Sylwester to jedna z tych nocy w roku, kiedy każda kobieta niezależnie od wieku czy profesji chce błyszczeć. Swoje przygotowania traktuję kompleksowo i zaczynam na kilka dni przed Sylwestrem. Przechodzę na lekkostrawną dietę, żeby zniwelować skutki szaleństw przy świątecznym stole i codziennie ćwiczę, żeby podołać szaleństwom na parkiecie ;) Sumiennie używam kremów i peelingów do pięt usuwających zgrubiały naskórek, i preparatów zapewniających zdrowe paznokcie.
Jeśli chodzi o ciało, stawiam na naturalną pielęgnację. W ostatni dzień roku funduję sobie odprężającą kąpiel z kilkoma kroplami olejku eterycznego. Następnie poddaję się domowemu zabiegowi hammam, który polega na delikatnym peelingu enzymatycznym mydłem z czarnych oliwek, usunięciu martwego naskórka specjalną rękawicą, i nałożeniu na ciało naturalnego oleju - ja stawiam na olej kokosowy, bo uwielbiam, gdy otula mnie jego cudowny zapach. W międzyczasie na włosy nakładam maskę drożdżową, którą zmywam delikatnym szamponem bez SLS, nie zapominając dodać do ostatniego płukania octu jabłkowego, tak, by włosięta były błyszczące i sypkie.
Po moim małym rytuale spa czuję się jak w siódmym niebie! Nie zapominam również o twarzy - używam na niej delikatnego peelingu enzymatycznego z serii Pharmaceris A (i uwierzcie mi, to prawda, a nie próba zdobycia sympatii sponsora;) ), następnie sporządzam naturalną maseczkę z glinki ghassoul, która cudownie ściąga pory i ożywia skórę, a potem wklepuję krem pod oczy i krem nawilżający do cery wrażliwej. Tak przygotowana mogę rozpocząć Akcję Sylwester :-)
Zaczynam od zajęcia się paznokciami u nóg i rąk - błyszczący czarny lakier, a na to shimmer ze złotymi drobinkami jest jak znalazł w tą jedną, jedyną noc. Potem przechodzę do ubierania się. Przed założeniem sylwestrowej kreacji w ciało wklepuję odrobinę perfumowanego balsamu ukochanej firmy, żeby ulubiony zapach towarzyszył mi długie godziny i stosuję antyperspirant w podobnej nucie zapachowej. Jeśli chodzi o włosy, stawiam na naturalny look. Lekko wilgotne traktuję u nasady odrobiną pianki i modeluję za pomocą suszarki i okrągłej szczotki, tak by były puszyste i wywinięte na końcach. Za to z makijażem mogę sobie poszaleć :) Skóra po uprzednich zabiegach jest gładziutka, bez suchych skórek i przygotowana na zastosowanie bazy pod podkład, samego podkładu i korektora. Jeśli chodzi o oczy, w tym roku stawiam na delikatny smoky eyes z brokatową kreską i - jedyny raz w roku! - sztuczne rzęsy. Potem róż, brązer, usta w klasycznej czerwieni i jestem gotowa! Trickiem którego używam jest zastosowanie jasnego cienia nie tylko pod łuk brwiowy, ale też nad kośćmi policzkowymi i tak zwany łuk kupidyna nad ustami. Twarz staje się wtedy ładnie rozświetlona i wymodelowana. By zwiększyć ten efekt subtelnego błysku dekolt smaruję delikatnym olejkiem rozświetlającym ze złotymi drobinkami.
Koniec wieńczy dzieło: kilka pryśnięć ulubionych perfum i jestem gotowa, by zostać królową parkietu! Co prawda za kilka godzin włosy trochę opadną, a nienaganny makijaż podda się prawom imprezy, ale kto by się tym przejmował. Ostatecznie najważniejsza jest dobra zabawa w dobrym towarzystwie! I tego życzę wszystkim! :)