Mam powazny problem, z bratem i rodzicami.
Nie mieszkam w Polsce, a jak bylem 3 miesiace temu w Polsce na swieta wywolalem dzika awanture z rodzina, ze ojciec chcial wzywac na mnie policje. Jednak to chyba powinienem wezwac policje, jak odkrylem ze moj braciszek spieniezyl moje zbiory numizmatyczne, przy wspoludziale rodzicow.
Moj mlodszy braciszek to oczko w glowie rodzicow, ja zawsze slyszalem, ze dam sobie zawsze rade, ze mam z gorki zas jemu biednemu zawsze pod gorke, to ze on nie ma pracy to jes winny rzad, politycy, zydzi, masoni, iluminaci, pazerni kapitalisci, co chca go tylko wykorzystac. On "nie bedzie byle robolem" i mawia ze za mniej jak 5000 na reke to on z wyrka nie wstanie, a najlepiej by mu pasowalo byc dyrektorem za conajmniej 10000 na reke, sluzbowym autem i seksowna sekretarka, przy czym ledwie skonczyl liceum, ledwie zdal mature, odbebnil jakis staz pracy z urzedu pracy, i zadna praca sie mu nie oplaca bo to wyzysk. Zyje z rodzicow a oni ochocza daja mu pienaidze na imprezki, piwo, dziewczyny. Nocami imprezuje, wraca pozno, spi do poludnia, gra w gry na kompie - ot jego zycie.
Ja zarazilem sie "zbieractwem" jak to oni nazywaja w dziecinstwie, dziadek dal mi klaser i iles starych znaczkow i monety, warte one duzo nie byly ale byly ciekawe. Potem wujek kolegi co to byl marynarzem, dawal mi rozne banknoty i monety z roznych egzotycznych krajow swiata. Jak doroslem i zarabialem na siebie to zaczleem kupowac srebrne i zloty monety, handlowac tym, wyjezdzalem do pracy za granice. Teraz jak wrocilem okazalo sie ze wiekoszsc z mojej kolekcji brat sprzedal w lombardzie i przez internet za bezcen a pieniadze rozeszly sie na modne ubrania, buty, piwko, papieroski, imprezki, dziewczyny i marichuane tez popala. Podobno ale pisze podobno bo nie jestem pewien na 100%, tylko plotki slyszalem od znajomych, ze brat mial jakas sluczke "pod wplywem" i musieli sprawe jakos wyciszyc, zeby nie bylo policji i ubezpieczalni i musieli cos tam komus placic. Oni twierdza ze to glupoty wiec nie wiem jaka prawda. Mozliwe ze wtedy zaczeli sprzedawac moje monety.
Szkoda opisywac co mialem, ale zlote 5 rubli z ostatnim carem Mikolajem, austrowegierski zloty dukat Franciszka Jozefa, zlote 5$ z 1880, krugerrand, zlote i srebrne monety okolicznosciowe NBP, rozne srebrne i miedziane talary, krajcary, grosze i szelagi wybite za roznych krolow i cesarzy. Calosc spokojnie warta ponad 15000 pln, zostawil tylko najmniej warte egemplarze. Rodzina uwaza ze ja sie urzadzilem za granica i w zasadzie mialem "nie wracac" a mlodemu bieda, pracy nie ma, dziewczyny szuka.
Szalu dostalem, cale swieta chodzilem jak opetany, przy wyjezdzie powiedzialem starym ze tak mlodego wychowali, ze jeszcze dom razem z nimi sprzeda a jak oni nie beda sie mieli gdzie podziac to niech nie przychodza do mnie. Mlodemu powiedzaialem, ze jak wyladuje na ulicy to ode mnie kawalka chleba nie dostanie za to co mi zrobil. Rodzice dali mi do zrozumienia, ze jak bym podal brata na policje to juz do domu rodzinnego nie mam po co wracac, wyrzekna sie mnie na zawsze.
Od 3 miesiecy wszystko sie we mnie przerwaca, znajomi widza co sie ze mna dzieje, ale im nie mowie, pije duzo piwa, mam bezsenne noce, depresja mnie ogarnia, ze tyle lat mojego zbierania, szukania, a brat to potraktowal jak swoje, sprzedal za bezcen a pieniadze przepuscil, to nie tylko monety byly ale klaser znaczkow, chociarz nie byly duzo warte, kilka starych ksiazek jakie wygrzebalem na targach staroci, ksiazki 100-150 letnie, nie wiadomej wartosci, moj zestaw Denon, stary to stary, ale dobry, wyprzedal to bo uwazal ze "ja juz nie wroce zza granicy" mi to "nie potrzebne."