Myślałam, że znam mojego męża. Ufałam mu, gdy ludzie zaczęli mi mówić o romansie. Wierzyłam, w jego zapewnienia. Uwierzyłam dopiero, gdy zobaczyłam wszystko na własne oczy. Mówię męzowi, że ma dzieci, ma dla kogo żyć, rozmawiałam z rodziną. Zero reakcji. Może oni lepiej go znają i wiedzą, że tego nie zrobi. Sprawę rozwodową mamy na początku grudnia. Bardzo mi jest z tym ciężko, wiem, że chcę rozwodu. Mój mąż nie jest dobrym człowiekiem, nie chciał płacić na dzieci, nie chciał wyprowadzić się ze wspólnego domu. Zaczął mnie wyzywać od dziadów itp. Łatwiej było mi podjąć decyzję o rozwodzie, gdy był dla mnie okrutny i podły. Nie wierzę w jego przemianę. Ta cała sytuacja jest dla mnie bardzo stresująca. Nie śpię po nocach, patrzę na telefon i mam nadzieję, że to nie on dzwoni.