Skocz do zawartości
Forum

Nausea

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Bydgoszcz

Osiągnięcia Nausea

0

Reputacja

  1. Lena V W zasadzie winnam Ci podziękować w tym momencie bo o tymże portalu zupełnie zapomniałam. Co do pana A, spotkaliśmy się i jego reakcja na zobaczenie mnie bardzo mnie zaskoczyła. Ucieszył się na mój widok, za wszystko przeprosił i dość dziwnie się zachowywał, gdyż starał się udawać jak gdyby nigdy nic się nie stało. Oczywiście starałam się nie dać ponieść emocjom i trzymać pewien dystans. Postawiłam ultimatum z wizytą u psychologa. Jednak on wyszedł z zapytaniem, MY idziemy na terapię czy JA sam? Odpowiedziałam, że mogę chodzić z nim. Cóż, myślę, że temat mogę uznać za zamknięty. Zostawiłam mu czas do namysłu i czekam na wyraz jego szczerych chęci w kierunku jakichkolwiek zmian. Wysłuchałam was wszystkich i bardzo dziękuję za wasze rady. Myślę,że z każdej z waszych wypowiedzi siedzi jakieś ziarnko prawdy. Ja osobiście będę miała spokojne sumienie i czysty umysł, że starałam się mu pomóc i wyciągnęłam pomocną dłoń. W głębi wierzę, że uda mu się to przezwyciężyć. Nie potrafię zaprzeczyć jego miłości. I tak, zdaję sobie z tego sprawę,że przede mną również ciężki okres i mnóstwo pracy nad sobą. Dziękuję wam raz jeszcze, to niebywale miłe móc wygadać się tutaj i poznać zdanie osób postronnych z wielu punktów widzenia.
  2. A jeśli wyrazi chęć podjęcia się terapii? Jednak wcześniej sam wyszedł z propozycją psychologa. Jestem w stanie mu pomóc nawet jeśli nasz związek nie ma już przyszłości, zasługuje na to. Pomógł mi w tak wielu sprawach i problemach.
  3. Dziękuję wam za odpowiedzi, nie spodziewałam się tak szybkiej reakcji! Niech emocje trochę opadną, może sam zreflektuje się do końca tygodnia, dam mu czas - jeśli nie, będę działać.
  4. Tak, prosił mnie o szczerość - powiedziałam mu o tym przed tym, gdy dowiedziałam się o jego poprzednich kobietach. Ale tak czy siak musiałabym o tym powiedzieć, sumienie by mnie gryzło a obiecywaliśmy sobie bezgraniczną szczerość. Czy uważasz,że to moja przeszłość jest tutaj problemem... czy też jego? Jak długo mam czekać na opadnięcie emocji? Nie mamy teraz żadnego kontaktu, powinnam zadzwonić? Przyjechać? Ile można walczyć o miłość? Czy on walczyłby tak zaborczo o moją? Jak pomóc osobie, która nie da sobie wmówić, że jest chora..
  5. Witam, jestem 20-letnią, choć jak na swój wiek dojrzałą kobietą. Byłam w związku z 6 lat od siebie starszym mężczyzną. Mężczyzną mojego życia. Jesteśmy bratnimi duszami i jeszcze z nikim nie udało stworzyć mi się tak bliskiej i prawdziwej relacji jak z nim. Obydwoje nosimy za sobą jakiś bagaż niepowodzeń. Ja, wychowana bez taty - najważniejszego mężczyzny życia, straciłam go w wieku 13 lat. Z dość bujną przeszłością seksualną. On, wychowany w zamożnej rodzinie. Zdradzony przez dwie kobiety, co niezmiernie odbiło się na jego psychice. Tworzyliśmy idealną parę, wręcz bez skazy, idealną choć takie nie istnieją. Brak kłótni i zgrzytów, istna sielanka. Po kilku miesiącach A(czyt.mój były) zaczął zachowywać się dość dziwnie, zaczęliśmy nabierać do siebie dystansu, pojawił się chłód w relacjach. I nas, dwójkę na zabój zakochanych ludzi tak to zaniepokoiło iż mój A postanowił zapisać nas na wizytę u psychologa. Istniał między nami problem, który nas oddalał, ale nie wiedzieliśmy gdzie on leżał. Cóż, wówczas dowiedziałam się o tym, że dwie kobiety, które naprawdę kochał zdradziły go i bardzo długo się po tym zbierał. Dodatkowo moja przeszłość, która opierała się na seksie skłaniała go jeszcze bardziej do podejrzewania mnie o zdradę. A otrzymał od psychologa radę, aby nie oceniał mnie przez pryzmat swojej przeszłości. Starał trzymać się tej rady. Niestety nie na długo. Zaczęły się chore domysły, układanie jakiś planów...wizji. Potrafił wrócić do początków naszego związku i szukać niewiadomych aby zrobić z nich drakę. Pytał się mnie, czemu danego dnia zrobiłam tak, a nie tak. Czemu wróciłam później. Te rzeczy miały miejsca kilka miesięcy temu. Zaczęło mnie to niepokoić, choć wyraz jego twarzy, ton głosu i oczy nie mówiły mi o typowej chorobliwej zazdrości. Rozpoznałabym ją, gdyż wcześniej miałam z nią do czynienia. To było wołanie o pomoc, które zignorowałam. Kolejnym krokiem było znajdywanie zdjęć w sieci... fotek dziewczyn, które były do mnie bardzo podobne. Niestety.. nie robił tego bezpodstawnie, gdyż kiedyś prowadziłam z moim byłym partnerem tematycznego, dość rozgłośnionego bloga poruszającego wątki BDSM. Pojawiały się tam pytania, porady, wypowiedzi..no i zdjęcia. Kiedy po raz pierwszy pokazał mi jakieś zdjęcie w internecie i panicznie mnie oskarżał usunęłam calutkiego bloga wraz z zawartością. Oczywiście uprzednio musiałam mu udowadniać i go zatrzymywać. Na przestrzeni naszego związku zaczęło się to powtarzać, aż do 5 razu. Z każdą jego wątpliwością zatrzymywałam, rozmawiałam, udowodniałam, przekonywałam o swojej wierności. Każdy kolejny raz wbijał mi coraz głębiej nóż w plecy. Bolało mnie, że mi nie ufał, że postrzegał mnie za taką kobietę. Że rujnuje wszelkie owoce naszego związku. Tuliłam go mocno i głaskając po głowie obiecywałam,że sobie z tym poradzimy, że postaram się dać jak najwięcej dowodów mojej wierności. Teraz.. cóż, znowu znalazł zdjęcie dziewczyny, niezmiernie do mnie podobnej. Ale przyszedł na spotkanie spokojny, wyciszony, w 100% przekonany o swojej racji. Nie jak zawsze, roztrzęsiony i załamany. Zaplanował przemowę, ułożył ścisły plan. Że bluzkę, którą miała na zdjęciu to ta sama, kiedy wręczał mi pierwszy raz różę. Że usta są moje (na zdjęciu była widoczna 1/3 twarzy, broda i usta). Że takie same zabawki miałam. Że cóż..co zabolało mnie najbardziej, że wszędzie mnie pozna i to z całą pewnością jestem ja! Zdjęcie jak uważa było dodane w sierpniu i z pewnością go zdradziłam. Usłyszałam wiele przykrych słów, że kłamałam w żywe oczy, łgałam, byłam dwulicowa. Cała nasza miłość była jednym wielkim złudzeniem i kłamstwem, a ja tylko wykorzystywałam jego pieniądze i jego mając kogoś innego na boku. Nie potrafiłam zareagować... przekroczył już wszelkie granice. Nie miałam już siły go zatrzymywać i czegokolwiek udowadniać. Zabrakło mi nawet argumentów. Widziałam w jego oczach, że czekał na to.. a brak mojej reakcji (oczywiście zaprzeczyłam temu wszystkiego) jeszcze bardziej uświadomił go w jego przekonaniu. Rzekł.. wiedziałem,że mnie zdradzasz, mówiłem,że kiedyś ci to udowodnię - i dowiodłem. Ludzie.. błagam o pomoc, on potrzebuje pomocy. To nie jest zwykła zazdrość,to zaburzenie wywołane przykrościami z jego życia. Nie mogę go tak ot stracić. Choć nie mam już sił aby ciągle za nim latać. Nie mogę pozwolić, aby nasz związek rozpadł się z powodu czegoś, co nigdy nie miało miejsca! On nie może żyć dalej ze świadomością, że jest zdrowy. Jestem w rozsypce, nie wiem co z tym zrobić. Biję się z myślami, aby znów się spotkać i chociaż namówić na wizytę z psychologiem. Ale czuję ogromny żal i zawód. Nie będę rozpisywać się o tym, jak na mnie to wpływa i jak mi z tym ciężko. Chcę mu pomóc, zasługuje na to, bo jest wspaniałym i dobrym człowiekiem. Potrzebuję pomocy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...