Skocz do zawartości
Forum

maniek0112

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez maniek0112

  1. Chciałem po prostu to z siebie wyrzucić dlatego tu napisałem, nie oczekiwałem odpowiedzi, mimo to dziękuje że chcieliście w ogóle mi odpisać oraz za chęć pomocy. Szczerze to sam nie wiem czego chcę. Może los pokaże mi co będzie dalej, pomyślę głęboko o tym co do mnie pisaliście, Macie racje Moje życie mój wybór. Dobranoc
  2. Każdego dnia mam ochotę żeby to był już mój ostatni dzień. Ciągle uczucie cierpienia i pustki wewnątrz sprawia że już nie daje rady żyć. Każdego dnia zakładam niewidzialną maskę, przez która nikt nie widzi co ja tak naprawę czuję. Nikt mi nie może pomóc. Od prawie 1.5 roku mam myśli samobójcze, sam nie wiem co mnie przed tym powstrzymuje bo ja śmierci się nie boje. Zazdroszczę ludziom którzy się na to odważyli i mają swoje problemy z głowy. Jestem i czuje się samotny nie potrafię się odnaleźć wśród nowych ludzi, w sumie to chyba nawet nie lubię przebywać z ludźmi, a co mam dopiero powiedzieć o znalezieniu dziewczyny czy założeniu rodziny. Nigdy w życiu nie miałem dziewczyny. Gdy widzę szczęśliwe pary, rodziny z dziećmi czuje w środku smutek i chce mi się płakać. Jestem introwertyczny, nieśmiały i zamknięty w sobie przez co jeszcze bardziej nienawidzę życia. Denerwuje mnie to że mam już prawie 25 lat a wyglądam na 17-18. Mimo kilku "znajomych" jestem sam, bo nikt nie chce albo nie ma czasu się ze mną zobaczyć. Ludzie taktują mnie jak powietrze, zawsze jestem gdzieś na szarym końcu. Zostając sam z osobą lub osobami których nie znam nie potrafię rozmawiać z nimi nawet o byle czym, po prostu milczę. To zdarza mi się także gdy już jakoś uda mi się spotkać z moimi znajomymi. Nie potrafię znaleźć osoby którą bym pokochał i która by mnie pokochała. Zawsze marzyłem o rodzinie i dzieciach ale na marzeniach się tylko skończy bo chyba nie dożyje do tego czasu. Bardzo brakuje mi wsparcia ze strony kogokolwiek, kogoś kto by potrzymał na duchu pomógł, nakierował, pocieszył czy doradził cokolwiek. Mam dosyć toksycznych rodziców którzy cały czas starają się mnie kontrolować i na nic mi nie pozwalają a przecież jestem już dorosły. Mam dosyć tego że cały czas muszę się meldować gdzie jestem i co robię. Wszystkie moje plany i pomysły są przez nich kasowane. Wywierają na mnie poczucie winy. Ciągle się kłócą o jakieś pierdoły nie mogę już tego dłużej słuchać. Mam dosyć tego że pomimo nieuleczalnej (nie śmiertelnej) choroby ojca matka nie potrafiła się zmobilizować żeby zaleźć jakąś robotę by jakiś ten pieniądz był, zamiast tego liczą na zasiłek i państwo które nic tak naprawdę nie pomoże. Część pieniędzy które ja zarobie idą na dom i utrzymanie, przez co nawet nie mogę się wyprowadzić (znów przeklęte poczucie obowiązku i winy) Mam dosyć siostry która pomimo wyprowadzki i zamieszkania z mężem dosłownie odcięła się i ma w dupie wszystko co się dzieje. Ja osobiście zdaję sobie sprawę z tego że ma swoje potrzeby i wydatki ale to niesprawiedliwe że ja zostałem z tym wszystkim na miejscu, tak się chyba nie robi. Mam dosyć Ojca który traktuję moją matkę jak szmatę, tego że pomimo moich starań w jego oczach zawsze byłem nieudacznikiem, liczyła się tylko moja starsza siostra i to ona zawsze była na 1 miejscu. Nie mam z nim dobrego kontaktu, w ciągu dnia zamieniamy tylko kilka słów mimo tego że mieszkamy razem. Z matką pomimo że mam delikatnie lepszy kontakt też jest źle bo najchętniej zamknęła by mnie w słoik i postawiła na półce. Jestem już zmęczony tym pojebanym światem i tym co się na nim dzieje. Mam dosyć hejtu, niesprawiedliwości, wojen, polityki, wszelkich religii. Nie mam żadnego celu w życiu, żadnej satysfakcji z niego a jedyne co czuje to nędzna wegetacja. W życiu odnoszę prawie same porażki. Brakuje mi pewności siebie. Mam problemy z podejmowaniem decyzji. Nie potrafię skończyć tego co zacząłem np. moje prawo jazdy na motor. To chyba jedyna rzecz na której mi najbardziej zależało a i tego nie potrafiłem skończyć. To chyba prawda że jestem nieudacznikiem życiowym. Boję się przyszłości. Czasami pogrążam się w rozmyślaniu dlaczego istnieje, jaki jest powód tego że żyje, przecież mogłem się nie urodzić, a jednak mam tą głupią świadomość przebywania na tym przeklętym świecie. Nie chcę i nie mam po co ani dla kogo próbować się zmieniać. Każdego dnia ciężko mi się podnieść z łózka, czuję się zmęczony, wyczerpany i zrezygnowany, jak by ktoś na sile utrzymywał moje ciało przy życiu. Nie chce mi się nic robić. Często bywa że nie sypiam w nocy lub uda mi się zasnąć na 2 - 3 godziny. Odnoszę wrażenie że dni zlewają się ze sobą a kolejne miesiące i lata uciekają mi przez palce. Mam już dosyć chce żeby to życie się w końcu skończyło. Nie obchodzi mnie co będzie dalej. Nie mam już siły zmagać się z tym każdego dnia, czasami emocję we mnie są tak silne ze mam ochotę sięgnąć po jakieś prochy albo narkotyki. Nie wiem czemu to pisze być może dlatego że nie mam jak i komu tego wszystkiego powiedzieć. Czuje że pozostaje mi tylko czekać na to aż moje życie pewnego dnia dobiegnie końca. Dziękuje jeżeli ktoś przecztał to do końca. Mariusz
×
×
  • Dodaj nową pozycję...