Skocz do zawartości
Forum

HappySad1996

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Miasto
    Warszawa

Osiągnięcia HappySad1996

0

Reputacja

  1. dzięki, to wyglądało tak że on chcial sie bić a ja wiedzialem ze nie mam szans, szlismy na miejsce gdzie mialem zostać pobity, nie zdążyliśmy nawet i padły ciosy, momentalne byłem na ziemi, to chyba lepiej, bo takie spodziewane ciosy były by bardziej bolesne.
  2. ...przez chłopaka do którego kiedyś coś poczułem, o którym mowa w poprzednich moich postach. Byłem na imprezie na której był on, usiadł koło mnie i machał nogami, szturchał mnie, pózniej kiedy wyszedłem na zewnątrz i wróciłem on powiedział ze chce sie ze mną bić a ja nie wiedziałem czemu, choć prawdopodobnie bo kazałem mu się zablokować na fb, bo irytowało mnie to że czyta moje wiadomości a do mnie nie odpisuje, poszliśmy na gdzieś dalej na łąkę i wiedziałem co sie zaraz stanie, uderzył mnie kilka razy, upadłem a on mnie skopał po głowie, gdyby nasz kolega go nie zatrzymał to nie wiem kiedy by przestał, jak wstałem to zorientowałem sie że zgubiłem coś bardzo cennego, bardzo zle sie z tym czuje, moja mama nie chce porozmawiać z jego rodzicami bo twierdzi że jestesmy dorośli i nic na to nie poradzi, ja nie żałuje swojej twarzy tylko tego cholernego przedmiotu o wartości sentymentalnej, że o jego cenie nie wspomne, czuje się jak g***o, upokorzony, pobity i sam. Sprawca nigdy nie poniesie kary a moze zrobić to ponownie, pisałem do jego matki na FB to mnie zablokowała jak wyjasniłem o co chodzi, nawet nie odpisała. Mam traume, mam siniaki na plecach guzy na głowie i połowe twarzy czerwoną od buta. Chyba zle zrobiłem że napisałem do jego matki, powinienem nic nie robić, moze sobie zasłużyłem. On mnie szczerze nienawidzi.
  3. skad ja to znam? twoi rodzic mysla ze maja nad toba 100% towa kontrole, mysla ze ty nie mozesz miec swojego zdania. żenada, musisz z tym zyc, a jak sie usamodzielnisz to rodzice zrozumieja swój błąd tylko bedzie juz za pozno bo ty bedziesz miala swoje zycie i nie bedziesz chetnie i czesto ich odwiedziała.
  4. przed chwila zakladalem sobie worek na glowe i mialem tasme ale zazdwonil telefon, potem znowu zakladam ale patrze biedronka na parapecie, skad ona sie tam wziela przy zamknietym oknie i takim zimnie na dworze, sprawdzilem sobie znaczenie biedronki i mnie zamurowala, ale ja chce sie zabic... doszedlem do wniosku ze tylko strzal w glowe da rade, bo dam rade pociagnac za spust, bedzie to po prostu bardzo szybkie i nie bede sie zastanawiał a w worku dusilem sie i to uczucie bylo straszne.
  5. Jak powiedzieć rodzinie że jest mi bardzo ciężko i że praktycznie codziennie myśle o samobójstwie, jak sie uratować? Pewnego dnia miała miejsce taka sytuacja że rozmawiałem z ojczymem o znalezieniu pracy, i on powiedział coś w stylu: "jak ci sie tak bardzo nie chce pracować to moze załatw sobie rente, powiesz że jestes nie zdolny do pracy ze masz głęboką depresje, nie możesz utrzymać koncentracji i ogólnie nie chce ci sie żyć" powiedział to w żarcie, problem jest taki że to jest słowo w słowo co ja czuje.. chodziłem do pracy praca sie zkonczyła, nie potrzebowali juz tyle pracowników więc pozwalniali ludzi agencyjnych w tym i mnie, potem kolejna praca, popracowałem 3 miesiące i to samo, sorry już nie mamy na tyle pracy więc musimy was zwolnić... moja ostatnia praca polegała na tym że pracowałem przez tydzień i pół po czym w środku tygodnia po powrocie do domu miałem straszny ból głowy, taki że na prawde nie mogłem poruszać głową w bok, zadzwonilem do pracy bo po mimu łyknięciu proszków nic nie dało, powiedziałem ze jutro mnie nie będzie ale jak mi sie polepszy to po jutrze jestem gotowy do pracy, ale co sie okazuje ze oni mnie już nie chcą :/ problem w tym ze ja na prawde nie mogłem tam iść, jakby mnie tak poprostu bolała głowa to bym poszedł ale ten ból był dosłownie paraliżujący... po tej porażce poddałem sie, nie szukam już pracy, na razie siedze na utrzymaniu rodziców. Do czego zmiezam? Do tego ze brak mi jakiej kolwiek motywacji ponieważ kazda praca która miałem kończyła się niebawem, a ja naprawde kochałem swoją prace, pracowałem na magazynie z książkami i płytami dvd a ja kocham obie te sprawy, po tej nieszczęsnej 3 pracy to sie załamałem, to nie była moja wina, ale żeby nie zajmować wam czasu, ( chyba najzwyczajniej muszę się "wypłakać" a nie mam komu) chodzi o to ze mój stan psychiczny jest niewątpliwie baaaaaardzo zły, i jestem przeświadczony o tym ze po rozmowie z lekarzami nawet dali by mi tą głupią rente, tylko jak sie otworzyć przed rodziną i powiedzieć im o tym co sie ze mną dzieje? Nie moge powiedzieć im wszystkiego bo zjadł by mnie wstyd, a samo powiedzenie słowa "depresja" do rodziców jest dla mnie czymś niewykonalnym, gdyby tylko mój ojczym wiedział ze jego mały żart jest tak potwornie tragiczny :(
  6. jest tak jak napisałaś, poza tym własnie spotykamy sie glownie na imprezy, picie piwa ewentualnie jakies jaranko. Tylko ze wlasnie oni mine lubią a w pewnym sensie mną gardzą, takie blachostki ktore dużo znaczą: omija mnie kolejka, jak sie coś pytam kogoś to udaje że nie słyszy i takie tego typu rzeczy, a ja kompletnie tego nie rozumiem, albo kogos lubisz szczerze, albo mówisz mu wypad.
  7. Jak zerwać toksyczne znajomości? Dodam że trzymam sie tych kilku osób bo poza nimi jestem sam, a oni ciągle mówią że mnie lubią itd a jak przychodzi co do czego to mnei wystawiają/mają mnie gdzies, przez to czuje coraz bardziej ze niedlugo sie zabije.
  8. też się ciąłem do kiedy nie zorientowałem sie że sie od tego uzależniłem, ja wiem zabijasz ból w środku bólem fizycznym ale to nie rozwiązanie, ty nie jesteś niczemu winna.
  9. Dziękuję za odpowiedzi, postaram sie zrobić co w mojej mocy, pytanie tylko czy starczy sił.
  10. powiedz mężowi to że wymagasz od niego troche zainteresowania dziecmi, powiedz mu też ze nie podoba ci sie zachowanie jego matki, niestety tak to bywa mieszkać z teściami, powiedz mu też że to co robi po pijaku jest nieakceptowalne. i zapytaj sie czy on cie na prawdę kocha.
  11. moim skromnym zdaniel to jest po prostu trauma, stało się coś co zszokowało cię tak mocno że do tej pory nie możesz uwierzyć w te wszyskie rzeczy, nie nie jesteś świrem, to normalne
  12. Po pierwsze, postaraj się utrzymywać kontakt wzrokowy, ułatwić ci może to patrzenie na nos rozmówcy, rozmówca praktycznie nie zauwazy ze nie patrzysz się w oczy tylko w nos. Po drugie i co chyba najwazniejsze to musisz zrozumieć że druga osoba nie jest idealną pozbawioną wad istotą i też ma swoje lęki i obawy. Ona też myśli co TY sobie o niej pomyślisz rozmawiając z nią, ona też jest człowiekiem! Wiec krótko mówiąc naucz się patrzeć na ludzi nie spod ich buta lecz będąc na równi z nimi, mysle że to ci wiele pomoże, i troche wiary w siebie, trzymaj sie.
  13. Notka: Chcialbym przeprosić za wszelkie błędy w teksie poniżej, kilka lat na obczyźnie robi swoje. Zresztą w szkole nie byłem orłem. Mam na imię Szymon i mam 19 lat, prawie 20, przed urodzeniem, w trakcie ciązy moja mama miała wypadek samochodowy, jadąc w zime dużym fiatem wpadli w poślizg i udeżyli w latarnie. Gdy przyszedłem na świat byłem chory, miałem astme i przepókline, byłem chrzszony w szpitalu bo obawiano się że umrę nieochrzczony. Spędziłem w nim około roku swojego życia. Okres wczesnej młodości pamiętam jak przez mgłe tylko kilka scen i zatartych wspomnień, w końcu się rozwiedli. Trafiłem do domu dziadków gdzie byłem przez nich wychowywany i do których nie mogę mieć zadnych zastrzeżeń. Z tamtych lat pamiętam niewiele, najbardziej to jak mama przychodziła do mnie a potem wychodziła a ja bardzo płakałem, potem przez szybę w bloku obserwowałem jak znika w oddali, ciągle bardzo płacząc. Moja mama starała się dla mnie zarabiać pieniądze, za pewne nie było jej łatwo, w zasadzie nigdy nie rozmawiałem z nikim z rodziny o mojej przeszłości, nikt nie wysunął się z taką inicjatywą a ja nigdy nie pytałem, bo jestem wstydliwy i zamknięty w sobie. Swoje emocje zawsze duszę głęboko w środku a gdy już nie mogę ich udźwignąć to wybucham, mam problem z rozmową. W podstawówce przyszedł okres gdzie moja mama poznała nowego faceta, ja nadal byłem mały i nic praktycznie nie rozumiałem, w końcu zamieszkali razem a ja z nimi, nic nie pamiętam takze z tamtego okresu bo od kąd pamiętam to mam problemy właśnie z pamięcią, w każdym razie z tego okresu pamiętam tyle ze wstydziłem się nowego pana i starałem się go unikać. Po jakims czasie zacząłem uważać go za kogoś kto jest w moim życiu na stałe, za partnera mojej mamy. Byli ze sobą szczęśliwi lecz ich związek od zawsze był toksyczny, ojczym pił i bił matke a ja nie mogłem na to nic poradzić, z biologicznym ojcem miałem mało kontaktu, na weekendy przyjezdzał do mnie do puki nie poznał nowej kobiety. Wtedy o mnie zapomniał, wydawało mi się że na bardzo długo. Potem urodziła się moja siostra a dwa lata później kolejna. W domu sytuacja sie nie zmieniła, ciągłe awantury i bicie matki po pijaku przez mojego ojczyma, ale nie chodzi tutaj nawet o to. Prawdę mówiąc po dziś dzień stojąc przy nich i słuchając ich rozmowy możesz być pewny że za chwile wybuchnie wielka awantura spowodowana najmniejszą nawet błachostką czy różnicą zdań. Wracając do mojego prawdziwego ojca to wtedy kiedy rodziły się moje siostry, mojemu tacie też narodziła się córka w nowym związku. Pamiętam że wtedy jakąś tata zaczął zabierać mnie do siebie na weekendy zeby spędzić trochę czasu razem. Niestety nie zawsze do działało ponieważ gdy ja przyjezdzałem to bywały dni ze on wychodził do pracy i wracał za kilka godzin, ja w tym czasie siedziałem z jego nową kobietą która krótko mówiąc nie pałała do mnie miłością, przypominam że byłem małym dzieckiem, małym bezbronnym dzieckiem. Wreszcie rodzi się kolejna siostra mojej mamy a mojemu tacie rodzi się braciszek, w tym momencie spadłem na sa dół drabiny rodzinnej, zostałem osobą od której wszystkiego sie wymagało nie dając w zamian nic, czułem się samotny i zapomniany. Okres od około 5 klasy podstawówki wspominam bardzo źle, miałem kilku ludzi w klasie ktorzy nie wiedzieć czemu po prostu mnie gnoili, może po prostu dlatego że nigdy nie potrafiłem im się postawić. W tamtym też czasie zacząłem myśleć że jestem gejem, nawet teraz trudno mi sie o tym pisze, za nim jednak znienawidzicie mnie do końca chce się troszke oczyścić z tego piętna choć myślę że nie wiele to da, ale w gimnazjum uświadomiłem sobie że tak naprawdę jestem biseksualny. To jeszcze nie koniec o nie! Zdałem sobie sprawę albo przynajmniej tak mi się wydaje że jestem kobietą uwięzioną w męskim ciele, po prostu jestem delikatny i lubie piękne żeczy, bardzo dobrze rozumiem się z dziewczynami, bardzo dobrze mi się z nimi gada. Tego nie da się tak po prostu wytłumaczyć ale ja to czuję całym sobą, czuje że jestem dziewczyną. W gimnazjum było jeszcze gorzej, wyzywano mnie od pedałów mimo że tak naprawde nigdy nie zrobiłem niczego co mogło by wskazywać na moją orientacje, wyglądam normalnie jak każdy inny. Dla tego też na te obelgi nigdy nie odpowiadałem przecząco ponieważ w głębi duszy wiedziałem że oni mają racje, jestem "pedałem" i nie moge tego zmienić. Na domiar złego zakochałem się w koledze, przez 2 długie lata musiałem żyć ze świadomością że osoba którą kocham najchętniej wbiła by mi nóż w plecy gdyby dowiedziała się o moim uczuci. W tamtym czasie swiat sie dla mnie zawalił, straciłem wiare w boga, zacząłem mieć myśli samobójcze. Ze względu na moje oceny trafiłem do psychologa, najpierw szkolnego potem do jakiejś kliniki czy czegoś w tym rodzaju. Po serii badań czy testów orzeczono że mam zdolności ponad przeciętne co kolwiek by to nie znaczyło. W sumie musi być w tym coś prawdy bo od zawsze łapałem różne tematy szybciej od innych i uważam sam siebie za bystrego chociaż po dziś dzień mam problemy z podstawami matematyki. Dodając po krótce: w późniejszym etapie mojej edukacji będąc juz na obczyźnie powiedziano mi że problemy z przzyswajaniem wiedzy wynikają z tego ze miałem złych nauczycieli w polsce a osoby ktore starały sie mnie uczyć zbudowały u mnie nie chęć do nauki na zasadzie obawy że nie nauczy się i tak. Przechodząc dalej: W szkole szło mi beznadziejnie, olewałem wszysto jak leci. Chciałem by dano mi spokój, chciałem tylko być raz w życiu beztroski i szczęśliwy, niestety tak sie nie dało. Jeszcze przed ukończeniem gimnazjum wyjechałem za granice, nowa szkoła i nowy język, oczywiście w szkole to samo, tym razem wyzywano mnie od polaków... Chciałbym przypomnieć że w międzyczasie musiałem i muszę po dziś dzień znosić beztroskie awantury mojej rodziny, mimo tego że ojczym nie pije już praktycznie wcale a jak pije to raz do roku, to wtedy ja, mama i siostry jesteśmy przestraszeni co moze zrobić nasz tatulek. W końcu trafiłem do college gdzie zakochałem się w ślicznej dziewczynie litewskiego pochodzenia, byłem szczęśliwy chyba poraz pierwszy w swoim życiu, niestety ona nie odwzajemniła mojego uczucia, świat znowu mi się zawalił a gdy jakąs stanąłem na nogi, okazało mi się że mój przyjaciel którego dażyłem zaufaniem i za którym skoczył bym w ogień spotyka się ze mną tylko ze względu na kożyści z tego płynące. To pozbawiło mnie wiary w ludzi, stałem się do reszty nie ufny i zamknięty w sobie, z każdym dniem myślałem o samobójstwie aż wreszcie poszedłem na tory. Uratowało mnie tylko to że byłem tak nieporadny że chodząc nerwowo po peronie zaczepił mnie ktoś i powiedział ze nie warto i żebym poszedł do domu. Ta osoba uratowała mi życie. Ciągle natrafiam na ludzi ktorzy są okropnie fałszywi a z racji tego że nie mieszkam w polsce moje grono znajomych jest mizerne, a lepiej z rodakami niż z ludzmi ktorzy tak na prawde cie nie lubią lub którym jesteś obojętny. Zacząłem się ciąć, najpierw na rękach potem na nogach zeby nie było widać blizn przy noszeniu krótkiego rękawku. W końcu uzależniłem się od bólu i ciąłem się dosyć często, trwało ro kilka miesiący, teraz nie tnę się na szczęscie, ale tylko dla tego że dałem sobie spokój ze swoim życiem. Mówiąc krótko stałem się wycofany i zrezygnowany, mam gdzieś co się ze mną stanie,przestałem jeść, schudłem już z 10 kilo przy mojej i tak zawroten wadze, jestem chodzącym szkieletem. Przestałem dbać o siebie i o swój wygląd, od kilku miesięcy po prostu czekam na swoją śmierć a dzień w którym umrę uważam za dzień swojego zbawienia. Podsumowując, całe życie zanim przyszedłem na ten świat, miałem przesrane, i będę miec przesrane po kres swoich dni. Obwiniam siebie za wszystko co mi się przytrafiło, to że jestem zniewieściałym bi, to że zakochałem się w koledze, to ze jestem nieukiem, to że moi rodzice się rozwiedli, obarczam się winą za to ze nie mam znajomych bo nie mam ich na własne życzenie, tylko czy warto mieć znajomych ktorzy udają twoich kolegów a naprawdę mają cie za nic? No własnie, ja też myślę że nie. Jestem na skraju swoich sił a przy życiu trzyma mnie tylko internet i złudne poczucie że tutaj mnie ktoś rozumie lub lubi. Mam poglądy raczej prawicowe, ale nie patrze na swiat tylko z jednej perspektywy bo to było by głupotą, gdzie czegoś nie skomentuje w inernecie to zaraz mam setki "lajków" wydaje mi się za tem że nie jestem taki beznadziejny, nie mogę być! Prawda? Tylko co z tego skoro ja nadal jestem sam jak palec na tym świecie. Z drugiej strony wiem że jestem życiowym nieudacznikiem, w życiu nic mi nie wyszło. Nie mam siły, muszę umrzeć. Skłamał bym że nie oczekuje od nikogo współczucia, nie mam pytania, chciałem opowiedziec o swoim marnym losie i licze na to że ktoś mi powie jak fachowo nazwać mój stan i jak to leczyć.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...