Skocz do zawartości
Forum

magdek

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Ruciane-Nida

Osiągnięcia magdek

0

Reputacja

  1. Co to za "dobra terapia, kierownictwo duchowe"? Gdzie można takowe uzyskać, u księdza?
  2. Dziękuję Kikuniu, że odpisujesz, lżej mi kiedy mogę z kimś porozmawiać. Niestety zdaję sobię sprawę, że w złym świetle stawiam ostatnie lata i mój obecny związek. To nie tak, że było mi źle i to była udręka. Chłopak jest dla mnie dobry, ja również się staram. Ale kiedy zbyt długo nie ma odzewu od byłego to... nie wiem jak to opisać, staję się rozdrażniona, smutna, sprawdzam telefon, brakuje mi tego i czuję, że tego potrzebuję. Sama wybrałam następnego, ale w jaki sposób, byłam rozdarta bardzo długo. Miałam mały bagaż doświadczeń i nie wiedziałam czym się kierować. Relacja z chłopakiem straciła pierwotny urok, zaczął mi się dawać we znaki jego charakter (z obecnym też są problemy na tym polu, ale jak ktoś tu pisał nikt nie jest idealny), a pojawiło się coś innego, silnie ekscytującego, no zawróciło mi w głowie. Ponadto na początku znajomości nie widać wad i wszystko jest pięknie. Dlatego chyba takie decyzje nie są racjonalne, gdy wybiera się "drugiego", więc może to był błąd, cały czas się zastanawiam. Napisałam w pierwszym poście, że po dwóch-trzech latach związku na odległość wcale nie było już między nami tak dobrze i owszem ruszyłam w świat, ale o tym zadecydowało może tylko zrządzenie losu, że dostałam pracę (w domu jej nie miałam, więc nic mnie tam nie trzymało); zaryzykowałam, bo szkoda mi było tego co już przeżyliśmy i chciałam dać nam szansę. Zamieszkaliśmy razem od razu, od prawie dwóch lat spędzamy czas praktycznie wyłącznie w swoim towarzystwie. No i tak się stało, że jesteśmy nierozłączni, ale w głowie nie mam spokoju. Do tego stopnia, że nie potrafię znaleźć dobrego wyjścia z sytuacji, która wydaje się błaha.. Nie sądzę też, by były po tak długim czasie "ścigał" mnie tylko po to, by się zemścić. Owszem, na początku był agresywny, groził chłopakowi, a mnie wyzywał, ale ten etap ma już za sobą. Myślę, że teraz chce się spotkać, może nie po to by do siebie wrócić, ale po prostu się spotkać i porozmawiać (czy jestem naiwna?).
  3. pa_szczak Jak między Wami było tak świetnie, to czemu go zostawiłaś ? Teraz chcesz to samo zrobić drugiemu. Może to jest tak, że jak jesteś z facetem, to bardziej odpowiada Ci wyidealizowany obraz drugiego, który jest daleko. A w ogóle to się zdecyduj. Na początku napisałaś, że "były" niecały rok temu przysłał Ci pożegnalnego esa i zamilkł a teraz nagle się okazuje, że kontaktował się z Tobą w lutym. Było, zwłaszcza w pierwszych latach. Napisałam przecież, że w ostatnim wspólnym czasie obawiałam się, że to przywiązanie, miłość braterska. Co nie umniejsza przecież tego, co razem przeżyliśmy. Byłam młoda, niedoświadczona, może to było właśnie TO. Inaczej czemu bym tyle to rozwlekała? A o smsie pożegnalnym i ciszy napisałam po to, by zaznaczyć, jak źle się wtedy czułam.
  4. kikunia55 dziękuję, że się znów odezwałaś. Zastanawiałam się czemu napisałaś, że mam zaburzony kontakt z rzeczywistością? Po prostu wiele rzeczy przypomina mi o byłym, wywołując tęsknotę. Czy to nie znaczy po prostu, że bardzo intensywnie przeżyłam to, co było między nami?
  5. Nie wspomniałam o aktualnej sytuacji, owszem zamilkł na ponad pół roku, ale w lutym znów pytał o spotkanie. Także ewentualne spotkanie chyba nie zburzy za bardzo jego spokoju.. Nie wiem. Co do wypowiedzi margolcia_63, odnośnie podążania za ekscytacją... Gdyby na tym mi zależało, czy nie rozglądałabym się za innymi mężczyznami, nie szukała okazji do flirtu, nowych znajomości? Nie robie tego, nie interesują mnie żadne inne znajomości. Tylko o tego byłego się rozchodzi, i skoro tyle czasu to trwa, to może coś jednak to znaczy, a nie tylko urojenia, jak sugerujecie?
  6. Rozmowy z chłopakiem już były, zna sytuację.. powiedział też że nie zabroni mi spotkania z byłym, ale źle się z tym czuję, nie robię z siebie bohaterki, jak napisała kikunia, po prostu wiem jak ja bym się czuła w analogicznej sytuacji.. Koszmarnie. No i wiadomo że partner jest mi bliski, nie chcę go ranić, to oczywiste.
  7. ~Jxc Kiedyś to zrozumiesz .Na razie .. ciesz się młodością póki możesz :) Mam 26 lat... Nie jestem już chyba taka mloda. Chciałabym już wyjść za mąż..
  8. kikunia55 Był ważny przez cały czas. Pytanie brzmi - pewnie zabrzmi patetycznie - czy to znaczy, że jednak nie przestałam kochać i pomyłką było rozstanie, czy to jakaś "choroba" w mojej głowie, przez którą mogę stracić dobrego mężczyznę. Ula8585 Na to samo zwrócił mi uwagę psycholog. Dlatego właśnie zastanawiam się nad wyprowadzką. Ale to strasznie boli..
  9. Ale czy jest w tym moja wina? nie chodzi o to, że mi się to marzy, tylko może po prostu to nie jest właściwa osoba? może popełniłam błąd?
  10. Witam serdecznie, proszę o pomoc, porady/wskazówki, ponieważ nie wiem co robić... W wieku 15 lat poznałam moją pierwszą miłość. Wcześniej wzdychaliśmy do siebie wzajemnie przez rok, razem byliśmy 7 lat. Pod koniec związku miałam wrażenie, że kocham go tylko jak przyjaciela, że związek się wypalił. Wówczas poznałam przez internet chłopaka, w którym od razu się zauroczyłam. Znajomość się rozwijała, ówczesny partner dowiedział się o "tym drugim", chciał wybaczyć, jednak uczucia towarzyszące zakochaniu były silniejsze i odeszłam. Oczywiście cierpiałam bardzo, jednak "motylki" utrzymywały mnie przy życiu. Były systematycznie próbował nawiązać kontakt, na przemian był albo agresywny, albo sentymentalny, błagał o spotkanie, i to mnie najbardziej bolało. Doszło między nami do jednego, czy dwóch spotkań, na których czułam się bardzo dobrze, jednak nie potrafiłam oprzeć się nowemu. Po trzech latach trwania w związku na odległość byłam już na skraju wytrzymałości, chciałam odpuścić, jednak wtedy dostałam pracę w mieście chłopaka i zamieszkaliśmy razem - na próbę. Wiem teraz, że to był błąd, ponieważ przeczytałam, że jeśli nie jesteśmy przekonani co do bycia razem, to nie powinniśmy też razem mieszkać, gdyż rośnie przywiązanie i wiele związków przez takie mieszkanie trwa dłużej niż powinno... Ale stało się, mieszkamy razem prawie dwa lata. Na początku bardzo się cieszyłam. Potem był trud i ból wspólnego dotarcia się, przezwyciężania złych nawyków itd. Obecnie z wierzchu jest wszystko w porządku, nie kłócimy się dużo, wypracowaliśmy nasz styl życia, rytm dnia, codzienne rytuały, to wszystko chyba daje mi poczucie bezpieczeństwa, potrzebuję tego. Ale nie potrafię powiedzieć, czy kocham chłopaka, wiem, że on jest pewien, chce ślubu, a we mnie tylko wątpliwości - czy chcę z nim spędzić resztę życia? Wiem, że to wygląda bardzo źle, ale z drugiej strony nie potrafię sobie wyobrazić, że znika z mojego życia, jest mi bardzo bliski. Tylko czy trzyma mnie przy nim jakieś uczucie do niego, czy właśnie poczucie bezpieczeństwa, lęk przed samotnością? No i druga strona problemu... Nigdy nie zapomniałam o pierwszym chłopaku. Mam głowę pełną wspomnień, on jest we mnie tak obecny i tak żywy, że czasem mam wrażenie, jakbyśmy nigdy się nie rozstali. Jakby był we mnie zaprogramowany - przypomina mi go muzyka, pogoda, zapachy. I wtedy to boli, nie potrafię wspominać z uśmiechem, czuję coś na kształt tęsknoty i tak bardzo bym chciała, by to wróciło. Co więcej, jestem w stanie wierzyć, że gdybyśmy się zeszli wszystko to mogłoby wrócić, byłabym szczęśliwa... Chociaż wiem, że to może być tylko wymysł, złudzenie, że w życiu tak nie jest. Ale tak bardzo chciałabym się z nim zobaczyć. Przez cały ten czas on pisał do mnie co 2-3 miesiące, pytał o spotkanie, być może dzięki temu jakoś funkcjonowałam - wiedząc, że on wciąż daje mi szanse. I uporczywie odmawiałam ze względu na chłopaka. Uważam że to nieuczciwe i wiem, co czułby gdybym na takie spotkanie poszła. Niecały rok temu jednak napisał pożegnalnego smsa i słowa dotrzymał, zamilkł, co doprowadziło do namnożenia uporczywych myśli o nim, czułam się tragicznie. Byłam u psychologa, który był zdziwiony, że przez tak długi czas po prostu się z nim nie spotkałam i nie sprawdziłam, jakbym się z tym czuła... Mam wyrzuty sumienia, boję się, że sam fakt, że mam te myśli jest wystarczającym powodem, by po prostu dać spokój obecnemu partnerowi i odejść... Proszę o opinie, praktyczne rady CO ROBIĆ - wyprowadzić się od chłopaka i spróbować zastanowić się "na chłodno", a jednocześnie przerwać krąg przywiązania i spróbować odczytać uczucia, rozstać się, spotkać się z byłym? Proszę o pomoc :(
×
×
  • Dodaj nową pozycję...