Skocz do zawartości
Forum

tryni

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez tryni

  1. Dzięki za wszystkie wypowiedzi, zgadzam się z większością i rozumiem też te wypowiedzi osób które "śmieją" się z tego problemu, dla mnie nie jest to łatwe, bo obiadki niedzielne to dla teściowej "świętość". Pytałam się też mężna czy teściowa zawsze tak gotowała? mówi że nigdy nie była super kucharką ale nigdy nie przesadzała z "tłustością" tak jak teraz (sam stwierdził że jest przerażony) . Teść ma problemy z wątrobą, sercem, mieżdzyca ona sama ma sporą nawagę, ma problemy żeby się normalnie podnieść z łóżka, bierze tabletki na nadciśnienie, nogi jej puchną itd. Ja bardzo często zapraszam ich do nas na obiad i robię naprawdę dużo dań lekkostrawnych którymi się zachwycają ( i nie jest to udawane, żeby sprawić mi przyjemność) a co najważniejsze zawsze się najedzą. Rozmawiam też z nią że nie służy to ich zdrowiu , przerobiłam już wiele metod, od pokazywania, doradzania- większość kończyła się ich ulubionym powiedzeniem "lepiej zjeść i odchorować niż by miało się zmarnować" Smutne jest to że ta część o chorobie coraz częściej się powtarza... No to smutne, ale dochodzę do wniosku że raczej nic nie poradzę... Pozdrawiam
  2. Witam Może dla niektórych problem który przedstawię będzie wydawał się błahostką, ale dla mnie tak nie jest, i nie wiem jak to "ugryźć" żeby nikogo nie zranić. Chodzi o moją teściową i jej ciągłe zapraszanie nas na obiadki i nie było by w tym nic złego gdyby nie... jej sposób gotowania i czystości przy tym gotowaniu. Teściowa i teść jedzą wszystko co pływa w tłuszczu i to dosłownie co zresztą po nich widać. Podczas przygotowywania posiłków teściowa wszystko liże, próbuje palcami a w dodatku kaszle nie zważając na to, że gotuje itd. Ja mam fioła na tym punkcie a najgorsze jest to w czym gotuje - ma jeszcze garnki aluminiowe z którymi nie potrafi się rozstać (mimo że w szafie są nowe zestawy nieużywane) Zawsze jak wracam od niej dostaje rozstroju żołądka, i nie wiem czy to jest w mojej głowie czy faktycznie przez ten sposób przygotowywania posiłków. Jak jadę i jest coś czego po prostu nie trawie próbuje się wykręcić , tak było wczoraj kiedy na obiad była wątróbka smażona na "głębokim" oleju z margaryną. Najgorsze jest też tom, że ten (jak oni nazywają) "tłuszczyk" ląduje zawsze na ziemniakach i tak też było wczoraj, teściowa dosłownie zalała mężowi ziemniaki które pływały w tym tłuszczu jak w zupie(zresztą mąż nawet tego nie dał rady zjeść, na co ona się obraziła mówiąc, że poprzewracało mu się w "tyłku"). Próbowałam z nią rozmawiać i mówić że my tak tłusto nie jemy, że ja nawet wszystko odtłuszczam na ręczniku papierowym i w ich wieku powinni raczej unikać tak tłustego jedzenia- na co usłyszałam że oni lubią takie jedzenie i "lepiej zjeść i odchorować niż by miało się zmarnować" no to ręce mi opadły... Nie wiem co zrobić, nie trawie takiego jedzenia a z drugiej strony nie chce unikać kontaktów...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...