A miało być tak pięknie... Zakochałam się po uszy, powiedziałabym nawet, że oszalałam. W życiu nie przeżyłam czegoś takiego. MAGIA. Byliśmy razem pół roku, bardzo intensywny związek- praktycznie od 1 dnia mieszkaliśmy razem. Tylko niezbyt dobrze czułam się w jego rodzinie. Ostatnio mieliśmy kilka spięć. Skończyło się tak, że nie będziemy świadkami na ślubie jego siostry. I od tej pory miałam wrażenie, że coś się zmieniło.... Pojechał za granicę, kilka dni była cisza, ewentualnie jakies wymuszone smsy (tak przynajmniej to odbierałam). Postanowiłam nie naciskać.
Po kilku dniach zadzwonił- rozmawialiśmy prawie godzinę jak gdyby nigdy nic. Na pytanie co się dzieje i co będzie dalej powiedział, ze musi kończyć, bo prowadzi a jest duży ruch. Powiedziałam żeby się odezwał jak będzie na miejscu. Nie odezwał się.Cisza. Minął ponad tydzień.
Napisałam. Odpisał, później zadzwonił.
Do tej pory rozmawialiśmy jeszcze 3 razy, za każdym razem wychodzi to z mojej inicjatywy.
Minęły 3 tyg. takiego zawieszenia, powoli zaczyna mnie to już meczyc. Nie wiem o co mu chodzi. Niby związku kończyć nie chce, ale sam się nie odezwie. I to też jest przykre, bo mam wrażenie, że nie interesuje go co u mnie. Z drugiej strony jak juz rozmawiamy to po 2h. Wraca za 4tyg. a ja mam w glowie kabaret, 5000mysli na minutę. I zaczynam się zastanawiać czy jeszcze na niego czekać.
Moze po prostu za duzo mysle. Nie wiem.