moje problemy z kołataniem zaczęły się rok po wybuchu w Czernobylu. po prostu nagle serce zaczęło mocno przyśpieszać , wystraszyłam się co potęgowało bicie . brat wezwał pogotowie . pierwsza wersja szmery w sercu , szpital. badania rożne , picie jodu czy to może tarczyca , ekg, wysiłkowe itp. szmery w sercu okazały się niegroźne , w komorze serca mam strunę o którą uderza przepływająca krew. były momenty że 5 razy w tygodniu było w nocy pogotowie i tylko dostawałam relanium . po pewnym czasie objawy ustąpiły same . urodziłam 3 dziecko i wtedy zaczęło się ponownie . na tyle mocno że 3 miesiące spędziłam w łóżku nie umiałam jeść , pić , chodzić . nic . schudłam 30 kg. dziękowałam bogu że mój mąż to przeżył . powoli wróciłam do życia . nie mogłam wychodzić z domu bo lęki były na tyle silne , że nogi miałam jak z gumy , duszno , słabo . wchodziłam do domu po chwili przechodziło. brałam propranolol i inne leki nie pamiętam nazw. ale wszystko na nerwice. postanowiłam zacząć pracować bo czułam że zwariuję . bałam się ale się udało , między ludźmi nie myślałam o tym. zauważyłam też że jak zaczynało się kołatanie to pomagają mi głębokie wdechy , zmiana pozycji, okład z zimnego ręcznika na kark . i oczywiście obecność domownika koło mnie . kilka lat nic się nie działo czasem kilka razy dodatkowo serce przyśpieszyło na chwilę aż czułam igły biegnące do palców . staram się nie panikować . jeżdżę na rowerze dużo , pracuję w sklepie , męczę się i żyję .
wczoraj w nocy nagle obudziłam się z tak mocnym kołataniem że nie miałam siły utrzymać równowagę jak wstałam . schłodziłam się zimną wodą, i staram się chodzić żeby" wychodzić stres" z siebie . bo czuję że w środku jestem tak mocno spięta że mój organizm musi to wyrzucić poprzez kołatanie . pół godziny i powoli przechodziło . ciężko miałam w głowie , byłam zmęczona jak po długim intensywnym biegu . ale czułam żę nie mogę się położyć , jeszcze nie . dopiero jak powoli przeszło to czułam że organizm się rozluźnił i mogłam się położyć . staram się nie panikować , wtedy myślę o rożnych miłych rzeczach lub śpiewam lub krzyczę "w głowie"żeby zabić stres . bardzo pomaga . w trakcie kołatania kilka razy miałam robione ekg i na szczęście wszystko ok. czasem wiem kiedy to będzie , czuję jak kumuluje się we mnie napięcie . lekki stres i w nocy ( bo raczej tylko wtedy już teraz) kiedy jestem rozluźniona śpiąc zaczyna się ... trzeba tylko nie panikować . nie biorę żadnych leków , nie piję kawy, alkoholu, nie palę . nie chodzę do lekarzy . ostatni raz byłam w 1994 roku. nikt mi nie pomógł . trzeba sobie pomóc samemu żeby nie zwariować .