Mam zdiagnozowana nerwice, na ktora sie leczylam, po tym dala mi spokoj na dwa lata. Od połowy lutego, chyba zaczęła wracać. Zaczęło sie od zwyklego stresu az w koncu zamienilo sie w przerażenie. Ostatnie dwa tygodnie są bardzo dziwne. Mam objawy takie jak: osłabienie, zawroty głowy, trudnosci w oddychaniu, szybkie bicia serca, napiecie miesni, luzne stolce, cały czas chce mi sie płakać z bezsilności, bole w roznych miejscach, a to pod pachą, a to na srodku klatki piersiowej, a to w nadbrzuszu. Te bole charakteryzuja sie kluciem lub pieczeniem przez 2-3 sekundy i przestaje, ale dzieje sie tak kilka razy dziennie. Oczywiscie nakrecam sie ze to najgorsze choroby tego swiata zostały zesłane na mnie i umieram. Robilam morfologie w zeszlym tygodniu i wyszło wszystko idealnie. 28.04 mam wizyte u laryngologa, jeszcze zastanawiam sie czy nie zarejestrować do kardiologa. Psychiatre mam na 30 maja. Ale reasumując, czy te objawy ktore mnie dotknęły mogą oznaczać nerwice?