Ostatnio podczas seksu zadzwonil kurier. wiec szybko wylecialem odebrac paczke. wrocilem do lozka i... stracilem zupelnie cała chęc na seks. Całe moje podniecenie znikneło. i od tego czasu zaczalem miec problemy z seksem. np w polowie seksu zaczynam sie stresowac "co bedzie jesli znow strace podniecenie i mi opadnieę. i wtedy na ogol zaczyna powoli opadac. to takie bledne koło. stres zeby sie nie zestresowac. ale jakos sobie z tym poradzilem. wiedzialem ze wszystko jest kwestia psychiki.
Ale martwi mnie inna rzecz. mam 22 lata. Jakis czas temu nie bylo dnia zebym nie byl podniecony. masturbowalem sie codziennie. od 2 lat mam dziewczyne. i wszystko było ok(poza tą akcja pare linijek wstecz). ale od jakiegos czasu moj popęd ma swoje humory. albo pare dni jestem ciagle podniecony, a pare dni zupelnie nie mam ochoty. ogolnie na nic. na seks tym bardziej. Dzis dziewczyna przyszla i troche mnie zdenerwowala. no ale pozniej sie to jakos rozeszlo. nagle ni z tad ni z owąd mowi. to co? gotowy na seks?
a problem w tym ze wcale nie mialem. zupelnie nie bylem podniecony. a mysl o tym ze ją zawodze tak mnie zdolowala ze zupelnie nie byloby szans zeby dostal wzwodu. Dodam ze czesto sie stresuje. nawet malymi rzeczami. ta sytuacja miala miejsce dzis a ja juz sie przyjmuje dentysta w srode.
Pije ok 2 piw dziennie i czasami zapale fajke. Ostatnio rozmowy o seksie mnie męczą a nie podniecaja. na sama mysl mam w glowie tylko to co bedzie jak akurat nie bede mial ochoty. przez to czuje presje. prosze doradzcie cos