Mąż zajmuje się domem i dziećmi bardzo dobrze, własnie dlatego jestem z nim tak długo. Nie potrafiłam rozdzielić ich. Mąż uważa, że mnie kocha, i dlatego jest taki. Kontroluje mnie na każdym kroku, nie pozwala wychodzić z domu, izoluje od najbliższych osób. Wytyka mi, że do niczego się nie nadaje, myślę, że po to, aby pokazać, że bez niego nie dam rady. On ma dobrą pracę, jest inteligentny. Przrz lata zarzucałam sobie, że nie mam prawa narzekać, ale ostatnio to przybrało na siłę. Wmawia mi, że go zdradzam. Kiedy się maluję, albo że widziano mnie gdzieś z kimś, gdzie nigdy nie byłam. Po awanturach płacze i lituje się nad sobą, oczekując, że go będę pocieszać. Nie bije mnie, ale kiedy jest w domu, boję się o każde słowo. Czasami z jednego mojego niefortunnego zdania robi się awantura, że go zdradzam. A ja nawet nie mam siły, żeby myśleć o jakiejkolwiek zdradzie. Pozornie wszystko wydaje się ok. Ludzie uważają, że mam super męża. Ale ja czuję się coraz bardziej osaczona. Jeszcze walczę o siebie, ale jak długo?