Skocz do zawartości
Forum

Alizee87

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Alizee87

  1. Kiedyś miałam ten sam problem, co Ty. Przede wszystkim wiązało się to z niską samoocenę, przez co fiksowałam się na wyglądzie swojego ciała i porównywałam do innych. Z czasem zrozumiałam, że to nie ma sensu. Teraz mam trochę większy biust, co wiąże się z tym, że po prostu przytyłam. We wczesnej młodości byłam szczuplejsza i praktycznie całkowity brak piersi. Co najgorsze nie byłam jakimś patyczakiem, więc nieco dziwnie to wyglądało. O dziwo nigdy nie stanowiło to problemu w relacjach z mężczyznami. Aczkolwiek nie raz wysłuchiwałam w tym temacie niemiłe komentarze, co ciekawe częściej od kobiet! Tak więc głowa do góry. Ludzie są różni i w tym tkwi ich piękno. Kiedyś marzyłam o dużych piersiach, teraz cieszę się z tych, które mam, bo są moje. Spróbuj też spojrzeć na to z tego punktu widzenia.
  2. Mój narzeczony też jest zazdrosny, ale nie robi mi awantur. Poczytałam o borderline wnikliwie i raczej mój narzeczony nie ma tych cech. On jest raczej po prostu z natury obrażalski ale szybko mu przechodzi. Jest już po dwóch neurologach, każdy twierdzi, że to nerwica. Dostał lek na uspokojenie i wczoraj wziął pierwszą tabletkę. Zobaczymy, co będzie dalej.
  3. Dziękuję bardzo za odpowiedź. Sama siebie nie uznaję za osobę wybitnie silną ale w porównaniu z nim, to jestem wręcz herosem. Aczkolwiek miewam czasem tak, że nie wytrzymuję tych jego zachowań i się z nim kłócę, chociaż wiem, że to droga donikąd. Bardzo się staram go wspierać. Dzisiaj idzie do neurologa po leki na uspokojenie. Jutro jedziemy do neurologa i psychiatry w jednym. Chcemy mieć od razu porównanie podejścia dwóch lekarzy. A jak teraz wygląda sytuacja z Twoim mężem?
  4. Będę wdzięczna za wskazówki, opinie i uwagi. Postaram się pokrótce przedstawić problem mojego narzeczonego i okoliczności, które wydają mi się istotne. Ma 34 lata, jest jedynakiem, do tego roku mieszkał z matką i ojcem (wykańcza mieszkanie, na które wcześnie przez kilka lat składał pieniądze), Matka jest osobą, w moim odczuciu, niestabilną emocjonalnie, robi awantury bez powodu, uznaje mnie za największe zło, nie pozwala mi przychodzić do swojego mieszkania z narzeczonym, obraża mnie w kłótniach ze swoim synem. Jak dzwoni do mojego narzeczonego, to jest agresywna, wmawia mu, że go zostawię, że ona widzi, że on nie jest ze mną szczęśliwy itd. Mój narzeczony się jej boi. Ojciec - nieobecny, uciekający z domu w różne prace, podobno w przeszłości miał problem alkoholowy i wszczynał awantury podczas których mój narzeczony stawał w obronie swojej matki. Ogólnie teraz wydaje się całkiem miłym starszym człowiekiem. Mój narzeczony ma problemy z samooceną, jak coś pójdzie nie tak, to mówi, że jest do niczego, że jest beznadziejny, potrafi nawet płakać, po czym po pewnym czasie (do kilku godzin) dochodzi do wniosku, że jednak da sobie radę, że nie jest tak źle. Moim zdaniem ma duże wahania nastrojów. Jest bardzo wrażliwy. Z drugiej strony często się złości. Często po fazie takiego "załamania" jest nerwowy i potrafi być niemiły. Ma natręctwa. Jest przy tym wszystkim bardzo opiekuńczy, potrafi planować, ogarnąć sytuację, jest pomocny. Wychowuję sama córkę i bardzo mi w tym pomaga, angażuje się. Mam wrażenie, że chciałby mieć wszystko pod kontrolą, również mnie. Często się obraża, w większości o głupoty. Twierdzi, że wszystko go denerwuje. Po pewnym czasie przyznał się, że mówi do siebie w domu (u rodziców jak mieszkał) lub na dworze. Mówi, że nie jest w stanie nad tym zapanować i kontrolować, co bardzo go dołuje. Mówi do siebie jak jest zły, coś go zdenerwuje np. pokłóci się z matką albo w pracy coś mu nie idzie. Ostatnio widziałam to mówienie do siebie, co mnie mocno przestraszyło, gdyż był bardzo zły, mówił głośno a był na ulicy, co prawda był to późny wieczór ale nadal było to na ulicy, trochę gestykulował przy tym. Ma problem z kłamaniem, zwłaszcza w kwestii mówienia do siebie, jak go przycisnę to mówi prawdę. Mój narzeczony ma też ogromny problem z mówieniem o sobie, o swoich uczuciach, twierdzi, że nie potrafi o tym mówić. Jak jest zestresowany i smutny, to twierdzi, że nic nie czuje wtedy. Powiedział też (wyciągnęłam to z niego), że mówi do siebie o rzeczach, o których nie odważyłby się powiedzieć osobie, która go zdenerwuje. W szczególności jeśli chodzi o matkę. Z objawów fizycznych, to dwukrotnie w ostatnim czasie zdarzyły mu się trwające kilka dni następujące objawy: wymioty (wymioty jedynie jeden dzień), bóle głowy, zawroty głowy. Te napady zdarzały się znienacka, w sytuacjach nie stresowych. Na co dzień bardzo trzęsą mu się ręce, zwłaszcza jak się zestresuje, po dużym stresie boli go głowa. Miał zrobiony rezonans, z którego nic nie wynikło. Teraz idzie do neurologów (był u dwóch) i każdy z nich twierdzi, ze jeśli z rezonansu nic nie wyniknie, to oznacza, że to wszystko powyższe oznacza nerwicę. Wybaczcie, jeśli opisałam to trochę nieskładnie ale sama się tym wszystkim mocno denerwuję. Zwłaszcza tym mówieniem do siebie w złości i z takimi nerwami i że nad tym nie panuje. Mówi, że to trwa już kilka lat, ale początkowo mówił tylko w domu, później zaczął na dworze. Twierdzi, że zawsze stara się mówić, gdy nikogo nie ma na ulicy, ale nie zawsze się to udaje. Chciałabym się dowiedzieć, czy ktoś kiedyś spotkał się z podobnymi objawami u kogoś. Czy powyższe wskazuje na objawy nerwicy? Czy może czegoś innego? Czy farmakologia wystarczy? Jeśli tak, to czy leki uspokajające będą wystarczające? Będę wdzięczna za wszelkie uwagi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...