Witajcie! :)
Na początku chcę się przedstawić jestem Kamil, pochodzę z województwa Łódzkiego, mam obecnie 20 lat uczęszczam do technikum na zawód jako Technik-Informatyk. Moje dotychczasowe dzieciństwo było zazwyczaj nauka, wyjście na dwór, szkoła, komputer i to była cała moja monotonia. Nadeszło gimnazjum z dziwnych przyczyn moje zdrowie pogorszyło się nie wiadomo z jakich przyczyn zacząłem często chorować łapać wszelakie infekcje przez to opuściłem w pierwszym semestrze 270 godzin z ponad 400, załatwiono mi nauczanie indywidualne i to nauczanie mam aż do tego czasu, nauka szła mi rewelacyjnie nie miałem problemu zbytnio same 4 na koniec roku, niestety po 1 technikum zaczeły się niestworzone problemy... moja motywacja do nauki gdzieś znikła w dalekie rejony... Zastanawiam się cały czas dokąd to prowadzi wszystko, kiedy biorę książkę w rękę aby nauczyć się czegoś od razu np. Język Niemiecki nachodzi mi myśl "po co?" moja codzienność jest wstaje rano bo muszę, mam lekcje potem siedze cały dzień przy komputerze... Brak mi jakichkolwiek celów chęci do motywacji nauki cokolwiek, miałem zainteresowania w środku miałem natchnienie motoryzacyjne, kiedy moja 18nastka nastała niebowzięty ponieważ zdałem prawo jazdy za pierwszym razem, dostałem samochód z czego po części bardzo się cieszyłem ale niestety nie tego pojazdu oczekiwałem. Całe życie zostałem mieszkam obecnie samotnie z moją mamą, a tata obecnie mieszka w innym miejscu ale między nią a nim jest wszystko okej. Wiem powinienem się cieszyć że tata mi sprawił prezent ale nie taki jaki oczekiwałem może miałem za duże wymagania? po części się cieszyłem ale nie chciałem mu zrobić przykrości. Cały czas miałem nadzieje, że wkrótce uda się zmienić go ale czekam jeszcze, teraz kompletnie straciłem nadzieje. Moje zainteresowanie do motoryzacji stało się obojętne po prostu wygasło. Tak samo powinienem sie cieszyć bo kiedy pójde do pracy tata przeprowadzi się do mamy a ja otrzymam w blokach mieszkania własnosciowe na siebie co rzadko się zdarza aby takie prezenty otrzymywać lecz ja się z nich nie cieszę! ( z niczego się nie cieszę udaje pieprzonego za przeproszeniem optymiste co naprawdę jestem pesymista ). Jestem dobrze wychowany, szarmancki wobec kobiet czy dziewczyn lecz moje zaloty zostały odrzucone zawsze dlatego nie mam już motywacji także do szukania swej wybranki. Znajomych mam także mało ponieważ nie mam o czym z nimi rozmawiać, jestem skryty dość nieśmiałą osobą, mam niską samoocenę, przejmuje się każdą opinią którzy ludzie powiedzą. Jestem spokojnym pomocnym dwudziestoletnim chłopakiem który zawsze pomoże komuś potrzebie, nienawidzę awantur zawsze staram się szukać rozwiązanie może dlatego że rodzice często awanturowali się o pieniądze w domu. Teraz jest już lepiej ale nie przelewa się , obecnie zacząłem czytać jestem po pierwszej książce Hobbita który był ciekawy, i akurat zacząłem teraz Wiedźmina. Nie wiem co mam poradzić czuje że się załamuje od środka, jestem bezradny i zamknięty w sobie. Czuje że jak jestem w towarzystwie to nikt mnie nie słucha, ale jak ktoś potrzebuje pomocy to wie gdzie mnie szukać a ja idiota daje się wykorzystywać. Brak celów przyszłościowych, ostatnio na lekcji facet od informatyki powiedział mi że jak nie zacznę się uczyć to będę lumpem który będzie zbierał puszki po ulicy... Niestety teraz kompletnie zraziłem się do nauki. Już mam dosyć tego cokolwiek robie nie cieszy mnie to, jakby ktoś mi enzymy szczęścia blokował w organizmie.