witam.jest ktoś kto może przeszedł przez to albo z tym walczy?
"załapałam" chyba nerwicę lękową.zawsze cieszyłam się życiem i byłam uśmiechnięta,mam dużo przyjaciół,lubię chodzić do szkoły.zawsze byłam nerwową osobą ale nie przeszkadzało mi to,tylko wtedy gdy coś mnie bolało wymyślałam różne choroby to był minus.Wszystko zaczęło się pewnego wieczoru kiedy bałam się że mam wyrostek,tak spanikowałam..serce zaczęło mi bić,nie mogłam się uspokoić.bardzo wystraszyłam się że zemdleje,chociaż to się nie stało.porozmawiałam z mamą i jakoś usnęłam.na drugi dzień wstałam i nadal serce strasznie mi biło,cały dzień chodziłam zestresowana,nie mogłam się opanować..mimo że serce w kolejnych dniach przestało mi bić.nadal chodziłam cały czas zestresowana,otumaniona,na niczym się nie mogłam skupić.tamte objawy minęły ale teraz codziennie z tego stresu źle się czuję.nie wymiotuje ani nic w tym stylu ale po prostu nie czuje się dobrze.w szkole tak samo.Gdy siedziałam w klasie..zrobiło mi się tak słabo,spanikowałam,myślałam że zaraz będę musiała wybiec z lekcji bo zemdleje.ale znów nic takiego się nie przydarzyło..mam natłok myśli od których nie mogę się uwolnić.jestem skłonna do" filozofowania"nie raz moje myśli zmierzają w kierunku absurdalnym a że cierpie na nerwicę biorę je do siebie.Przez to wszystko nie czuje że żyje.jak oderwę się od tego to to wraca.wcześniej jeszcze denerwowałam się z byle powodu,jak usłyszałam coś co mnie przestraszyło-i znów natłok myśli.Teraz budzę się w nocy często i to wszystko wraca.mam nadzieję że na drugi dzień będzie wszystko okej,ale znów nie.Jednej nocy nie mogłam spać bo bałam się że dostanę zawału,co jest absurdalne ale tak było.przez to wszystko czuję się otumaniona i niechętna do życia..boję się że tak będzie cały czas,te wszystkie lęki..że coś mi będzie przez to:(
proszę o jakieś komentarze..rozpisałam się ale mam nadzieję że ktoś to przeczyta.