babcia niewidzimy jej u niego. Wprost mowimy, ze poprostu nie chce mu sie isc do pracy, a taka diagnoze postwila jego mama i ciagnie go po psychiatrach. Zawsze on jest najleprzy, a my nic nie robimy. Chociaz niemal codziennie robimy zakupy i gotujemy obiady. Dlatego w koncu uzgodnilismy, ze zamieszkamy u mnie. Jego mama byla na nas wsciekla, ze nie chce tam zamieszkac. Jej jedna wizyta to bylo prawdziwe pieklo. Mowila ze ona i jej syn wyjada do szwecji i sie sie zabija. Poprostu masakra. Po paru miesiacach niby sie uspokoilo, ale mam wrazenie ze to gra i czuje sie jak w wenezuelskiej telenoweli. Tylko jego babcia nas wspiera. Ostatnio tez troche moj narzeczony sie zmienil. Stal sie bardziej nerwowy. Czesciej sie klucimy. Wymyslil sobie, ze bedzie unikac dymu. U mnie w rodzinie mama pali. Najczesciej w kuchni, a on ma do mnie pretensje, czemu jej nie powiem zeby przy nas nie palila. Ja mu powiedzialam, ze przez trzy lata mu to nie przeszkadzalo i nagle zaczelo, ze sam tez palil od 18 roku zycia i zerwal raprem dwa lata temu. On mi zaczyna prawic kazania, ze nie chce umzec na raka pluc, a jak wspominam o jego fobii, to twierdzi, ze nie ma co porownywac zagrozenie choroby do "lekkiej" fobii. Nie mowie, ze oalenie jest zdrowe, ale nie zmiwnia sie zasad gry w czasie jej trwania. Nie chce zostac sama. Czasami mam mysli, ze zostaje sama i jak by moje zycie wtedy wygladalo. Moj narzeczony czesto mi mowi, ze jestem zbyt dobra i ulegla. Moze i tak jest, ale nie chce byc ofiara losu
  7. Witam. Pisze bo mam problem. Znam mojego narzeczonego od 3 lat. Na poczatku, jak zwykle bylo w pożądku. Moze nie do konca, bo cierpi na nerwice natrectw i jak jestesmy u niego to nie moge dotykac scian, swiruje na punkcie much. Gdybym dotknela u niego scian, mebli w salonie od razu trzeba myc rece, gdybym zachaczyla je ubraniem trzeba sie przebrac. Gdyby na posciel usoadla mucha trzeba od razu przebierac posciel itp. Powoli zaczynam juz sobie z tym nie radzic. Tyle razy prosilam go zeby poszedl z tym do psychologa, lecz na obietnicach sie konczy. Dodatkowo z jego rodzina tez mam problem. Jego mama pracuje za granica, ojciec i jego starszy brat (jest po 30) nie pracuja. Na poczatku bylo ok, ale jak sie zareczylismy, i zaczelismy snuc plany zeby wybudowac sie u niego na dzialce, to jego mama z ochota na to przystala. Jak przyjechala, to zaczela mnie doslownie bombardowac slowami w stylu, ze musimy sie tam sprowadzic, bo Brat mojego narzeczonego. nie moze byc sam z ojcem. Jego brat ma ponoc depresje, ale ani ja, ani moj narzeczonych, ani jego babcia niewidzimy jej u niego. Wprost mowimy, ze poprostu nie chce mu sie isc do pracy, a taka diagnoze postwila jego mama i ciagnie go po psychiatrach. Zawsze on jest najleprzy, a my nic nie robimy. Chociaz niemal codziennie robimy zakupy i gotujemy obiady. Dlatego w koncu uzgodnilismy, ze zamieszkamy u mnie. Jego mama byla na nas wsciekla, ze nie chce tam zamieszkac. Jej jedna wizyta to bylo prawdziwe pieklo. Mowila ze ona i jej syn wyjada do szwecji i sie sie zabija. Poprostu masakra. Po paru miesiacach niby sie uspokoilo, ale mam wrazenie ze to gra i czuje sie jak w wenezuelskiej telenoweli. Tylko jego babcia nas wspiera. Ostatnio tez troche moj narzeczony sie zmienil. Stal sie bardziej nerwowy. Czesciej sie klucimy. Wymyslil sobie, ze bedzie unikac dymu. U mnie w rodzinie mama pali. Najczesciej w kuchni, a on ma do mnie pretensje, czemu jej nie powiem zeby przy nas nie palila. Ja mu powiedzialam, ze przez trzy lata mu to nie przeszkadzalo i nagle zaczelo, ze sam tez palil od 18 roku zycia i zerwal raprem dwa lata temu. On mi zaczyna prawic kazania, ze nie chce umzec na raka pluc, a jak wspominam o jego fobii, to twierdzi, ze nie ma co porownywac zagrozenie choroby do "lekkiej" fobii. Nie mowie, ze oalenie jest zdrowe, ale nie zmiwnia sie zasad gry w czasie jej trwania. Nie chce zostac sama. Czasami mam mysli, ze zostaje sama i jak by moje zycie wtedy wygladalo. Moj narzeczony czesto mi mowi, ze jestem zbyt dobra i ulegla. Moze i tak jest, ale nie chce byc ofiara losu.
  8. Witam. Od pewnego czasu zaczęły mi się pojawiać plamy na skórze. Na początku była jedna duża na stopie. Strasznie swędziała, a po drapaniu była wilgotna i lepka. Z czasem mniejszych plamek zaczęło przybywać i to na całym ciele. One tylko swędzą. Po przejechaniu palcem są one suche i szorstkie. Byłam u dermatologa. Przepisał mi fiolet na wodzie (na tą największą) i maść na pozostałe. Stosuje to już ponad miesiąc i pomaga to o tyle tylko, że tak nie swędzi, ale plamy nie znikają, nawet trochę ich przybyło. Wszystkie swędzą. Co to może być? I jak to leczyć, mam kolejną wizytę u dermatologa, ale na koniec grudnia. Z góry dziękuję za pomoc.
  9. Sylwia ar

    Brud

    To tez juz probowalam. Mowilam, ze zarazki wplywaja na odpornosc, a bez nie to mogila. Ale i nie jestem mu tego w stanie przetlumaczyc.
  10. Sylwia ar

    Brud

    Witam, mam problem ze swoim chlopakiem. Sama nie wiem czy to nerwica natrectw, czy cos innego. A mianowicie gdy jestesmy u niego w domu to nie moge dotykac scian, szafek (nie liczac tych w jego pokoju) bez papci nie moge dotykac podlogi. Gdyby mi sie zdazyl jakis "wypadek" to musze myc rece, przebierac sie. Jak cos spadnie na ziemoe to myjr to chemia, a jak sie nie da to wyrzuca. U mnie jest lepiej, ale ma fobie na punkcie much. Jak jakas dotknie poscieli to juz do pranoa. Kiedys w sklepie byl fleja to przez pewien czas nie chcial tam chodzic, a do dzisiaj myke rece. Ptoponuje mu zebysmy szli do psychologa, ale twoerdzi ze zaden psycholog nie wmowi mu ze smieci noe sa brudne. Martwie sie co bedzie jak bedziemy miec dzieci, zreszta ja tez czasem nie wytrzymuje nerwowo. Mam ponadto wrazenie ze mu sie to nasila w sytuacjach stresowych. Tak jakby po umyciu czegos zachowywal kontrole.
  11. Witam mam, moglo by sie wydawac glupi problem z ktorym jednak sobie nie radze. Mam narzyczonego, jestesmy szczesliwi i mieszkamy na razie raz u niego, raz u mnie. Spedzamy ze soba caly czas, ale jednoczesnie czuje ze zaniedbuje mame. Nie wiem czy nie przesadzam, w koncu gdy jestem w domu to siedze z nia po jedna dwie godziny. Sprzatam itd. Ale nie przebywam z nia sama. Mam 27 lat a mam wyzuty sumienia ze nie spedze z nia sylwestra. Boje sie ze ja zaniedbuje i ze jest jej przez to przykro. Naprawde wiem ze to glupie, ale te mysli mam czesto i nie daja mi spokoju.
  12. Witam moim problemem z którym borykam się już od ładnych paru lat jest wyżej wymieniana nadpotliwość. Pocą mi się ręce i stopy które zawsze są też zimne. Ale i tak największy problem jest po d pachami, to straszne nie tylko dla tego że muszę uważać na to co noszę ale i z powodu nieprzyjemnego zapachu. Żeby go maskować wylewam na siebie tone dezodorantu i perfumy. Antyperspiranty w ogóle mi nie pomagają stosowałam wszystko perspblok (szajstwo) jakieś kamienie mineralne i jeszcze parę innych świństw. Jedyną rzeczą która mi pomagała to Etiaxil niestet y tak podrażniał moją skórę że pod pachami powstawały ciemne plamy. Też koszt obecnie przekracza moje możliwości 2 etiaxile na miesiąc= koszt 100 zł. Byłam u dermatologa ale baba spławiła mnie powiedziała, że niektórym tak się pocą dłonie że pot skapuje im z palców a ja nażekam. Wkurzyła mnie wiem że są gorszę choroby od tej ale nadpotliwość naprawdę sprawiła mi wiele przykrości i kompleksów. Z tąd moje pytanie, czy ktoś zna jakieś sposoby by się z nią uporać, niewiem: domowe sprawdzone sposoby cokolwiek
  13. A co do śladów po trądziku to nie wiem czy ktoś ci napisał (bo nie przeczytałam wszystkich postów) ale zabiegi mikrodermabrazji bardzo pomagają. Nie wiem czy je miałeś na myśli kiedy pisałeś o próbie pozbycia się blizn.
  14. Jak widzę na Śląsku jest dużo samotnych ludzi, ja też z tąd pochodzę. Moim zdaniem samobójstwo nie jest dobrym pomysłem chociaż sama wielokrotnie o tym myślałam. Wiem że to błache i może ci się to wydawać głupie ale są różnego rodzaju ćwiczenia żeby zmienić choć trochę spojżenie na świat. Ja obecnie jestem w trakcie ich stosowania. Ja również nie mam zbyt wielu znajomych i właściwie czuję się jakbym była sama na świecie, w domu też nie mam różowo, boję się że nic się nie zmieni, a jednocześnie wieże ze życie może się zmienić na leprze w ciągu jednej chwili. To moje koło ratunkowe którego się trzymam. Jeśli mogę ci coś poradzić to sądzę że powinieneś udać się na wizytę do psychologa, z kolei co do znajomych to chyba łatwiej było znaleść ich w szkole niż jak się zaczęło pracę. Może więc spróbuj się zapisać na kursy czy wolontariat.
  15. Wiesz co ja kiedyś miałam tak samo, unikałam wręcz ludzi bo i oni się przy mnie męczyli ale też i ja. Ty pewnie jesteś zamknięta w sobie i wydaje mi się że ludzie wyczuwają twoje podejście do życia. Ze mną też tak było, uznałam wtedy że nienależy obarczać za bardzo przyjaciół swoimi problemami i nienależy stresować się rozmowom z drugim człowiekiem. Tematy do rozmów same powinny przychodzić. Zmieniłam taktykę zaczęłam więcej się śmiać, opowiadać o swoich zainteresowaniach, o tym co się ostatnio u mnie działo ciekawego, w sumi same głupstwa ale takie rozmowy są najleprze, bo apominasz choć na chwilę o problemach. Co do reszty, myślę że powinnaś porozmawiać ze specjalistom. Ja obecnie też mam problemy z życiem i również zamierzam udać się do psychologa.
  16. W tym problem że nie zabardzo, mam co prawda dwie koleżanki lecz one ciągle są zajęte, jedna studiami druga spodziewa się dziecka. O to właśnie chodzi chciała bym mieć chociaż jednego przyjaciela ale sama nie wiem gdzie szukać. Poprostu czuje że moje życie zaczęło mnie przerastać i tu nie chodzi tylko o brak przyjaciół. Poprostu sobie nie radzę.
  17. Dziękuję za rady. Dla mnie nie jest to wcale takie proste. Kiedyś byłam bardziej otwarta, ale zawsze spotykałam się z odrzuceniem i niechęciom, dlatego odizolowałam się od wszystkich, bo doszłam do wniosku że naprawdę mnie się nie da lubić. Pisałaś że powinnam pomyśleć o sobie, wiem że masz raje ale naprawdę bardzo trudno samemu zmienić to w czym tkwi od zawsze nawet jeśli z tego powodu cierpi. Wiem że użalam się nad sobą ale naprawdę czuję się jak w płapcę z której nie ma wyjścia.
  18. Dzień dobry, pisałam już o swoich problemach w styczniu kiedy byłam w prawdziwym dołku. Teraz czuję się trochę lepiej ale i tak nigdy nie jest dobrze. Potrzebuje pomocy zaplątałam się w swoim życiu i nie wiem jak z tego wyjść. Pisałam już że mój ojciec znęcał się nad nami psychicznie i że obecnie mój brat zaczyna zachowywać się podobnie. Pisałam że czuję urazę do mamy doradziliście mi żebym nie miała o to do niej pretensji ale to nie do końca o to chodzi. Przez to wszystko co przechodziliśmy zaczęłam czuć że muzę się mamą opiekować, wiem że ona tego odemnie nie oczekiwała ale wtedy byłam dzieckiem i w taki sposób to rozumiałam. Dlatego nigdy nie miałam zbyt wielu przyjaciół a często sama ich odtrącałam. Pamiętam jak kiedyś na gwiazdkę tylko ona nie dostała prezentu i od tego czasu postanowiłam że każde pieniądze które dostanę będę odkładać na prezenty, miałam wtedy osiem lat. Teraz wiem że dziecko nie powinno zajmować się takimi sprawami. Zresztą często czułam się przez to wykorzystywana i doszło w końcu do tego że sprzątanie w domu, chodzenie do sklepu było na mojej głowie a mój brat (6 lat starszy) nie musiał robić nic. Nawet jak poszłam na studia wszystkie zarobione pieniądze dawałam na jedzenie bo cienko przęgliśmy, a ja z tego powodu miałam wyrzuty sumienia, dopiero na trzecim roku dowiedziałam się że mój brat choć pracuje nie dawał ani grosza na jedzenie. Wtedy poczułam wściekłość bo przez ten cały czas musiałam wysłuchiwać narzekań mamy jak bardo jest ciężko. Teraz rozumiem że gdybyśmy byli prawdziwą rodziną nie było by tak źle a ja nie musiała bym żyć za 20 zł tygodniowo. Rzez moje pojmowanie sytuacji w domu cała rodzina miała mnie za maminsynka i zawsze mi to wypominali. Pewnie mieli racje ale nie potrafiłam się inaczej zachowywać bo zawsze byłam zamknięta w sobie i się wstydziłam bawić z innymi dziećmi, na początku nawet z moim kuzynostwem. Za najbliższych sąsiadów miałam dwie kuzynki które zawsze mówiły mi rzeczy w stylu „jak można tego nie umieć”, itp. Zawsze mnie strofowały wypominały że jestem gruba. W szkole też niewiele osób mnie akceptowało. W podstawówce jeszcze ale potem było coraz gorzej aż doszłam do wniosku że mnie się nie da lubić, że nie potrafię rozmawiać z ludźmi, ze jestem beznadziejna i że nigdy w życiu do niczego nie dojdę..Dopiero na studiach odżyłam i naprawdę od drugiego roku płakałam na samą myśl że jeszcze dwa lata i będę musiała wrócić do domu. Teraz gdy wróciłam od września do grudnia byłam w takim dole że czułam się jak zombi. Nic mnie nie cieszło, cały czas chodziłam przy gnębiona, nic nie miało sensu. Nawet trudno mi to tak dokładnie opisać ale to był dla mnie straszny czas, odżyłam dopiero gdy dałam do napraw mój komputer i mogłam z powrotem zacząć pisać. Zamknęłam się w sobie i uciekłam w świat fantazji. Obecnie piszę książkę, lecz jestem samotna, nie mam przyjaciół a jedynie paru znajomych a bardzo bym chciała spotkać kogoś z km będę mogła pójść do kina, na miasto. Nie szukam chłopaka bo boję się że wtedy nie miała bym czasu dokończyć mojej książki która stała się dla mnie obsesją. Chciała bym być szczęśliwa ale czuję że między mną a świtem wyrósł mur którego nie potrafię obejść. Za każdym razem gdy coś się dzieje źle czy podejmę złą decyzję targają mną ogromne wyrzuty sumienia, tak naprawdę boję się podejmować jakiekolwiek decyzję. Nigdy nikomu o tym nie mówiłam, wiem że potrzebuję pomocy, czuję się jak w więzieniu, często płaczę i stałam się nerwowa, często powtażam w myślach a czasem i na głos że chciała bym umrzeć, boję się że za 10 lat nic się nie zmieni i że do końca życia będę w domu z mamą samotna, nie widzę dla siebie dobrej przyszłośc i nie wiem jak to zmienić
  19. Już jako dziecko czułam że muszę się opiekować mamą, a mimo że eraz uwolniłam się od tych myśli to i tak nie moge ruszyć dalej. Boje się że do końca moje życie będzie właśnie tak wyglądać i że nic się nie zmieni. W dodatku każy problem to dla mnie koniec świata. Dzisiaj muj kierownik powiedział że musi ze mną porozmawiać bo do mojej pracy wdarł się haos a ja już wpadam w zupełną panię.
  20. Nieradze sobie z problemami, czasami bardzo chciała bym umżeć ale narazie tylko wyobrażam to sobie bo narazie wiem że niepotrafiła bym tego zrobić. Chciała bym opowiedzieć o swoich poblemach ale to bardzo trudne. Od dłuższego czasu jest ze mną źle a choć zawsze bagatelizowałam moje stany emocjonalne to teraz czuje że jest ze mną coraz gożej. Często płacze i boje się że nieporadze sobie w życiu. Mam bardzo niską samoocene od dziecka mój kochany tatuś mieszał nas z błotem, poprostu znęcał się nad nami psychicznie. Doo teraz nie wiem czemu mama nic z tym nie zrobiła a najgorsze jest to że na drugi dzień nauczyliśmy ię zachowywać tak jakby nic się nie stało. Również przed wszystkimi zgrywamy szczęśliwą rodzinkę. Mój brat też stał się troche do niego podobny jak jest dobże to jest dobże ale jak powiesz coś co mu nie pasuje to zaraz wyskakuje z przezwiskami choć nie tak ostrymi. W czasie kłutni trace nad sobą panowanie, wżeszcze, wale wszzystkimi szafkami i dżwiami, zaczynam płutko oddycha a potem mm stan otępienia który utrzymuje się nie raz dzień albo dwa. W szkole też mnie gnębiono zwłaszcza w liceum. Odżyłam dopiero na studiach ale z powodu braku pieniędzy niemogę ich narazie kontynuować.To chyba głównie przez to do grudnia czułam się okropnie nic mnie nie cieszyło, ani nie obchodziło. Tylk na mame mogłam liczyć chociaż i doniej czuje żal o to kim teraz jestem. Chodzę do pracy ale boje się że mnie wyżucą bo jak prawie każdy mito powtażał nic nie umiem, nic nie potrafie i jestem za głupia. Nigdy nie miałam chłopaka bo niepotrafie nikomu zaufać ani się przed nikim całkowicie otwożyć. Chciała bym iść z tym wszystkim do psychooga ale nie mam na to siły.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...