Witam, moja 15 msc córka od stycznia jest non-stop chora, z przerwami gora 3 dni. Praktycznie od 2 msc z nia nigdzie nie wychodzilam. Nie chce nikogo obrażać, ale stwierdzam ze nasza lekarka jest nieudolna i zadufana w sobie i straciłam do niej zaufanie, w ogole nie da sie z nia prowadzić dialogu, chociaz jestem farmaceutka i pare razy ja mialam racje a ona sie mylila. Przez caly pierwszy rok pojawialam sie u pediatry tylko na wizyty szczepienne i mialam o niej dobre zdanie, jednak gdy zaczęli sie cos dziać z córka zaczęły sie schody. W przeciągu tych 2 msc lekarka na oślep dawała antybiotyk(4 razy), obecnie, po wybłaganym badaniu krwi(wczesniej robiłam sama, jednak lekarka nie chciala na nie spojrzeć, poniewaz ona ich nie zalecała) okazało sie ze corka ma 4 ktortnie podwyższony poziom monocytow. Lekarka stwierdziła ze to infekcja bakteryjna, sugerowałam ze moze to mononukleoza(corka chodzi do zlobka, a z tego co slyszalam panuje epidemia)aplikujemy supraks, jednak po 5 dniowej kuracji brak jakiegokolwiek polepszenia stanu, a wręcz jest pogorszenie dzisiaj corka miala 40 stopni, które z trudem zbiłam do 38. Nie wiem co mam robic inni lekarze z przychodni nie chca ingerowac w leczenie jakie zalecają koledzy nie mam mozliwosci przepisania sie do innego lekarza, a jak sugeruje ze moze dziecko powinno zostac skierowane do szpitala na obserwacje, bo moze ta sprawa nie jest taka prosta to lekarka twierdzi ze nie ma potrzeby, a moja pogodna corka z dnia na dzien jest coraz bardziej osowiala i wyniszczania przez leki, biegunki po antybiotykach, co za tym idzie odwodnienie, pieluszkowe zapalenie skory, po lekach p/gorączkowych podrażniony żołądek, brak apetytu.W szpitalu nie chca nas przyjac, bo od kiedy ze zwykła infekcja trzeba isc na oddzial. Bylam spokojna, jednak zaczynam sie obawiać o zdrowie corki.