Z tego co pamiętam zawsze byłam beksą ale ostatnio to się znacznie nasiliło.
Płaczę o byle błahostkę: nie zagrałam w meczu-płacz, nie wychodzi mi na treningu-płacz, myśl o osobie, która mi się podoba, a która pewnie nic do mnie nie czuje-płacz, trudności w szkole-płacz, rozmowa o problemie-płacz, kłótnia z rodzicami-płacz itd. Wstydzę się tego, że non stop chce mi się ryczeć. Nie rozumiem tego, ze płaczę wbrew swojej woli. Staram się w takich sytuacjach myśleć o czymś przyjemnym, zapomnieć przez co chce mi się płakać a i tak łzy lecą mi po policzkach. Nie wiem już co robić...
Dodam, że mam 15 lat