Witam. Jestem kobietą. Mam 32 lata. Sama nie czuję, aby cokolwiek było nie tak. Przeciwnie. To zawsze inni mają coś do mnie. Uchodzę za dziwną. Jestem ponoć nerwowa i zestresowana. Zarzuca mi się natręctwa, pedantyzm, pracoholizm, trudności w przebaczeniu i chowanie urazy. Siostra twierdzi, że sama wmawiam sobie choroby. Jeśli to prawda, to trzeba przyznać, że to wmówienie jest tak realne, jakby było prawdziwe. Twierdzi, że krzywdzę sama siebie, że trzeba mnie usilnie przekonywać, że moja psychika jest w kiepskim stanie, jakby było trudno z tym do mnie dotrzeć. Inni twierdzą, że się izoluję, choć według mnie to inni do mnie nie lgną. Zarzuca mi się, że moje reakcje emocjonalne są niedostosowane do sytuacji/mnie/mojego wieku. Mieszkam z rodzicami i nigdy nie wytworzyłam z nimi więzi, od matki mnie wręcz odpycha, jest uciążliwa, antyspołeczna, nie ma manier. Wychowała mnie siostra, z którą jesteśmy jak papużki-nierozłączki. Cokolwiek jest moim problemem- jeśli jest ma odbijać się na moim funkcjonowaniu i to jest najgorsze. Nie mam nikogo, przyjaciół, znajomych, na co dzień nie rozmawiam, nie spotkam się, ludzie twierdzą, że życie mam smutne, żadnych rozrywek, nie mam i nie miałam chłopaka, jestem dziewicą. Nie mam pracy i nigdy nie miałam, nawet stażu, mimo starań. Osoby mnie otaczające twierdzą, że mogę niepodołać nawet prostemu zadaniu, przykładowo trafić do konkretnej alejki w markecie. Podobno nie potrafię rozpoznać twarzy. Łatwo mnie rozproszyć, mam ponoć nie rozumieć szybkiej mowy. Siostra nie chce, abym szukała pracy w sklepie, gdzie ona, bo przyniosę jej wstyd. Mówią, że moim problemem jest lękliwość. Na wolontariacie, na który poszłam, aby dopisać go do CV unikano mnie i w niewytłumaczalny sposób odsunięto mnie od większości obowiązków. Doradca zawodowy, było to po uczestniczeniu przeze mnie w specjalnych warsztatach zapytał czy mam zaświadczenie o niepełnosprawności powołując się na moje zacinanie się, zapominanie i przekręcanie słów, gubienie myśli. Potrafię mówić, mówić i to szybko i nagle trach- potrzebuję nawet dłuższej chwili, aby w ogóle przypomnieć sobie o czym mówię. Niektórzy wprost denerwują się, że ciężko wysłuchiwać moich wypowiedzi, przeciąganie, schodzenie z tematu. CV ponoć dobre, mam ukończoną szkołę policealną o profilu medycznym, ale studia oblałam na trzecim roku. Podobno mam problem z uwagą, pamięcią, koncentracją, skupieniem. Lubię handlować na rynkach, ale nie mogę bez nadzoru, zawsze muszę być z kimś, jestem rozkojarzona. Inni nazywają to tym, że nie wiem, co się dookoła dzieje. Gdy parę lat temu wybierałam się na pielęgniarstwo lekarz medycyny pracy nie chciał wydać mi zezwolenia na nie powołując się na mój wątpliwy stan psychiczny, wymusiłam je na nim, a ten wydał je sugerując, że i tak nie skończę tych studiów i tak się stało. W wieku 24 lat olałam skierowanie od psychiatry na dalsze badania. W rozpoznaniu było coś o zaburzeniach psychotycznych. Proponowano mi leki, lecz odmówiłam, bo nawet nie rozumiałam na co one były. W wieku lat szesnastu psychiatra chciał wpisać mi jakieś leki, najprawdopodobniej uspokajające, ale moja mama odmówiła. Na początku pandemii laryngolog zalecił mi nieuzależniające leki uspokajające i nasenne, ale ich nie wykupiłam. Niedawno przytrafiło mi się coś, co mam wrażenie nie przytrafia się innym, a na dodatek pilnie potrzebuję znaleźć wreszcie pracę. Po za tym siostra twierdzi, że brak partnera sprawił iż, dosłownie zakochałam się w mężczyźnie z powieści, wytworzyłam z nim więź jak z realną osobą i oznacza to, że czas abym stworzyła związek z innym mężczyzną. Inni ponadto ciągle uważają, że jestem nieogarnięta, że wiele szkół zaczynałam, a mało kończyłam, nie umiem sprzątać, choć kocham to (robię to wolno, nie w tej kolejności co ponoć trzeba, zużywam notorycznie za dużo chemii), żyję w otoczeniu starych ludzi, zbyt kurczowo trzymam się siostry, wszyscy robią szum wokół tego, że ponoć ubieram się w szmaty, a ja nie widzę problemu. Raz w urzędzie pracy spytano, czy z jakimś problemem (nie pamiętam o co poszło) byłam u specjalisty, przy czym nie uszczegółowiono o jakiego specjalistę chodzi. Czasem według siostry mam reagować zbyt emocjonalnie, nawet agresywnie, ale przecież to drugie jest do mnie wyjątkowo niepodobne. Czasem z nerwów boli mnie głowa. Ludzie twierdzą, że mam nieuświadomiony problem. Czy to może być prawda?