Skocz do zawartości
Forum

AlixX1

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia AlixX1

0

Reputacja

  1. Cześć. Jakiś czas temu pisałam tu pierwszego posta o matce która na za dużo sobie pozwala. Dziś ponownie pisze bo jest gorzej i naprawdę nie wiem jak sobie z tym poradzić w mojej obecnej sytuacji... Sprawa wygląda tak, ostatnio długo śpię co wynika z zabużonego rytmu ( czyli generalnie chodzę spać po 5-6 rano a wstaje np. 13-14 ) czego powodem jest to co opisałam poprzednio ( czyli nocne łażenie matki kazanie mi sprzątać w nocy lub ona sama się za takowe sprzątanie bierze uniemożliwiając spanie) Niestety matka nie widzi w tym powiązania i twierdzi że śpię długo z lenistwa. A tak naprawdę powodem tych problemów jest ona jak i również różne dolegliwości zdrowotne na tle fizycznym jaki i psychicznym. Jest to już problem do takiego stopnia że ona nawet ucieka się do gróźb że mnie będzie siłą ściągać z łóżka albo że jak się okaże że jestem chora to mi nie pomoże i nie weźmie do lekarza ( niestety z dojazdem czy kasą jestem zależna od niej) Problemem również jest to że matka bardzo naciska na znalezienie sobie pracy co nadal staram się zrobić ( w tym celu kontaktowałam się z urzędem i prosiłam o wykaz ofert itp ale to też niestety trochę trwa) jednak ona na to bardzo naciska na już dosłownie. Tak samo jest z prawem jazdy gdzie podjęłam już swoją decyzję że narazie odpuszczam bo chcę zaoszczędzić kasę a nie wiecznie na egzaminy chodzić i oblewać czego ona też do świadomości nie dopuszcza i naciska. No dodatkowo zabiera mi kasę co też nie jest w porządku. Wcześniej planowałam wyprowadzkę z resztą chyba o tym też poprzednio wspomniałam, aktualnie jestem na etapie gdzie muszę zarobić żeby móc się z chłopakiem wyprowadzić do mieszkania jego matki które ona sama nam zaproponowała ( dużo wyjeżdża więc mieszkanie w większości stoi puste) i generalnie ona teraz rozwiązuje papierkową robotę po to abyśmy mieli łatwiej ale nie może niczego podpisać czy zagwarantować póki nie podejmiemy decyzji czy się wyprowadzamy a do tego ja potrzebuję kasy. Jednak samo to problemem nie jest bo wyprowadzka była by "zbawieniem" bardziej problemem może być moja matka która niestety jest zdolna do nachodzenia nas i takiego namolnego wypraszania się ( w przypadku mojej siostry tak to wygląda że przy każdej możliwej okazji próbuje się wpraszać do domu lub pisać wypisując swoje żale jak to jej źle że ona się nie odzywa itp. a w przypadku mojej przyjaciółki była w stanie nawet za mną do niej pojechać żeby zobaczyć gdzie ona mieszka) obawiam się trochę takiego zachowania po wyprowadzce i wiem że na tym ucierpi moja psychika która i tak już jest na tyle okaleczona że czuje że nie dam dłużej rady tego wytrzymywać. Boję się również że będąc samej w mieszkaniu z chłopakiem jeśli on będzie w pracy a mi się coś stanie to nikt mi nie pomoże... Boję się też tego co mi matka powiedziała "że sobie nie poradzę w życiu" boję się że faktycznie nie dam rady i prędzej czy później zostanę z niczym albo zawiodę w jakichś kwestiach domowych czy chociażby rachunkach albo że nie będę w stanie robić tego co powinnam w naszym mieszkaniu, nawet tak błahych rzeczy jak sprzątanie, gotowanie itp. boję się wszystkiego co z tym związane a wszystko sprowadza się do strachu że nie będę w stanie zadowolić swojego chłopaka ( mam tu na myśli pod względem wykonywania obowiązków i bycia dobrą partnerką. ) To mnie przytłacza i sprawia że przez strach często mam zaburzenia lękowe ( nie są stwierdzone ale dostrzegam je, widzę że często wystarczy o czymś takim pomyśleć i trzęsą mi się ręce jest panika i płacz...) Jednocześnie się tego boję i chcę zacząć życie od nowa. Wiem że to jest coś czego potrzebuje żeby było lepiej. Mam rozdarcie między tym że nie chce przeżywać takiego stresu i strachu z tym związanego i wolałabym odrzucić ten pomysł na bok ale jednocześnie tego chcę bo wiem że to może mi pomóc plus mogłabym być z moim chłopakiem znacznie częściej i może to byłby taki popęd do kroku w przód w naszym związku. Co do ogółem rodziców nie mówiłam im o pomyśle przeprowadzki ponieważ próbują mnie stałe manipulować żebym mieszkała tu w ich domu i nie wiem jakby na to zareagowali. Ale jak manipulować? Cóż... Np. matka mnie zapytała co chce na święta to jej odpowiadałam że od niej w zasadzie nic jeśli już coś to kasę bo się przyda na własne wydatki na co ona chamsko i dosadnie zasugerowała że mi da ale tylko na egzamin na prawo jazdy i tylko na to mogę wydać na nic innego, tak samo było z "pożyczeniem" kasy. A druga taka rzecz w której była manipulacja to założenie fotowoltaiki ( oni nie mają na to kasy to wzięli kredyt na 50 tysięcy) i stale mówią że będę tu mieszkać i im pomogę to spłacić że to też przecież mój dług i robią to dla mnie dla mojej korzyści ( a zaznaczę że nawet mnie nie spytali o zdanie) Tak samo manipulacją z ich strony jest próba odizolowania mnie od przyjaciółki zrzucając na nią winę że niby ukradła 1000 zł bo tylko ona była w tym domu kiedy oni byli na wyjeździe ( a jest to o tyle głupie bo kasę zostawili na wierzchu i tak naprawdę każdy mógł tu wejść i ją zabrać patrząc na to że moja babcia często zostawia drzwi otwarte) jest to do tego stopnia paranoja i kombinowanie że zabronili mojej przyjaciółce tu przychodzić z tego powodu a do tego matka ciągle czyha aż ta się pojawi żeby ją dopaść,było nawet straszenie policją. A wiem że to nie moja przyjaciółka bo ona by tego nie zrobiła z resztą rozmawiałam z nią o tym i jej taka kasa nie potrzebna tym bardziej że sama zarabia na siebie. No i raczej bym widziała że wzięła a nie było takiej sytuacji. Niestety rodzice mają tendencję do zapominania co gdzie położyli lub wydali więc mogli o tym zapomnieć że sami coś kupili lub przenieśli. Co do zachowania matki, ojciec o tym wie ale raczej nie reaguje. Natomiast siostra wie i stara się mi pomóc jak tylko może tak samo chłopak i przyjaciółka. Pomóżcie proszę, jak mam sobie poradzić z strachem i z takim problemem z matką?
  2. Bardziej chodzi o to że piszemy o czymś i ja np. zadam pytanie albo zacznę temat a on znika. I wraca po dłuższym czasie i np. mówi że grał i się zapatrzył albo coś tego typu. Albo że był w sklepie itp. a to mieszkania razem ma się to tak że boję się że jak już do tego dojdzie to będzie bez słowa wychodzi z domu i wracał po dłuższym czasie nic nie mówiąc itp.
  3. Cześć, przychodzę do was z pewnym problemem. Dotyczy on problemów w związku ale bardziej problemów z mojej strony... Generalnie zdaje sobie z tego sprawę że jestem osobą nerwową, dużo przemyślam nie podejmując pochopnych decyzji, i dużo rzeczy mówię ( nie koniecznie dobrych). Jakiś czas temu pojawiła się możliwość wyprowadzki z domu rodzinnego ( dlaczego? To się odnosi do mojego wcześniejszego wpisu) pomysł ten wyszedł od mamy mojego chłopaka która zaproponowała nam swoje mieszkanie które i tak stoi puste ( przez to że jej praca polega głównie na opiece nad ludźmi i mieszkaniu z nimi przez większość czasu). I generalnie to był początkowo naprawdę dobry pomysł, w końcu mam szanse się wyrwać od rodziców, mam szansę znaleźć pracę zarobić itp. Tiaaa... Tylko że nie wiem czy chcę takiego życia, a w zasadzie czy z tą konkretną osobą czyli z moim chłopakiem... I proszę nie piszcie mi że mam z nim zerwać bo nie chcę tego robić. Bardziej problemem jest to że jest w nim coś takiego czego nienawidzę i nie umiem znieść do tego stopnia że często są o to kłótnie i boję się takich sytuacji w naszym domu. I tu pojawia się takie rozdarcie między rozumem który mi podpowiada żeby to skończyć i między sercem które woła że przecież go kocham i nie mogę tego tak poprostu zniszczyć swoimi obawami i problemami. Problem polega na takim trochę wywaleniu na to co mówię bo wymagałam od niego tylko tego żeby w miarę możliwości mi pisał jak gdzieś znika. A to przez to że często bywało tak że pisaliśmy i on nagle znikał na pół godziny, godzinę i potem wracał jakby nigdy nic. A kiedy ja zdenerwowana próbowałam jakoś rozwiązać sytuację albo chociaż powiedzieć że mnie tym wkurza i żeby mi w końcu pisał jak gdzieś znika to nagle było że to przecież ja się czepiam o pierdoły. Że to przecież ja jestem ta zła. Tak naprawdę tylko to mnie denerwuje i powstrzymuje od podjęcia decyzji związanej z mieszkaniem. A im bardziej myślę o tym wszystkim tym gorzej się czuje. To mnie przytłacza sprawiając że czuje się bezsilna, czasem mam wrażenie jakbym popadała w jakieś stany lękowe połączone z depresją. Nie umiem sobie np takiego życia wyobrazić dlatego że za każdym razem kiedy o tym myślę to to się zmienia. Czy jest jakiś sposób żeby sobie z tym poradzić? Dodam że pomoc typu terapia dla par odpada bo chłopaka na to nie namówię ( próbowałam wiele razy). Czy to jest serio poważny problem czy tylko moje takie wrażenie?
  4. Nie mam pojęcia czy jest pedantką ponieważ nigdy nie miałam styczności z taką osobą mogę tylko przypuszczać że jest pedantką. ( stwierdzam to po typowym jej zachowaniu typu, ktoś ma do nas przyjść a ona dzień wcześniej już robi porządki jakby to było nie wiadomo co. Dwa razy w ciągu dnia potrafi odkurzać wszędzie, myć podłogi, zamiatać sprzątać nawet w szafkach czy ciuchach nawet jeśli wszystko jest poukładane,myje okna, a nawet jak jej się przypomni o 22 to dosłownie weźmie odkurzacz i pod szafkami odkurza i tak do późna.) Zdaje sobie sprawę że nie wynikało to z pierwszego postu bo pisałam to w nerwach i dość chaotycznie stąd moje kolejne wpisy aby to jakoś wytłumaczyć i sprostować sytuację. Właśnie w tym problem ze po 1 nie mogę bo nie mam na to kasy a po 2 nawet nie wiem czy się opłaca skoro chcę jak najszybciej opuścić to miejsce co prawda może potrwać to rok lub dwa ale mimo wszystko jaki sens jest robić teraz remont? To powinno być zrobione lata temu i już nie raz się o to upomniałam ale matka nie brała tego na poważnie.( a głównie ona odpowiada za remonty i planowanie, generalnie to taki typ kobiety której nie przegadasz bo i tak robi po swojemu) Moja siostra teraz mieszka we Wrocławiu w swoim mieszkaniu z mężem i dzieckiem. To właśnie mąż jej pomógł w ciężkiej chwili ( no wtedy jeszcze chłopak) ale to on podjął decyzję o przeprowadzce widząc jak matka ją traktowała. Mimo różnicy tych 150km ciągle pisze z siostrą i rozmawiamy przez video i bardzo mnie wspiera.
  5. Powiem tak, ojciec tego nie widział bo odstawiała takie akcje zawsze jak był w pracy niestety a ze sobą o tym nie gadali a przynajmniej nie kojarzę. Matka? Przypuszczam że ma jakieś zaburzenia ale nie jest to stwierdzenie lekarskie tylko moje poprostu po tym co widzę ale też podejrzewam że ma to rodzinnie po moim dziadku ( jej ojcu) który jest cholerykiem i generalnie wmawia sobie choroby. No i ogółem stosował przemoc w rodzinie na zasadzie "wjechania na psyche" Uderzenie w twarz nie było jeszcze takie najgorsze... ja się potrafiłam skręcać z bólu a ona nawet się tym nie przejmowała a teraz? Mam badania do zrobienia i może to być sytuacja zagrażająca życiu a ona nawet mnie nie chce zawieźć na nie ( ja nie mam prawka więc trochę z tym ciężko a dojazd na samo miejsce też jest nie możliwy komunikacją miejską). potrafiła mi jako dziecku ( może 7 lat) powiedzieć że jak się coś nie podoba to się mam wyprowadzić itp. Dla niej wychowanie to brak własnego zdania i bezwzględne posłuszeństwo a jak coś idzie nie po jej myśli to kłótnie wjeżdżanie na psyche wyzywanie od złych córek, nierobów, głupich itp. więc niestety nie ma łatwo....
  6. Widzisz chyba nie do końca rozumiesz mój problem, fakt może i nie mam mega idealnie czysto w pokoju ale nie trzymam tam też nie wiadomo jakiego bałaganu, żeby ci to nakreślić chodziło głównie o dwa talerze na biurku i dwie "szmaty" na ziemi co ona już uznała za bałagan. Ja mówię że z reguły nie sprzątam w takim sensie że np. Nie myję szafek i nie zmiatam kurzy itp. Ale jakieś choćby minimalne standardy porządku utrzymuję ( te standardy jej nie wystarczą dlatego marudzi ciągle o porządek). A co do własności domu... to własność ojca i on nie ma z tym problemu a ona sobie to bardziej przywłaszcza że to "jej" dom. Poza tym kolejna sprawa, ona sobie włazi gdzie chce siedzi gdzie chce i moze sobie zostawić np. Ciuchy rozrzucone w tamtym pokoju "dla gości" ale ja już nie mogę ani wchodzić gdzie chcę ani najwyraźniej przebywać ( patrząc na jej zakaz). W kwestii uzasadnienia jakie ma praktycznie na wszystkie swoje czyny ( a już tym bardziej na włażenie do mojego pokoju)? "Bo może" albo co często słyszę " tobie nie potrzeba prywatności ja mogę wchodzić do ciebie do pokoju zawsze kiedy chcę". Teoretycznie u niej nie stwierdzono problemów psychicznych ale po jej zachowaniu widać że coś jest nie tak, często i dużo się denerwuje o pierdoły, krzyczy wpadając w szał, jak byłam mniejsza to biła mnie kilka razy w twarz np. Bo nie chciałam wziąć lekarstwa. A jeśli chodzi o alkohol to raczej nie ma z tym problemu. Natomiast jeśli chodzi o leki to kategorycznie odpada ( jestem na leczeniu hormonalnym i lekarz mi zabronił jakich kolwiek uspokajających leków) a herbatki nie pomagają... Jeszcze tak co do zapraszania innych do tego właśnie pokoju robię to bo tam mamy wygodne siedzenie i telewizor z którego korzystamy. Ja u siebie mam za mało miejsca na to plus małe łóżko które w dodatku jest pod wiszącą szafką więc daje to dyskomfort. Poza tym nie lubię tu do mojego pokoju nikogo zapraszać bo czuję się z tym źle, ten pokój jako jedyny ma popękane ściany i ogólny ponury wygląd przez to że nie był remontowany od dobrych 15 lat... Co do tego czy tak było zawsze? Nie wiem ja to dostrzegałam od pewnego etapu życia ale od kiedy to zaczęłam dostrzegać miałam złe relacje z matką. Natomiast mam starszą siostrę która mi mówiła że dobrze pamięta jak matka na niej wywoływała presję, zmuszała do tego czego nie chciała robić i jak bolesne w sensie psychicznym to było więc domyślam się że tak musiało być od baaaardzo długiego czasu.
  7. Cześć. Jestem kobietą w wieku 20 lat, mieszkam z rodzicami w jednym sporym domu. Mój problem dotyczy matki która o wszystko się czepia. Generalnie wygląda to tak, sytuacja na świeżo, dziś uczepiła się mnie o bałagan w pokoju bo nie sprzątam ( a nie sprzątam bo nie czuje żadnego szacunku do tego miejsca mam tutaj tylko same złe wspomnienia w dodatku nie czuje się nawet jak w swoim domu ale czasem posprzątam jak uznam że muszę) ale do rzeczy, sama stwierdziła że mnie próbuje "zmusić" do sprzątania dlatego mam "zakaz" wchodzenia do innego pokoju ( pokój "gościnny" do którego wprowadzam innych jak przychodzą). Powiedzcie jakim prawem ona może mi dawać takie zakazy i wymagać żebym je szanowała skoro to przestrzeń wspólna? Kolejna rzecz, zdarza się to bardzo często, ona sama włazi mi do pokoju bez pozwolenia i bez pukania a potem się denerwuje bo ją oskarżam o nieszanowanie mojej przestrzeni prywatnej. Czy to normalne? A już nie wspomnę o przeszukiwaniu szafek żeby wyciągnąć moją kasę ( przez co teraz nie mam zupełnie nic a ciężko mi znaleźć jakąś pracę) Gdyby tego było mało, oskarżyła mnie a potem moją przyjaciółkę o kradzież pieniędzy na co nie ma dowodów a poza tym jesteśmy czyste i nic nie ukradłyśmy. Poraz kolejny czy to normalne? I kolejna rzecz, jak tylko zasugerowałam rozwiązanie poprzez psychologa to mnie zwyzywała od złych córek i wielce " o boże przecież to ona wyjdzie na tą złą bo tak przecież zawsze jest że ona to ta zła" i że to ja powinnam się leczyć ( owszem powinnam bo przez nią mam same nerwy i chyba nie wiele brakuje żeby popaść w depresję) co najgorsze ona nie pogada ze mną na spokojnie tylko się wydrze a potem robi z siebie ofiarę ( właśnie w taki sposób psychiczny że to ona ta zła dla mnie i wgl a przecież jest nie winna). Aaaa jest coś jeszcze! Jak nie posprzątam albo nie zrobię czegoś po jej myśli to zaczyna mi nagadywać że pokaże "mój syf" mojemu chłopakowi i przyjaciółce żeby wiedzieli czy naprawdę chcą z taką osobą " się wiązać" ( w znaczeniu związku i przyjaźni) jakby od tego zależało wszystko. Jeszcze jakby było mało serio przy chłopaku raz bezpodstawnie zrobiła mi awanturę o to i sama powiedziała że ma iść se zobaczyć jak nie wierzy. Jeszcze lepsze jest gadanie że mam se znaleźć innego chłopaka ( bez wyjaśnienia czemu) i inną przyjaciółkę bo na tej nie mogę polegać ( a nie raz mi pomogła bardziej niż matka) Macie jakiś pomysł jak sobie z tym poradzić na chwilę obecną kiedy jestem bez kasy? I czy serio ona jest nienormalna czy tylko mi się wydaje? Czy powinnam iść z tym do psychologa żeby mi coś zaradził albo ją wysłać?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...