Skocz do zawartości
Forum

Katarzynka

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    kk

Osiągnięcia Katarzynka

0

Reputacja

  1. witam. Mam powazny problem i jesli nic z tym nie zrobie to naprawde zle sie to dla mnie skonczy. Z natury jestem osobą niesmiała - tak było od zawsze, rodzice albo tego nie zauwazali albo nie chcieli tego zauwazac i....nie pomogli mi w tym. Za kazdym razem jak nie mogłam sie wysłowic w kontaktach z innymi dzieciakami, dzisiaj w kontaktach z dorosłymi, słyszałam "przestan sie wygłupiac i zacznij w koncu rozmawiac bo jak bedziesz tak milczec to nikt nie bedzie sie z toba zadawał i bedzie iał cie gdzies" - i tak niestety jest do dzisiaj. Mam 23 lata i nie potrafie rozmawiac z ludzmi, wrecz panicznie boje sie nawiazywac nowe znajomosci, albo rozmawaiac z kims kogo znam - zawsze pojawia sie wtedy ta okropna pustka w głowie i cos w głowie szepcze mi "no powiedz cos...jestes beznadziejna bo nie da sie nawet z toba porozmawiac". Przez to wszystko panicznie boje sie chodzic do obecnej pracy - z ktorej rezygnuje kazdego dnia; kazdego dnia musze sie zmuszac zeby wstac do pracy a uczucia jakie mna wtedy targaja sa po prostu nie do opisania. Przez ostatnie poł roku na bezrobociu siedziałam w domu w ktorym tak naprawde czuje sie najlepiej> chodzialm na rozmowy kwalifikacyjne na ktorych zjadał mnie stres i przez to nie zowsze mogłam zaprezentowac sie z jak najlepszej strony. czasami w duchu modliłam sie zeby ni dostac danej pracy jesli juz pojawiła sie na to szansa, a czasami po prostu nie miałam nawet odwagi zaniesc do pracodawcy głupiego cv i w domu zwyczajnie zmyslałam historyjke ze owszem byłam, rozmawaiłam i kazano mi czekac na telefon. Do tego od dłuzszego czasu zyje tak jakby na siłe - wszystko nie ma dla mnie najmniejszego sensu, niewiele rzeczy mnie juz cieszy i powoli odcinam sie od otaczającej mnie rzeczywistosci. Od bardzo długiego czasu jestem coraz czesciej przygnebiona, nie mam ochoty do robienia czegokolwiek, zamykam sie sama w swoim pokoju i wgl darze do tego aby egzystowac w samotnosci. od trzech lat, kiedy to skonczyłam szkołe sredia, moje zycie stanelow miejscu - ze studiów zrezygnowałam po dwoch miesiacach bo....mimo szczerych checi nie potrafiłam dogadac sie z innymi osobami z mojej grupy ;-( i od tamtej pory stoje w miejscu, nie potrafie niczego zrobic ze swoim zyciem. Nie potrafie dogadac sie z rodzicami - głowinie z mama z ktora nigdy nie miałam dobrego kontaktu i ktora nigdy nie umiała ze mna rozmawaic o moich problemach, zawsze ze wszystkim zostawałam sama. raz, dosłownie raz postanowiłm sie przed nia otworzyc i opowiedziałam jej o tym co mnie trapi i co? usłyszałam tylko ze PRZYNOSZE JEJ WSTYD - nigdy tych słow ani tonu w jakim zostały wypowiedziane nie zapomne - Boze przeciez nikogo nie okradłam, nikogo nie zabiłam, nie oszukałam ani nie wiadomo co a przynosze jej wstyd bo co? bo jestem niesmiała i boje sie rozmawiac z innymi? Bo mam problemy i sobie z nimi po protu nie radze? Od jakiegos czasu zaczeły nekac mnie mysli samobojcze do tego stopnia ze zaczełam pisac listy samobijc ze, zaczełam obmyslac w jaki sposob to zrobie, gdzie i co bedzie jesli i sie uda albo nie uda? Moze wreszcie wtedy ktos zwrocił na mnie uwage ? Ze ja naprawde potrzebuje pomocy, ze cos jest nie tak? Nie mam ochoty juz zyc, zazdroszcze innym ich zycia a swojego zycia i samej siebie nie nawidze z całego serca i gdybyto bylo mozliwe to chetnie oddałabym swoje zycie komus kto naprawde na nie zasługuje i bedzie je szanowal. Ja juz nie chce zyc, ciagle szukam jakiegos rozwiazania, probuje sie zmienic ale im bardziej udaje kogos innego tym bardziej inni ode mnie sie odwracaja. Co prawda mam najlepsza na swiecie przyjaciółke na ktora moge zawsze liczyc, ale ona tez ma mnostwo swoich problemow. mam garstke znajomych z ktorymi od czasu do czasu sie spotkam ale oni tez czesto maja mnie gdzies. Nie nawidze siebie za to jaka jestem i za to jaka nie jestem i byc nie potrafie - kurcze czasami nawet zazdroszcze mojemu psu ze po prostu jest psem, to juz jest chore. tyle miałam planow i marzen, tyle chciałam w zyciu zrobic i osiagnac a teraz to wszystko marnuje, nie robie nic. brakuje mi motywacji, wsparcia, zaangazowania, woli walki, determinacjii checi działania. W tej całej rzeczywistosci czuje sie cholernie samotna do tego stopnia ze w głowie stworzyłam swoj własnz swiat gdzie nie mam tych wszystkich problemow ze soba, mam tam przyjacioł, fajna prace, jestem akceptowana przez innych i potrafie rozmawiac z innymi. Czasami tak bardzo w tych marzeniach odrywam sie od rzeczywistego zycia ze nie potrafie rozroznic ktory z tych dwoch swiatów jest tym swiatem prawdziwym. Do tego wszystkiego ciagle dreczy mnie uczucie ze jestem ciezarem dla innych, dlatego jesli tylko moge nie wchodze nikomu w droge, staram sie nie prosic innych o pomoc ani prosic o cokolwiek - czuje ze po prostu przeszkadzam. Napisałam duzo, ale to i tak nie wszystko co chciałam tu opowieziec; mam wrazenie teraz na koniec jakbym opisywała zupełnie inna osobe a nie siebie. nie mam siły juz tak dalej zyc, wgl nie mam siły zyc.... POMOCY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...