Mam 15 lat, od ponad pół roku mam pewne problemy... Jakbym straciłam sens życia. Przytłaczają mnie moje problemy. Miewam myśli samobójcze, okaleczam się, nienawidzę wychodzić z domu, przebywać z ludźmi. Mam niską samoocene. Zdarza się że mam chęć naprawienia tego wszystkiego, ale to dzieje się głównie w nocy i rano cały zapał mija. Mam też kłopoty ze snem. Gdy z kimś o tym rozmawiam, wszyscy mówią tylko "będzie dobrze", bo nie wiedzą co czuje.. Naprawdę coraz częściej mam ochotę skończyć ze swoim życiem...
Moja mama wie o moich problemach (wiele razy z nią rozmawiałam) i je bagatelizuję, wspominałam że chciałabym porozmawiać z psychologiem czy cokolwiek, ale ona nic.. Do szkolnego psychologa nie pójdę... u nas w szkolę tę rolę pełni dyrektorka a mam z nią kilka zatargów...
co ja mam zrobić?
na prawdę nie daję sobie rady
jestem zdesperowana
i proszę nie piszcie mi że to przez hormony i okres dojrzewania
nie, nie znajdę sobie żadnego hobby. zbyt szybko się denerwuję gdy coś mi nie wychodzi i wpadam w furię
nie, nie mam przyjaciół
rodzina mi ubliża i ma w dupie co się dzieje u mnie i w jakiej jestem sytuacji, miałam wiele okazji by się przekonać
nie, nie mam chłopaka
i na serio rozwiałam o tym z mamą ale ona nie chcę mnie zarejestrować do psychologa, nie mam na kogo liczyć