Skocz do zawartości
Forum

LiliaWodna1

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    o

Osiągnięcia LiliaWodna1

0

Reputacja

  1. Nie chcę was oceniać, ale skoro napisałeś post tutaj to czekasz na jakąś odpowiedź. Widać tak jak inni pisali, że bardzo ją kochasz i zrobiłbyś dla niej wszystko. Piszesz o wartościach, rodzinie, szacunku do dzieci, ale sam siebie nie szanujesz traktując siebie jak kogoś drugorzędnego, dla którego nie liczy się nic innego jak ona. Jestem zdania, że jeśli ktoś na prawdę chce coś zrobić to zrobi. Jak będzie cię chciała zdradzić to i tak to zrobi, tym bardziej, że ty jej to bardzo ułatwiasz, godząc się na ich spotkania i rozmowy przez telefon, a tobie może nie mówić wszystkiego. Piszesz o wartościach, dzieci w domu widzą "szczęśliwą rodzinkę", tylko i one i tak w pewnym momencie wyczują, że nie wszystko jest takie jak powinno być. Nie wyobrażam sobie jak można w takiej sytuacji przejść do porządku dziennego, żyć, rozmawiać, kochać się, w chwili gdy ona myśli o innym i ty to akceptujesz. Kiedy ona jest obecna ciałem, ale nie duchem, bo brakuje jej go i chce z nim spędzać czas, a ty przepraszam od czego jesteś? Od utrzymywania (zastrzegam, że nie napisałeś czy pracuje) jej i dzieci, żeby ona gdy już spotka się z tam tym mogła spokojnie wrócić do domu, bo ty tam zawsze będziesz na nią czekał. Piszesz to dlatego, bo czujesz, że to ci nie pasuje ("jestem klebkiem nerwów niemoge spać niechce mi się jeść pracować"), ale na siłę chcesz uzyskać potwierdzenie, że przecież wszystko jest super, świetnie, ale nie jest. Taki dysonans. Nie oceniam jej uczuć, ale myślę, że jeśliby na prawdę kochała lub przynajmniej szanowała to nie raniłaby cię w ten sposób. Nie wiem czy rozmawiałeś o swoich uczuciach związanych z tą sytuacją, czasami warto porozmawiać, bo może ona wierzy, że jest ok. Trzymaj się i powodzenia, żeby wszystko się ułożyło tak jak ma być najlepiej dla was wszystkich.
  2. Byłam rozdarta pomiędzy chęcią jak najlepszej nauki a słabą koncentracją a rozpamiętywaniem tych wydarzeń, dorzucając wszystkie inne sprawy, które uważałam za złe. W grudniu było trochę lepiej, ale nadal czułam, że nic mnie nie cieszy, te rzeczy, które dawniej cieszyły. Styczeń rozpoczął się lepiej miałam motywację, źeby wszystko zaliczyć, ale przez cały ten czas. Myślę, że tak od lipca nie mogłam się dobudzić rano. Nasiliło się to jesienią i utrzymuje nadal. Teraz nie umiem się wcześnie kłaść spać. Dwa tygodnie temu obudziłam się w nocy i nie mogłam zasnąć przez 3 godziny, w międzyczasie płacząc. Od ponad tygodnia przestałam chodzić na zajęcia, bo mam przekonanie, że nie ma po co się starać, bo jestem głupia i tak tego nie zaliczę, ciężko jest mi się skupić na nauce przez to, uważam się głupsza od innych i nie umiem zbudować relacji, żeby mieć znajomych. Teraz nie wiem, co mam robić, bo bardzo zależy mi na studiach, nie chcę tracić roku ale nie potrafię się ogarnąć i uczyć. Czuję, że znowu mnie to dopada, że zawsze byłam mniej inteligentna, bez zainteresowań, których nie potrafię utrzymać, bo po krótkim czasie nie dają mi radości i się zniechęcam. Szczerze mam tego dosyć.
  3. Po przeprowadzce było naprawdę dobrze, wzięłam się za siebie, byłam bardziej radosna, miałam ochotę poznawać nowych ludzi, próbować nowych rzeczy, gotowałam, nabrałam pewności siebie i w swoje możliwości. Dzień po dniu pracowałam na siebie, żeby lepiej się czuć i nie zamartwiać. Jednak radość z tego była różna, myślę, że w miarę normalnie, bo każdy ma kiedyś gorszy dzień, a ja nie pamiętam, żebym kiedykolwiek czuła się tak dobrze w życiu przez tak długi czas. Brakowało mi kogoś, nigdy nie miałam chłopaka i chciałam go znaleźć. Wtedy poznałam jednego, którym jak sądzę o zrekompensowałam sobie pozostałą część miłości, której nie mogłam wypracować, żeby się dobrze czuć, a jemu chodziło tylko o seks. Niby po pierwszym spotkaniu wiedziałam to, nadal w to brnęłam i chyba w końcu się zakochałam/zauroczyłam. W październiku rozpoczęłam studia, w tym samym tygodniu również się rozstaliśmy i byłam rozsypana, jednak początkowo nie chciałam zawalić nauki i wtedy wszystko zaczęło się od początku. Powróciło uczucie beznadziejności, nie miałam ochoty chodzić na zajęcia raz, mniej raz bardziej. Myślałam o samobójstwie, ale nigdy bym się nie odważyła tego zrobić, za bardzo kocham życie. Wracając do domu najchętniej tylko bym jadła i płakała. Stałam się apatyczna, nie mogłam się na niczym skupić, nie rozumiałam treści na studiach chociaż wiem, że nie były trudne, jeśli by się przyłożyć, ale ja nie miałam siły.
  4. Potem były wakacje, ciągle siedziałam w domu, czasami spotykałam się z przyjaciółką. Szukałam pracy, ale nie mając żadnych oszczędności, które mogłyby pokryć na wstępie kaucję za wynajem pokoju, jedzenie do pierwszej wypłaty, brak doświadczenia zawodowego nic z tego nie wyszło, że jestem głupia i co ja wymyślam, że chcę iść do pracy w innym mieście, za co chcę żyć, skończyło się na kłótni i płaczu. Jednak w lipcu zaczęłam się starać o staż dla osoby bezrobotnej i w sierpniu podjęłam pracę w biurze. W tym czasie trochę odżyłam, jednak pamiętam, że trudno było mi się skupić byłam rozkojarzona, średnio się czułam, od pewnego momentu moje samopoczucie się pogorszyło ze względu na despotyczną szefową, która przysparzała mi wielu stresów. Wracając do domu najchętniej spałabym, czasami również płakałam. Nie czułam zadowolenia z rzeczy, które powinny być przyjemne tj. np. hobby, czytanie książki, oglądanie filmu, meczu itp. Po zakończonym stażu przez miesiąc pozostałam bez pracy, mój stan pozostawał bez zmian, a nawet się pogorszył. W marcu znalazłam pracę i przeprowadziłam się do innego miasta, mieszkając z siostrą, później wynajęłam własne lokum. Ten miesiąc był średni, jednak widziałam małą poprawę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...