Skocz do zawartości
Forum

Habuba86

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Habuba86

  1. Witam wszystkich. Długo zastanawiałam się czy podzielić się swoim problemem na forum, ale doszłam do momentu, w którym nie radzę sobie z sytuacją, w jakiej się znajduję. Od trzech lat jestem żoną człowieka z kraju arabskiego, mamy roczne teraz bliźnięta, dwóch synów. Zawsze wiedziałam jak bardzo się różnimy i że nasz związek może napotkać z tego tytułu więcej problemów, ale wierzyłam, że ze miłość wystarczy, aby sobie z nimi poradzić (przynajmniej ta z mojej strony). Znaliśmy się przed ślubem, zdarzały się między nami nieporozumienia, ale nigdy nie pomyślałam nawet przez chwilę o rozstaniu. W grudniu zeszłego roku pokłóciliśmy się i mąż się wyprowadził. Krzyczał na dziecko, a ja stanęłam w obronie syna. Nigdy nie wyraził chęci powrotu do rodziny, twierdząc, że to ja i moja rodzina wszystko zepsuliśmy. Zostawił mnie, kiedy synowie mieli cztery miesiące, przed pierwszymi świętami z nimi.. Teraz jestem w trakcie rozwodu, który jest i będzie jeszcze bardziej bolesny ze względu na walkę o dzieci i szerokość władzy rodzicielskiej nad nimi. W tej chwili nie mieszkamy razem od 8,5 miesiąca. Nie będę wnikać w szczegóły rozwodu, ogólnie mówiąc ten człowiek zrobi wszystko, żeby zniszczyć do końca moje życie i przede wszystkim chciałby zabrać dzieci, powiedział to kilka razy i z tego wynika największy tragizm mojej obecnej sytuacji. Ale chciałabym skupić się na tym, że coraz bardziej nie radzę sobie ze swoim życiem. Nie wiem do końca co się stało i jakie były motywy jego zachowania, niesamowicie dziecinnego i niedojrzałego. Myślę o tym od 8 miesięcy i nie mogę dojść do żadnego wniosku. Przychodzą mi na myśl dwie opcje, ale to nie jest ważne w tej chwili. Wzięłam z tym człowiekiem ślub z miłości, był i w pewnym sensie nadal jest osobą, którą kochałam najbardziej na świecie do chwili obecnej (mam prawie 30 lat). Z dnia na dzień jest ze mną coraz gorzej, nie chce mi się wstawać z łóżka i zaczynać kolejnego dnia, ale muszę, ponieważ mam dzieci i muszę się nimi zajmować przez całą dobę, z pomocą mamy na szczęście. Nie mam nawet czasu na to, żeby przetrawić i przemyśleć to wszystko, co się wydarzyło, a jak mam już chwilę w nocy, tak jak teraz, to fizycznie nie daję rady ze zmęczenia. Tylko osoba wychowująca bliźnięta jest w stanie zrozumieć o czym mówię. Jestem bez pracy, na utrzymaniu rodziców plus śmieszne alimenty zasądzone chwilowo na czas procesu, co jeszcze bardziej mnie dołuje. Poza tym, mąż przyjeżdża do dzieci, bo ma zasądzone widzenia póki co na czas trwania procesu, więc traumą jest dla mnie jego przyjazd. Często wracam myślami do dawnych czasów, kiedy mieszkaliśmy chwilowo w UK, potem w Polsce, kiedy wszystko było inaczej. Czuję, że moje życie nie ma żadnego sensu, że nie czeka mnie już nic dobrego. Jestem strasznie zmęczona fizycznie i psychicznie. Najbardziej nie radzę sobie ze świadomością, że muszę walczyć z człowiekiem, z którym chciałam spędzić całe swoje życie. Boję się, że spróbuje zaatakować moją rodzinę i zabrać dzieci siłą (mam ku temu podstawy). Boję się spać w nocy, nie wychodzę z dziećmi daleko poza ogrodzony teren wokół domu, w każdym samochodzie widzę męża.. Nie wiem co może zrobić i do czego się posunąć, może być człowiekiem nieobliczalnym i jest nieprzewidywalny. Oczywiście mam prawnika i z prawnego punktu widzenia zrobiłam już wszystko, co mogłam, teraz wszystko w rękach sądu, ale proces jeszcze potrwa. Muszę znaleźć sobie psychoterapeutę, bo czas niestety pogłębia moje rany i wcale ich nie goi. Jedna prośba do osób, które ewentualnie chciałyby do mnie napisać, darujcie sobie wykłady o Arabach, o tym, że mogłam się tego spodziewać i myśleć wcześniej, że to było do przewidzenia, bo oni są tacy a nie inni. Naprawdę nie po to dzielę się z wami problemem. Miłość jest ślepa, a czasem i głucha, myślę, że wielu z was o tym wie. Chciałabym raczej dowiedzieć się, jak sobie radzicie po swoich rozstaniach i znaleźć osobę, która czuje to, co ja teraz czuję i przechodzi przez to samo ... Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...