Skocz do zawartości
Forum

wikzar

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Miasto
    Warszawa

Osiągnięcia wikzar

0

Reputacja

  1. Ja też tęsknię. Tylko tak naprawdę tęsknię za kimś kto nie istnieje, za swoim wyobrażeniem, wyidealizowaną osobą, którą nie jest moja była. Nawet wydaje mi się, że dałbym radę jakoś pogodzić się z niektórymi faktami które do mnie docierają pomału ale coraz wyraźniej. Ale też coraz bardziej do mnie dociera, że nie jestem w stanie się z nimi pogodzić. Kocham ją jeszcze, ona mnie chyba nie. Ale dalsze życie z nią będzie raczej nie możliwe po tej jawnej deklaracji, że już wyrzuciła mnie ze swojego życia. A ja dziewczyno nie mam łatwiej bo przeżyłem z nią 38 lat i mamy czwórkę dzieci i dwoje wnucząt. Lata i wiek jest inny ale uczucia i emocje takie same. Ty masz kawał życia przed sobą, które może być cudowne a ja jeszcze tylko kawałeczek, ale niech i on będzie przyjemny. Pozdrawiam Cię i wierzę, że Ci się uda na nowo. Tylko się uwolnij od tej więzi emocjonalnej.
  2. Związek z tym facetem byłby dla Ciebie najgorszym rozwiązaniem. Im szybciej zacznie znikać z Twojego życia tym lepiej. Moja była żona robi to samo co on Tobie. Ja ją błagałem o powrót, o wyjaśnienia a ona mnie olewa. Nie odbiera telefonów, nie odpowiada na sms-y. Stara się nie spotkać ze mną przypadkiem. Nic nie chce wyjaśniać. Jedno co mi powiedziała, to że ją to zbyt rani i żebym się z nią nie kontaktował może kiedyś za pół roku czy rok się coś zmieni. Co się ma zmienić? Ona się teraz chyba dobrze bawi a ja chodzę po ścianach z tęsknoty. Całe szczęście coraz mniej. Mam ogromną potrzebę znalezienia kogoś bliskiego i nawet coś w tym kierunku robię ale nie wyobrażam sobie, żebym mógł nową osobę tak olać.
  3. Dobrze jest być sobą. Nie grać nie ściemniać. Potem będą dwie możliwości. Albo mu się to spodoba albo nie. Jeżeli będziesz grać i coś udawać będzie jedna możliwość, nie spodoba się na pewno.
  4. Jestem po rozwodzie. Kocham moją byłą żonę (jeszcze). Dlatego się odzywam. Być może moje odczucia coś Ci wyjaśnią, chociaż nie sądzę, żeby jakieś wyjaśnienia były tu potrzebne. Żona nie chce ze mną gadać. Nie odpowiada na telefony. Jest obca. Chyba to znasz. Okropne uczucie. I jeszcze to, że jestem gotowy pędzić na każde jej skinienie. Całe szczęście Ona nie wysyła takich komunikatów. Sam nie byłbym w stanie od Niej się oderwać. Pomalutku jednak udaje mi się przyjmować do wiadomości rzeczywistość, która jest taka, że Ona ma mnie gdzieś. Mimo tego, że przecież chyba mnie kochała przez kilkadziesiąt lat. Choć to jest bardzo nieprzyjemne pomaga mi też fakt uświadamiania sobie, że pociesza ją ktoś inny. Nie wiem tego na pewno ale wszystko wskazuje na to, że żyje z kimś innym. To mnie potwornie boli ale uświadamia, że moje marzenia o szczęśliwym z nią życiu są całkowicie nierealne. Piszesz, że spali w jednym łóżku ale bez seksu. Niestety chyba raczej bez sensu. Nie sypia się w ten sposób. A jeśli już nawet to jest to taka sama zdrada wobec kobiety, którą się rzekomo kocha. Trudno sobie poradzić z uczuciami. Jestem przepełniony miłością albo tęsknotą za bliskością tego nie sposób odróżnić. Jestem bardzo uwrażliwiony na czułość ze strony kobiet. Chciałbym to wszystko przelać na kogoś. Ale póki nie odejdę emocjonalnie od mojej byłej żony nie chcę oszukiwać kogoś innego. Mam przyjaciółkę internetową, bardzo mi ona pomaga ale nie daj Boże bym miał ją tak skrzywdzić jak on Ciebie. Chciałbym być szczęśliwy z moją byłą żoną (musiałby stać się cud) ale coraz bardziej dopuszczam możliwość bycia szczęśliwym z kim innym ale tylko z tą inną a nie w trójkącie. Ja bardzo się boję, że moja była żona nagle zmieni zdanie i powie wróć. Jeszcze dzisiaj poleciałbym do niej jak na skrzydłach. Ale mam nadzieję, że jutro już będę umiał nie skakać w przepaść męczarni.
  5. ka-wa Wybacz ale samo gadanie o miłości niczego nie zmieni,a już mówienie i pytanie wkoło czy mnie kochasz ,mnie osobiście doprowadziło by do szału /a wydaje się spokojną osobą/ ,bo jak ktoś Cię/mnie kocha to się czuje ,po prostu się wie... Mam całkowicie odmienny sposób odczuwania. I zupełnie się nie zgadzam. A już szczególnie z tym, że się "po prostu wie..." Jeżeli taka postawa jaką prezentujesz daje Ci szczęście płynące z długoletniego związku to zazdroszczę.
  6. magda955 u nas też był watek alkoholowy ale było to 25 lat temu. Ja spotykam się głównie z dwoma postawami. Jedna to zostawić to wszystko i zaczynać od nowa, druga może jakoś się uda ciągnąć to dalej. Bardzo żałuję, że doszło u nas do rozwodu a właściwie do tego, że moja żona ode mnie uciekła. Nie da się cofnąć czasu i porobić korekt w życiu. Patrzę obecnie na swoje postępowanie i widzę co mogło doprowadzić do takiej sytuacji jaka jest. To nie znaczy wcale, że gdybym postępował inaczej cokolwiek by się zmieniło. Nie za bardzo wierzę, że mogłem postępować inaczej. To co teraz widzę, widzę dzięki temu przez co przeszedłem a że jest pewnie za późno to cóż... Jeżeli mogę powiedzieć czego teraz żałuję, to że nie rozmawiałem z żoną na bieżąco o uczuciach, szczególnie tych złych, że nie dopytywałem się co ona czuje. Że nie odkładałem na bok swoich ambicyjek w trakcie rozmowy i byłem niezwykle drażliwy na swoim punkcie, mając oczywiście 100% przekonanie, że jest to uzasadniona obrona. Nie ma co szukać przyczyn takiego a nie innego stanu rzeczy. To nic nie zmienia. Żona chodziła do wszelkich możliwych terapeutów ja też pracowałem nad sobą a miłość nam uciekła. Trzeba co chwilę mówić, że się kocha i pytać czy się jest kochanym. A jak usłyszysz: odczep się to powiedz ja też Cię kocham i zapytam jutro.
  7. Dziękuję wszystkim za wypowiedzi, to ułatwia złapać dystans do siebie i sytuacji. Wprawdzie dalej nie rozumiem co się wydarzyło w moim życiu ale spokojniej mogę oczekiwać na rozwój wypadków.
  8. Tak jesteśmy po sześćdziesiątce. Ale czy to znaczy, że nie można już kochać gorącym uczuciem, że trzeba być zrównoważonym i bez emocji. Nie rozumiem stwierdzeń Ty wierzysz w to co piszesz. Ja podaję to co mi żona powiedziała a nie co sobie wyobrażam. Powiedziała mi, że na dzień dzisiejszy mnie nie kocha, co będzie za pół roku tego nie wie. Nie piszę, że w to wierzę. Wierzę, że może wrócić ale tak samo dobrze wierzę, że może nie wrócić. Chodzi mi o to czy moja nadzieja na jej powrót jest choćby w najmniejszym stopniu uzasadniona czy nie. Nie widzę również powodów by twierdzić, że mam skłonności do wyżywania się na żonie i tego mi teraz brakuje. Chciałbym jej szczęścia i jeśli to będzie się wiązało z jej całkowitym odejściem to też to akceptuje. Czy jestem dziwakiem? Z tym się całkowicie zgadzam. Sam nie rozumiem swoich stanów emocjonalnych. Jeśli chodzi o zaburzenia osobowości to pewnie jakieś mam. Nie mówiąc o depresjach i euforiach mojej żony.
  9. Kwiatuszku nie mam pojęcia dlaczego wzięliśmy rozwód. Standardowo: zanik pożycia, zanik więzi emocjonalnej, brak prowadzenia wspólnego gospodarstwa. Właściwie wszystko to nie za bardzo prawda. Może pożycie ustało od paru miesięcy bo nie była najlepsza atmosfera do miłości. Gospodarstwo było bardzo słabo oddzielne. Mieszkaliśmy razem, płaciłem za wszystko, może nie jadłem tego co żona sobie kupiła i ona też nie ruszała moich potraw. Ale już herbata, kawa, cukier, sól , proszek do prania i tak dalej były wspólne. A więź emocjonalna to tak ugasła, że płonę z miłości. Na rozprawie powiedziałem, że przyczyną rozwodu są niezaspokojone oczekiwania mojej żony. I poszło.
  10. ~do wikzar Nikt nie bierze rozwodu ot tak sobie,tym bardziej po 38latach.W życiu wszystko jest możliwe i powrót do siebie również.Moi znajomni po 25 latach się rozstali on miał przez 5 lat inną kobietę ,obecnie są już razem i po drugim ślubie i jak widać szczęśliwi.Więc można mieć nadzieję ale nie w każdym przypadku. Dziękuję za ten przykład. Ja już chyba tracę poczucie rzeczywistości. Nie mogę się sobie nadziwić dlaczego dopuściłem do tego rozwodu. Nie mogę się nadziwić mojemu obecnemu stanowi, który spadł na mnie jak grom z jasnego nieba i trwa. Pewnie coś jest ze mną niedobrze skoro takie mi się przytrafiają rzeczy, ale też może być to splot bardzo wielu różnych okoliczności. Siedzę w tym po uszy i nic nie rozumiem.
  11. kwiatuszek2 Rozwód to poważna przepaść między Wami. W takim przypadku na pewno dałabym jej czas, a ona o niego prosi. Chce czasu, spokoju. Daj jej go, choćby pół roku. Nie narzucaj się, daj jej odsapnąć i poukładać myśli. Tak właśnie zrobię. Dziękuję.
  12. kamina Przede wszystkim, choć wiem, że to bardzo trudne musisz zaczynać oswajać się z myślą, że to już nigdy nie wróci i zaczynać sobie układać nowe zycie bez niego-tak jak on to robi. Ja rozstałam się po 9 latach i wiem co przezywasz-musisz się oswoić z tym wszystkim bo tak będzie Ci łatwiej. A wcale nie muszę oswajać się z tą myślą. Mogę mięć nadzieję, kochać i czekać.
  13. Gdyby była taka finalna rozmowa i definitywnie powiedziałaby mi spadaj gościu dalej chcę już całkiem sama, pewnie byłoby łatwiej. Na finalnej rozmowie powiedziała, że wprawdzie na dzisiaj powiedzieć, że mnie nie kocha ale może za pół roku albo za rok, kto to wie. A w ogóle jak by to miało praktycznie wyglądać gdybyśmy mieli być razem i warunkiem koniecznym jakiejkolwiek rozmowy o powrocie jest to abym skorzystał z pomocy terapeuty. Myślę, że to są pewne przesłanki do nadziei. Ona mnie kochała tylko jakoś tak się rozlazło. Mam nadzieję, że kocha mnie nadal tylko teraz trudno jej to wydobyć spod uraz i poranień. Zresztą sam nie wiem. Wiem, że kocham i chcę jej szczęścia. Nawet gdybym nie miał w nim udziału, chociaż bardzo tego pragnę.
  14. Rozwód był bez orzekania o winie. Myślę, że w takim przypadku w ogóle nie można mówić o winie. Oboje chcieliśmy dobrze, każde z nas postępowało najlepiej jak potrafiło ale to nie wystarczyło. Listy piszę do Niej codziennie. Mam ich ponad czterdzieści. Nie mogę ich wysłać bo prosiła mnie, żebym tego nie robił. Ją to rani i boli a chce się jakoś pozbierać. Może kiedyś. Na razie prosiła o miesiąc bez kontaktu. To jest bardzo trudne dla mnie ale już minęło 9 dni.
  15. Kocham byłą żonę, jesteśmy trzy miesiące po rozwodzie, chcę by wróciła. Ona nie chce się ze mną kontaktować, mówi, że ją to rani. Mówi byśmy się nie kontaktowali przynajmniej miesiąc, że na dzisiaj mnie nie kocha ale co będzie za pół roku czy rok to ona nie wie. Podjęcie jakichkolwiek rozmów o wspólnym życiu warunkuje tym bym korzystał z pomocy terapeuty. Ten warunek już spełniam. Ciągle powtarza, że układa sobie nowe życie. A ja usycham z tęsknoty. Byliśmy ze sobą 38 lat. Czy ktoś przeżywał coś podobnego?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...