Skocz do zawartości
Forum

Man19

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Miasto
    Polska

Osiągnięcia Man19

0

Reputacja

  1. Ta, dzięki za sensowne odpowiedzi...
  2. Witam. Mam 19 lat. To mój pierwszy wpis na forum i nie wiem jak zacząć więc zacznę od początku. W bardzo młodym wieku zacząłem palić papierosy (ok. 12 lat) byłem głupi popełniając taki błąd, jednak od kilku miesięcy już nie palę i jestem z tego bardzo dumny. Po prostu czułem, że umieram fizycznie. Osłabiona kondycja, napady kaszlu, ciągły katar, bóle gardła i tego typu dolegliwości związane z paleniem. Podkreślam, że byłem normalnym dzieckiem "starego pokolenia". Koledzy, podwórko, wojny na kije i tym podobne rzeczy, ale nie oto w tym wszystkim chodzi. Następnie na mojej drodze pojawiła się kolejna "rozrywka", którą prawie przepłaciłem życiem - dopalacze. Kolega mówił, że palił marihuanę,że w fajny stan się można wprowadzić. Trochę sie bałem szukać marihuany (u dealerów) bo miałem w tedy ok. 15 lat. Szukaliśmy czegoś legalnego i podobnego. Trafiły się dopalacze. Boże, do tej pory nie mogę sobie wybaczyć tego błędu, choć minęło już kilka lat. Paliłem to praktycznie dzień w dzień, fajnie było, trochę brzydko pachniały ale dało się przyzwyczaić, szukaliśmy pieniędzy na haj i paliliśmy to nikomu nie szkodząc tylko sobie. Stany depresyjne, euforii... To wszystko zależało od... sam nawet nie wiem od czego, to było takie zmienne. Mój kolega kupił kiedyś 4 opakowania, które w ciągu 2 godzin wypaliliśmy i.... nic ! Dzień wcześniej i kilka miesięcy wcześniej 1 opakowanie starczało nam na 2 dni. Poszliśmy do naszej "Kanciapy" gdzie kolega gorzej się czuł, mowił że umiera. Może brzmieć śmiesznie ale tak nie było. Po ok 2 godzinach mu przeszło i rozeszliśmy sie do domów. W czasie, gdy zażywałem dopalacze czułem się otępiały, bez siły, zapominałem wszystko, co zapamiętać miałem, pojawiały się trudności z wymową, czułem, że w mojej głowie nic nie ma (może faktycznie nie było) i za razem jest coś, co się w niej nie mieści i muszę to uwolnić. Trochę mi to przeszkadzało, lecz z biegiem czasu przyzwyczaiłem się do tego. Najgorszy był ostatni raz, gdy to paliłem (świadomie). Wypaliłem sam dość dużo, a to wszystko przez zerwaną młodzieńczą miłość. Wróciłem do domu i starciłem przytomność na jakąś chwilę. Zapomniałem o tym i usiadłem na łóżku, wymiotowałem. Nagle ostry, wręcz piekielny ból klatki piersiowej, nie mogłem oddychać, nic nie widziałem, poza takim szarym tunelem a na jego końcu widziałem skurczony obraz otoczenia, niesamowie głośny szym w uszach zlewał się z powolnym i bolesnym biciem serca. W tedy czułem, że moje serce skleja się i nie może odkleić. Z każdym takim powolnym uderzeniem serca żegnałem się z życiem i ciszyłem się gdy ponownie zabiło. Coś takiego trwało ok. godziny. Rodzice wrócili, poszedłem z nimi na SOR, lekarz stwierdził stan pozawałowy, pomyślałem "aa tak, głupoty gada, ale palić tego już nie będę" i dzięki Bogu ani razu od tamtej pory tego nie palę. Z kolegami nie mieliśmy co robić, bo każy z nas już tego nie palił. Minęło kilka miesięcy gdy sięgnąłem po marihuanę. Strasznie się bałem zapalić, ale też chciałem, po prostu szułem taką potrzebę. Było dobrze. Dwa razy miałem podobny objaw jak po dopalaczu, ale to tylko dla tego, że kolega kupił mieszankę marihuany z dopalaczem a o tym nie wiedziałem. Na osiedlu zostałem rasowy rastamanem, a w mieście każdy, nawet policja i powiedziałbym że prezydent wiedział, że palę tak dużo, że za kilka lat thc będzie składem atmosfery ;) Może przesadzam, ale sam potrafiłem wypalić nawet do 50 suchych gramów, a z kolegami ponad 130. Straszna strata zrdowia, czasu i pieniędzy. Wkręciłem się w to i zacząłem na tym zarabiać. Nigdy nie miałem przez to problemów i myślę że to spowodowane było moją paranoją w którą wpadłem i nadal w niej jestem. Jednak skończyłem z tym, w kościele złożyłem śluby czystości do końca życia i tak już od lutego. Mam paranoje, że ktoś mnie obserwuje, chce zabić, porwać, torturować, zapominam wszystko, co przed chwilą przetworzyłem. Wiem, popadłem w stan abstynencyjny. Szukałem informacji na ten temat. Nigdzie nie znalazłem sposobu na uwolnienie się z tego, nie chcę chodzić do terapeuty, nie stać mnie na to, nie jestem na tyle otwarty, żeby prosto w oczy powiedzieć taką historię nieznanemu człowiekowi. Wydaje mi się, że mam depresję. Chodzę do pracy, której nienawidzę, istnieję, nie żyję, nie lubię ludzi, tłumów w sklepach, na ulicach, w barach. Lubię po prostu siedzieć sam, napić się piwa i trochę porozmyślać o swoim życiu i o tym jak je przegrałem. Strasznie boli mnie dusza, psychika. Nie wiem czemu, nie wiem jak i szczerze nie obchodzi mnie to na codzień, po prostu nie szanuję tego, co na codzień mi się dzieje, urazy, kontuzje, wypadki. Jednak mam chwile walki o swoją wolność. Nie potrafię opisać problemu, jeśli ktoś może, to niech jakoś mi pomoże albo przynajmniej opisze mój stan. Prosze.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...