Rok rocznie przed Sylwestrem, robiłam wszystko co w mojej mocy by wyglądać niczym bóstwo. Długi, relaksujący sen z maseczką na twarzy, kojąca kąpiel z pachnącymi specyfikami, godziny spędzone przed lustrem by stworzyć idealny makijaż i kolejne by ułożyć nienaganną fryzurę. Całe popołudnie spędzałam na domowych zabiegach upiększających. Niestety mimo moich starań mąż ciągle był niezadowolony. A to za dużo różu a to zbyt spiralne loki, a to zbyt śmierdzące perfumy. No ciągle było coś nie tak. Nie byłam w stanie olśnić męża.Jakieś 2 lata temu tuż przed wyjściem na bal sylwestrowy, mąż niecierpliwie czekał na mnie pod drzwiami łazienki."Jeszcze chwilkę kochanie, przecież chcę wyglądać olśniewająco" powiedziałam. Gdy mąż otworzył drzwi zamarł z przerażenia. Byłam ubrana w piżamę i owinięta świecącymi lampkami choinkowymi."No i co kochanie olśniłam Cię?" Wybuchliśmy gromkim śmiechem :) Tego dnia sylwestra spędziliśmy w domu. A mąż stwierdził, że najlepszym kosmetykiem jest dla mnie sen i najładniej wyglądam tuż po przebudzeniu. Dlatego wszystkim dziewczynom tym młodszym i starszym zalecam sporą dawkę zbawiennego dla naszej urody i samopoczucia snu :)