Dzięki za wszystkie wypowiedzi, zgadzam się z większością i rozumiem też te wypowiedzi osób które "śmieją" się z tego problemu, dla mnie nie jest to łatwe, bo obiadki niedzielne to dla teściowej "świętość". Pytałam się też mężna czy teściowa zawsze tak gotowała? mówi że nigdy nie była super kucharką ale nigdy nie przesadzała z "tłustością" tak jak teraz (sam stwierdził że jest przerażony) . Teść ma problemy z wątrobą, sercem, mieżdzyca ona sama ma sporą nawagę, ma problemy żeby się normalnie podnieść z łóżka, bierze tabletki na nadciśnienie, nogi jej puchną itd. Ja bardzo często zapraszam ich do nas na obiad i robię naprawdę dużo dań lekkostrawnych którymi się zachwycają ( i nie jest to udawane, żeby sprawić mi przyjemność) a co najważniejsze zawsze się najedzą. Rozmawiam też z nią że nie służy to ich zdrowiu , przerobiłam już wiele metod, od pokazywania, doradzania- większość kończyła się ich ulubionym powiedzeniem "lepiej zjeść i odchorować niż by miało się zmarnować" Smutne jest to że ta część o chorobie coraz częściej się powtarza... No to smutne, ale dochodzę do wniosku że raczej nic nie poradzę... Pozdrawiam