Skocz do zawartości
Forum

Amy56

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Warszawa

Osiągnięcia Amy56

0

Reputacja

  1. Moi rodzice wychowali mnie na osobę zbyt ufną, wrażliwą. Każdemu potrafię wybaczyć najgorsze świństwa to co on zrobił w porównaniu z tym co już niektórym wybaczyłam, to nic. Idę przez świat z ufnością dziecka, dosłownie. Kiedy widzę, że ktoś ma problem, każdemu chciałabym pomóc, nawet kosztem siebie. Może to mój problem.
  2. Tęsknię za człowiekiem z którym przez te dwa lata przeżyłam wiele wspaniałych chwil. Napisałam, że tylko raz był w takim dołku i z niego wtedy wyszedł. Oprócz tego, że ma takie teraz problemy ze sobą, jest osobą uczynną, dobrą, miłą, chętną do pomocy każdemu. Wszyscy z mojego otoczenia są w ogromnym szoku, że nie jesteśmy ze sobą. On wykazuje wszystkie objawy "bohatera" z syndromu nie tyle może co dda, co ddd. Czy tacy ludzie jak to zostało określone "popaprani" nie zasługują na wsparcie, kiedy sami nie mogą ze sobą poradzić? Wiadomo, że nieprzygotowani ludzie nie pomogą takim osobom, nie wyciągnę go tego, ale czy w tak ciężkich chwilach powinni być opuszczeni i sami? Wciąż nie dopuszczam do siebie myśli, że to koniec, czuję się okropnie źle, nie wiem czy teraz ja nie potrzebuje jakiejś profesjonalnej pomocy.
  3. Nie decydowałam o wszystkim w związku, no właśnie to było wspaniałe, że był moim partnerem, przyjacielem i wszystko nam się układało, wiadomo, że się czasami kłóciliśmy, ale nigdy to nie były poważne kłótnie. On bardzo się starał, ale jego rodzice na niego mocno naciskają w takich kwestiach jak odpowiedzialność, praca, ułożone życie, zacznij z kimś być jak już najlepiej masz stałą pracę, dom i możesz się oświadczyć. Sami natomiast już dawno nie są ze sobą. My byliśmy dwa lata ze sobą, a dla jego rodziny to już tak poważny związek w którym trzeba się oświadczyć. Według nich powinien mieć też ukierunkowaną przyszłość, wiedzieć co chce robić, dążyć do celu i sukcesu za wszelką cenę i zarabiać 15 tysięcy. Wydaje mi się, że poczuł taki nacisk z ich strony, że naprawdę się pogubił, bo mu powiedzieli, że już ma dwadzieścia pięć lat i co dalej? Gdzie to ustatkowanie jego?
  4. No właśnie gdyby powiedział mi, że ma kogoś albo że mnie nie kocha, byłoby mi ciężko na pewno, ale dostałabym jasny przekaz, który byłby mimo wszystko łatwiejszy do przyjęcia. On nie powiedział, nie kocham Cię. Jeszcze dwa tygodnie temu byliśmy na wakacjach i było wszystko w porządku, to jest ogromny szok jak z dnia na dzień, ktoś odchodzi i tak naprawdę nie wiesz dlaczego. Bo ja nie wiem, on siebie zagubił już nie pierwszy raz, ale wtedy tak się nie zapętlił w swoich myślach, nie uciekł w pracę. Teraz chciał się spotkać, ale przekładał te spotkania, ze względu na pracę, aż w końcu ja nie wytrzymałam i powiedziałam, żebyśmy porozmawiali przez telefon. Ta rozmowa w ogóle zaczęła się tak jakby wcale nie chciał kończyć tego związku tylko potrzebował czasu na przemyślenia, jakąś próbę poznania siebie na nowo. Czy z takich powodów ludzie się rozstają? Czy to nie jest zbyt proste i banalne? Że nie staramy się nawet zawalczyć o coś, co przecież było dla nas ważne do niedawna? Nie mam zamiaru mu się narzucać, nie dzwonię, nie piszę, ale jestem w kompletnej rozsypce. Nie wiem jak można powiedzieć bardzo Cię kocham, by za pięć dni zakończyć związek. Czytałam o ludziach z dda, on wydaje się mieć ten syndrom, przynajmniej większość cech się zgadza i dużo dziewczyn, które miały chłopaków z dda opisywały, że właśnie tak zakańczali związki. Z dnia na dzień.
  5. Ale czemu mam pozwolić mu odejść, jeśli nie stało się nic złego? Nie powiedział też, że mnie nie kocha i że jest pewny tej decyzji. Ja nawet nie wiem, nie rozumiem dlaczego się ze mną rozstał. Przecież często nie wiemy czego chcemy w życiu, zmieniamy się też wielokrotnie, nie jesteśmy tacy sami, to chyba normalne, że czasem czujemy się zagubieni i nie wiemy kim jesteśmy..Czy wtedy trzeba rezygnować z związku w którym się jest?
  6. Po prawie dwóch latach związku, odszedł ode mnie. Z dnia na dzień, pojechał do rodziny na weekend, porozmawiał z mamą i tatą, wrócił i koniec. Jeszcze w czwartek tydzień temu, zapewniał mnie, że mnie bardzo kocha. Natomiast następnego dnia był chłodny, nieprzyjemny i zamknięty na jakąkolwiek rozmowę. Po powrocie od nich rzucił się w wir pracy, ostatnio bardzo dużo pracował i nie robił nic poza tym. Podczas rozstania powiedział mi, że pracuje tak dużo bo nie może znieść swoich myśli, że po takim czasie traktuje mnie poważnie i powinien wiedzieć co chce mi dać, jak ma wyglądać nasza przyszłość, a on nie wie kim jest, jest nieszczęśliwy, do czego dąży, jaki jest jego cel, dlatego musi się ze mną rozstać. Jest mi tak źle, nie umiem sobie w żaden sposób z tym poradzić, gdyby powiedział, że mnie kocha i nie chce ze mną być i że to jest decyzja, której jest w stu procentach pewny. Powinnam dać mu czas? On jest przekonany o swojej racji, przekonany, że postępuje odpowiedzialnie i dorośle. Ja sama teraz czuje się jakbym rozpadła się na milion drobnych kawałków, nie wiem jak może on się czuć, wydawał się chłodny i bez emocji gdy kończył tą relację (przez telefon!). Powinnam o niego walczyć? Czy pozwolić by poszedł swoją drogą i męczył się dalej z przeszłością, swoimi emocjami, zasadami i ogromnym poczuciem odpowiedzialności? Wydaje mi się, że ma syndrom dda, jego przeszłość, rodzina i wszystkie cechy charakteru o tym świadczą. Naprawdę go kocham, był ucieleśnieniem tego czego potrzebowałam w związku, nawet z wadami, miał tyle cech. które odpowiadały moim wymaganiom. Cały czas czuje się tak jakbyśmy wcale się nie rozstali, jakby mój mózg nie przyjmował tego do wiadomości, że nie odzywa się do mnie, bo już nie jesteśmy razem, a osoby, które nie są ze sobą nie muszą do siebie dzwonić i pisać. Jestem w kompletnej rozsypce, kocham go, nie zrobił niczego żebym przestała go kochać, więc jak mam odpuścić? Jak mam przestać go kochać? Wiem, że jest uparty i że jak jest przekonany o racji swojego postępowania to nic tego nie zmieni, nawet jeśli wciąż mnie kocha, ale jednocześnie wie, że jego decyzja jest słuszna to nic z tym nie zrobi. Zamęczam się tym na nowo, wciąż i wciąż. Nie chce kochać w swoim życiu kogoś innego, bo znalazłam kogoś kto odpowiadał temu czego szukałam. Proszę pomóżcie, bo zwariuje
×
×
  • Dodaj nową pozycję...