Już nie mam siły. Nie jestem młoda, choć na swój wiek - nie wyglądam. Nie mam rodziny. Nikogo. Wszystko się zabrało na "tamten świat" albo gdzieś rozsiane, dziwna to była rodzina, w której wychowywałam się. Mam koszmarne długi i choć miałam pomysł, aby z nich wyjść - obecnie - straciłam siłę. Móją siła był człowiek, partner, nie byliśmy ze sobą długo. Półtora roku? Ale bardzo go pokochałam. On mnie nie zechciał dłużej. Musiałam sprzedać chatę. Zostałam z niewielką w sumie forsą, czekając na mieszkanie od miasta i wynajmując mieszkanie. mam niezły, kreatywny zawód ale - kreatywny. A tu głowa - pustka. Mam osobowość typu Borderline. To mnie i innych - zamęcza. Nie przeszłam terapii, to nie tabletki chodzi... Ktoś, którego zawód łączy sie z pisaniem, kreacją, twórczością, kto jest wypalony - to wyrok. Nie mogę pracować, myśleć. OStatnia porażka z tamtym meżczyzną, który, prawdopodobnie ma to samo zaburzenie ale forsę, rodzinę kompletnie inna sytuacja - wyprosił mnie ze swojego domu choć umowa była inna. A mianowicie taka, że jednak naprzód coś dla siebie znajdę. No i tak. Dlatego wyję obecnie z żalu i lęku. Do lekarza psychiatry nie mam po co chodzić. Do Krakowa nie mogę, bo nie można mieć tzw spraw sądowych, a ja je będę miała niestety. Frankowiczka. Pozdrawaim Was, dzieki, że mogłam to napisać. Przynajmniej. Życzę Wam szczęścia.