Witam.Mam wielki problem.Otóż jakieś 5-6 miesięcy temu rozstałem się z dziewczyną z którą byłem 1,5 roku.Powodem była mała kłótnia,potem zanik uczuć z jej strony.Rzecz jasna,strasznie to przeżyłem(niewiele brakowało a wylądowałbym w szpitalu-bóle brzucha,ciągłe wymioty itd).W końcu zerwała...Świat mi się zawalił,walczyłem,bezskutecznie.Minęło trochę czasu.Po jakimś czasie odezwałem się ja.Postanowiłem przekonać ją do siebie od nowa.I tak od smsów ,do częstego pisania aż po spotkania.Tak! Spotkania! Wreszcie zauważyłem ,że te moje 2 miesięczne starania zaczynają dawać jakieś efektySpotykamy się dość często teraz.I tu pojawia się mój problem.Ja ją dalej strasznie kocham i mam nadzieję,że jeszcze się zejdziemy.Nie wiem czy z jej strony jest to możliwe.Ciągła walka o nią kosztuje naprawdę wiele moją psychikę,czasami już nie wytrzymuje.Z jednej strony ją ciągle kocham a z drugiej strasznie wewnętrznie cierpię po każdym spotkaniu z nią ponieważ nie jestem pewny czy kiedykolwiek jeszcze będzie mnie kochać,będę dla niej najważniejszy,będę mógł złapać ją za rękę,pocałować,przytulić się.Taki jakby efekt zgaszonych świateł i opadniętej kurtyny po występie.Już żyje z taką świadomości jakieś pół roku.Możliwe,że wpadłem w depresję.Rzeczy,które niegdyś mnie bardzo cieszyły ,teraz nie widzę pod ich wpływem żadnego pozytywnego efektu.Tylko ona czyni,że jestem szczęśliwy.Każda jej wiadomość,spotkanie-to wszystko przynosi mi prawdziwą radość i sprawia ,że zapominam o innych problemach.Spytacie pewnie dlaczego tak po prostu nie mogę się od niej odciąć? Ponieważ to byłoby za proste.Przez te wszystkie miesiące spędzone samotnie tylko uświadomiłem sobie jak bardzo wartościową i wspaniałą jest dziewczyną(mimo paru wad z POZORU nie do przejścia) i ,że bardzo ją kocham.Niestety.Ta cała walka o nią zaczyna mnie już wykańczać psychicznie bo nie wiem czy coś da.Proszę o pomoc i porady.