Mam 22lata.Tak dokładnie wyszczynilam awantury z powodu zazdrości i obaw ze go stracie. Klocac się mowilam ze się zabije, wiadomo ze takim szantażem nie zyskam w jego oczach. Pisalam do niego nachalnie i było już tego za dużo. Przez to stracił do mnie uczucie;( Nasz związek trwał 2,5 roku. Wcześniejsze związki? jeden trwał 2 miesiące i drugi 2 lata, myslslam ze ich kocham ale tak naprawdę się mylilam. Kocham tylko jego! Kończąc szkole każdy poszedł w swoja stronę, ja byłam juz z Nim. Poznałam jego przyjaciół co tydzień wspólnie spędzalismy czas. Teraz nie mam naprawdę nikogo. Juz nikt z nich mi nie napisze czy mam ochotę wyskoczyć gdzieś z nimi bo były będzie w towarzystwie. To nie jest już to samo. Teraz przez to wszystko jezdzi do mnie kolezanka i jej moge sie tylko zwierzyc. Przez 2 lata nie znalazłam pracy bo balam się ze przez to będziemy się mniej widywali, każdy nowy dzień polegał na czekaniu AZ zadzwoni i przyjedzie. A spotykalismy się często. Za mocno go pokochalam.Takiego mężczyzny szukalam. Takiego mężczyzny chce! A teraz zyje jak jakaś roślina, moje życie jest tylko zwykła egzystencja. Codziennie zamykam się w pokoju i placze, czekam na noc a potem ide spac. Moje dni polegają na myśleniu o nim, o tym co było i o tym co nieuniknione czyli ze to koniec. Ja roz umiem ze muszę o nim zapomnieć ale nie potrafię ;( codziennie dzwonił po parę razy i za każdym razem mówił ze kocha i przyszedł dzień kłótni i tak nagle mnie odrzucił ;( czy tak nagle można przestać kogoś kochać? Nie potrafię poradzić sobie z uczuciem z gory skazanym na odrzucenie. Dlaczego to musi być takie trudne? Dlaczego muszę tak bardzo cierpieć? Ja przezylam prawdziwa milosc... Nie taka która wszyscy oczekują, piękna uslana różami tylko taka która boli, zadaje rany ;( łatwo powiedzieć " musisz o nim zapomnieć, pogodzić się z rozstaniem" ale nikt nie zapytał tego co czuje co przezywam;( codziennie modle się do Boga zęby mnie stad zabrał ;(( bol jest nie do opisania; ((