Skocz do zawartości
Forum

Cezary23

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Cezary23

0

Reputacja

  1. Dziękuję za trud jaki włożyłaś, żeby mimo wszystko odpisać załączając screeny. Naprawdę dużo to dla mnie znaczy. Wydaje mi się na 90proc, że to właśnie przez tą głupią decyzję popadłem w taki stan w jakim jestem teraz. Wiem, że to postępowało przez ten czas od pierwszej sesji tatuażu u tego paproka. Cały czas o tym myślałem - pierwsza sesja była okropna, naprawde, to wyszło potwornie. Miała to być postać Zeusa i znajomi z pracy, koledzy mówili, że w życiu by do takiego tatuażysty nie poszli, często pytali - co to jest ? To było naprawdę do niczego nie podobne, ludzie mylili z twarzą Jezusa, jedni nazywali to po prostu dziadkiem albo mordą. Szybko chciałem dorobić t.zw „rękaw” żeby to się jakoś zlało, łudziłem się też, że można to jakoś poprawić no i tyle narobiłem, że nie mogę tego wytrzymać, nałożone kolejne warstwy to dodatkowe sesje usuwania bo tatuaż usuwa się warstwami. To jest naprawdę długi, kosztowny, bardzo bolesny proces choć ból w tym wszystkim to najmniejszy problem. Już wydałem 5 tysięcy a pewnie nikt by nie zauważył, że się to zmieniło. Wiem, że łatwo mówić komuś kto tego nie ma i ktoś kto to czyta myśli, sobie - idiota zrobił tatuaż a teraz płacze. Ludzie mają takie problemy, ostatnio na grupie usuwania tatuażu nawiązałem kontakt z 37letnia kobietą, żoną i matką dzieci, która zrobiła tatuaż z imionami dzieci i popadła w taki stan lękowy, że chciała się zabić bo nie mogla tego wytrzymac. A gdzie to co ona ma z tym co ja mam. Czesto słyszę, że to problem jest w glowie- że to nie tatuaż mnie gryzie w myśl o nim ale idąc tym tokiem rozumowania, wyjdę nagi na ulicę i też sobie przecież mogę pomyśleć, że to jest w mojej głowie, że ludzie się ze mnie śmieją. Tatuaz obracałem w żart, wiem, że wpłynęło to na moją psychikę i zmieniło osobowość. Jak można czuć się pewnie, jak dorosły facet z takimi bazgrołami na ręce ? Wydaje mi się, że podswiadomie udawałem głupca, którym nie jestem. Naprawdę nie mam siły już z tym walczyć, przerosło mnie to, cały czas czuję ucisk w głowie, naprawdę czuję takie napięcie czy lęk w całym ciele, nie potrafię się niczym zająć czy rozwijać. Tak jak pisałem usunięcie całkowite do gładkiej skóry jest praktycznie nie możliwe, mam tam wiadro tuszu, okropnie ciemne. Jest to droga w niewiadome tak naprawdę, oczywiście kliniki będą obiecywać, że usuną w trzy sesje bo i w takiej klinice byłem. Chyba najbardziej znana klinika na świecie z USA pokazują liczbę sesji do całkowitego usunięcia i przy tak ciemnym tatuażu to min 15 sesji oddalonych co 2-3 miesiące a rękę trzeba podzielić na 4/5 partii ze względu na obszar więc 50 sesji po tysiącu, nie wliczając rekonwalescencji bo 2 dni muszę się wzbronić od pracy. 50 tysięcy + 10tys zrobienie + najprawdopodobniej kolejne 10 na zrobienie czego co by to zakryło tylko po to żeby było to jakoś milsze dla oka + leki, psychiatra, wstyd przed ludźmi i rodziną, zmarnowane najlepsze młode lata na myślenie o tym paskudztwie i co ny było gdybym tego nie robił to dla mnie wystarczający powód żeby z sobą skończyć. Nie chce tak żyć, przerosło mnie to. Ja się poprostu zalewam potem jak stoję wśród ludzi z krótkim rękawem.
  2. No ale co robić w takiej sytuacji ? Bo to już naprawdę jest nie do wytrzymania. Mam podejrzenie adhd ale podobno teraz ten termin jest mocno nadużywany. Czuję, że muszę mieć wszystko na już, coś co jest odległe odpuszczam - np budowa domu, po prostu nie wyobrażam sobie tego procesu, który ma trwać latami, stanie w kolejce w sklepie jest nie do wytrzymania bo staje się nerwowy. Jeżeli powiedzmy faktycznie jestem adhdowcem - to co zmienię się? Psycholog np na jednej sesji omawiał mi budowę i zasadę działania mózgu za co wziął 150zl. O ile to jeszcze jestem wstanie zrozumieć tak byłem też wcześniej u innego psychiatry, który zaproponował hipnoterapie. Miałem zamknąć oczy, odprężyć się i baba zaczęła coś opowiadać, żebym wyobraził siebie obok domu, jakieś chmurki sobie wyobraził, ogólnie cyrk na kółkach, wzbraniałem się żeby nie parsknąć śmiechem podczas tego wszystkiego, policzyła od 10 do 1 po czym rzekomo miałem się wybudzić z stanu „hipnozy” i zapłaciłem za to wszystko chyba 550zl. Poczułem się jak jeszcze większy idiota. Moja mama zarabia jakieś grosze a ja za godzinę pierdol zapłaciłem 550zl zamiast dać jej czy wydać w jakiś bardziej sensowny sposób. Po co mi 500 tys ? A no dlatego, że celem życia mężczyzny wg mnie jest wybudowanie domu. Owszem mam nogi i ręce, żyje i jetem zdrowy, mam na swoje wydatki, nikogo nie zabiłem ani nie skrzywdziłem. Patrząc z tego punktu widzenia powinienem być bardzo szczęśliwy. Ale to wszystko jest jakieś dziwne, przytłacza mnie życie. Wiem, że zawsze byłem osobą nieszczęśliwą, zawsze czułem bezsens istnienia i jakoś. Czuję się nieudacznikiem życiowym, łatwo mną manipulować, nie mam swojego zdania i nie jestem asertywny, brakuje mi bardzo decyzyjności. Psycholog sprawi, że to się zmieni ? Mam ochotę po prostu zjechać z zagranicy, poszukać pracy na miejscu, może uda się znaleść pracę, w której zarobił bym z 7tys (może), dojdą wyżyty u psychologa - 600zl miesięcznie i sesja usuwania tego paskudztwa na ręce z 1500zl, zostaje 5, paliwo, jedzenie, może z 3tys uda się odłożyć, rocznie - 30tys. Mam wrażenie, że te bazdgroly na ręce po prostu mnie zmieniły, wpłynęło to na moja osobowość, czuję że nie jestem sobą.
  3. Witam. Może tutaj dostanę jakąś poradę jak życ. Mam 30 lat, czuje, że zmarnowałem całą młodość, nie jestem z siebie w ogóle zadowolony. Otóż moje życie to podejmowanie dziwnych, pochopnych decyzji. Po skończeniu szkoły - technik informatyk (była to dla mnie tragedia, nie cierpiałem tego profilu, dłużyło mi się strasznie, moim celem było ta szkole skończyć nie koniecznie z dobrym wynikiem). Po ukończeniu szkoły zrobiłem kurs operatora koparki- można powiedzieć rodzinny zawód, podjąłem pracę jednak świeżo po kursie moje umiejętności niebyły za duże i pociągałem tam parę miesięcy, zostałem zwolniony. Ogólnie moje życie zawodowe to wyglądało tak - parę miesięcy pracy po czym się zwalniałem bo zawsze mnie coś denerwowało, szukałem czegoś lepszego, bardziej dochodowego. Był roczny epizod z Niemczech, potem trochę pracy na miejscu. Zauważyłem, że mój maks w pracy to rok. Odkładanie pieniędzy szło mi bardzo powoli, zawsze miałem jakieś 10-20 tys na koncie, nie więcej. Trochę zarobiłem więc trzeba było wydac na jakieś pierdoly, nie miałem jakiegoś celu, tak po prostu żyłem, od weekendu do weekendu - żeby się napić pod korek, tak jest z resztą do dziś. Każdy dzień dobry wolny to okazja żeby się zachlać, a nawet i w dniu pracy zdążało się przesadzić z alkoholem. W wieku 25 lat tak naprawdę co miałem to samochód za 15tys i 15tys na koncie…. Poznałem wtedy pierwszą dziewczynę - do tej pory jakoś ze względu na swoją wstydliwość nie potrafiłem się do żadnej odezwać. Poznałem ją na portalu randkowym. Wiadomo z początku zauroczenie, było to fajne uczucie kogoś w końcu mieć. Dzięki niej pojechałem do Szwecji do pracy, do jej znajomych. Pojechałem w charakterze operatora koparki, praca była cudowna, zarobki świetne i super znajomi. Czułem się wspaniale, można było zarobić około 18tys za miesiąc pracy. Dalej nie miałem jakiegoś większego celu. Kupiłem samochód za 50tys, który okazał się nie wypałem, rok to tak naprawdę dokładanie co chwilę czegoś, finalnie dołożyłem 20tys w rok jednak udało się sprzedać bez większej straty, potem samochód za 120tys, drogie ubrania i gadżety ( no co ? Jeżeli zarabiam po 20tys to mnie nie stać ? Tak sobie myślałem). Po 2 latach firma się rozleciała, koparki trzeba było sprzedać i firma świadczyła tylko usługi w zakresie budowania hal stalowych, miałem wybór - albo się zwolnić albo pracować jako monter. Zacząłem pracować jako monter ? Szczerze ? Nie cierpię tej pracy ale jakoś tak zapuściłem korzenie i do dziś tu pracuje, zarobki też poszły w górę- można zarobić ok 22tys na rękę. Jednak te pieniądze gdzieś się rozchodziły, coś tak odkładałem ale tak jak powinnno to być. Moje uczucie po 2 latach do dziewczyny gasło - w końcu powiedziałem, że chyba musimy się rozejść. Dziewczyna nie mogła tego znieść, słyszałem jak płacze. Winę za decyzję zwaliłem na alkohol, jakoś tak żyjemy do dziś a ja dalej nie potrafię nic zdecydować- tak mi jest łatwiej. W weekend wolę isc napić się z kolegami a Ona tego nie cierpi. W wieku 25 lat jakos, zaraz na początku pracy w Szwecji zapragnąłem mieć tatuaż typu rękaw, oczywiście musiał być na już, terminy u dobrych tatuażystów były dla mnie za odległe. Znalazłem gdzieś jakiegoś tatuażystę, który miał termin za 2 tygodnie. Pierwsza sesja wyszła bardzo kiepsko ale jakoś wyparłem to z mojej psychiki, było to przedramię. W końcu jednak doszło do mnie - co ja takiego zrobiłem, przecież to jest okropne. Pojawił się problem - albo usunąć albo próbować to jakoś ratować, poszlem do innego tatuażysty dorabiając jakiś element - tak powstawał ten „rękaw” na końcu wizyta u trzeciego tatuaży, bardzo dobrego który dorobił cały rękaw, przy okazji poprawiając całośc. Finalny koszt - 10tys. Proces trwał jakos 4 lata. Nie byłem jakoś z niego zadowolony, ale obracałem to w żart. Pół roku po ostatniej sesji nie wytrzymalem, pojawił szły się stany lękowe, było to w pracy. W momencie zasypiania duszności i kołatanie serca, czułem sie psychicznie bardzo zle, uczucie smutku i lęku nie do opisania. Powiedziałem brygadziście, że muszę zjechać do domu, po prostu nie dawałem rady. Nie mogłem sobie wybaczyć tego błędu. To było najgorsze pół roku, przeleżałem w łóżku 2 miesiące, schudłem, płakałem, nie jadłem, pojawił się pisk w uchach i napięciowy ból głowy. Rodzina nie wiedziała co mi jest, wstyd było się przyznać więc powiedziałem co mnie tak gryzie- idiotyczny tatuaż. Kiedy stałem w podkoszulku przy ludziach myślałem, że nie wytrzymam, pociłem się. Po 2 miesiącach męczarni pojechałem do psychiatry, prawie powodując wypadek - po prostu ledwo kontaktowałem. Dostałem leki, po których jakoś się zebrałem do kupy. Był to naprawde potworny czas, w pewnych momentach chciałem się zabić bo myślałem, że nie wytrzymam tego lęku i tego wszystkiego. Myślenie o tym błędzie cały czas, codziennie, nie mam ochoty żyć. Nie potrafię sobie wybaczyć tego błędu. Teraz wiem co mnie tak gryzło przez ostatnie 5 lat. To było podświadome ukrywanie tego tatuażu. Poszlem też do psychologa - ale przecież on nie sprawi, że tatuaż zniknie albo go zaakceptuje, nie zwróci mi tych 5 lat krępowanie się. Usunięcie to zera jest raczej nie możliwe, ze względu, że jest on poprawiony i bardzo ciemniały, napigmentowany, raczej trzeba go będzie rozjaśnić na ile się da i przykryć czymś innym, chociaż zdecydowanie wolał bym mieć czystą skórę. Koszt usunięcia to kilkadziesiąt tysięcy, jestem po trzech sesjach a efekt prawie żaden… tych sesji będzie z 50 bo rękę trzeba dzielić na partie ze względu na duży obszar. Nie mam siły już z tym walczyć, nie chce wydawać tyle pieniędzy, odpuściłem siłownię bo i tak wyglądam jak ostatni cymbał z paskudztwem na ręce. Przestałem dbać o wygląd. Jest mi potworny wstyd. Czuję się nic nie wartym gownem. Niewiem co robić. Cały czas myślę o samobojstwie. Wieczne uczucie lęku jest nie do wytrzymania. Nie wyobrażam sobie życia z tym. Jest mi potworny wstyd, zawiodłem rodziców. Mama mówi, że tatuaż jest ładny żeby mnie pocieszyć chociaż wiem, że wolała by żebym go nie miał. Chłopaki, z którymi pracuje budują domu, mają żony i dzieci a ja w wieku 30 lat mam jedynie auto za 120tys i drugie tyle na koncie. Uważam to za potwornie mało. Powinienem mieć z 500tys bo przychód roczny to ok 180tys a pracuje tu już 5 lat. Nie chce żyć jak nieudacznik, każdy dzień to piekło. Czuję, że przyjdzie jakiś moment i z sobą skończę jednak mamie by chyba pękło serce. Czuję, że nic dobrego mnie nie spotka. Psycholog to po 7mii wizytach to zbieranie wywiadu i jakieś glupie gadanie. Po prostu wizytach mam podejrzenie adhd(ale do tej pory nie potwierdzone w 100procentach)Mam wrazenie, ze naciąga mnie na kasę i nie widzę w tych wizytach jakiegoś powodzenia. Wiem, że nie robiąc tego paskudztwa na ręce bym był teraz całkiem innym człowiekiem, może to on gryzł mnie podświadomie i przez to nieracjonalnie wydawałem pieniądze. Czuję się kompletnym nieudacznikiem. Nie chce mi się żyć
  4. Witaj kolego. Jak tam u Ciebie sytuacja ? Jestem w dokładnie tej samej sytuacji i w podobnym wieku. Niewiem co mnie tknęło do zrobienia tego paskudztwa na ręce. Mam calutką rękę wytatuowaną w idiotyczny sposób. Byłem na paru wizytach usuwania ale to jest straszna męka, sesji pewnie z 10 na partie zabiegów będzie z 50 ze względu, że ręka będzie podzielona na 5 części. Wystarczy jeden źle przeprowadzony zabieg żeby coś się poparzyło bądź pigment zostanie stopiony i zostanie nam na zawsze. Będzie to wyglądało jeszcze gorzej. Przeklinam ten dzień, że zapragnąłem mieć ten idiotyczny tatuaż. Wiem, że gryzło mnie to przez ostatnie 6lat aż w końcu nie dałem rady, pojawiły się stany lękowe, ciężką depresja, leżałem 2 miesiące w łóżku, nie jadłem, okropnie schudłem. Wiem, że byłbym innym człowiekiem gdybym tego nie zrobił. To nie jest życie. 2 razy byłem prawie pewny żeby się zabić i niewiem czy tego nie zrobię bo życie w ciągłym lęku i stresie, myśląc o tym cały czas jest okropne. Jeżeli nawet uda się to usunąć za 3-4-5-6lat, będę miał wtedy z 35 lat i jak żyć z myślą, że straciłem najlepsze lata życia przez to coś. Chodziłem na siłownię ale odpuściłem. Tak samo leżę i myślę, ostatkami sił chodzę do pracy
  5. Czy przyjmując leki asertin, trittico i ketilept można podjąć się laseroterapii ? A konkretniej laserowego usuwania tatuażu ?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...