Przyznaję, że do wieczoru sylwestrowego podchodzę na luzie. Nie jest to, niestety, dzień wolny od pracy więc po pracy zbyt dużo czasu mi na wielkie przygotowania nie zostaje. Z resztą, po świątecznym szaleństwie (sprzątanie, zakupy, gotowanie, zjazdy rodzinne i jeszcze więcej sprzątania) wypoczęta czuję się dopiero w okolicach Trzech Króli. Co robię, zatem, by piękną być?
Przede wszystkim odpowiednio wcześniej planuję imprezę sylwestrową w towarzystwie ludzi, którzy już mnie widzieli w stanie nieuczesanym i twierdzą, że moje naturalne piękno emanuje wtedy jeszcze większym blaskiem. Kłamcy kochani moi.
Po pracy prysznic, balsam i schłodzony krem w rolce pod oczy. Sukienka, koniecznie sprawdzona po świętach odpowiednio wcześniej. Makijaż z tendencją do dobrego krycia, ulubiona szminka i baaardzo mocna kawa. Po kawie jeszcze troszkę ulubionej szminki, bo większość została na filiżance. i gotowe, cała ja. Olśniewająca luzem i pogodą ducha