Skocz do zawartości
Forum

babetka6

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Warszawa

Osiągnięcia babetka6

0

Reputacja

  1. Na temat zdrady była już poważna rozmowa. Nawet mam wrażenie, że to ja zepsułam ten pozorny spokój. Dał mi wczoraj ultimatum - mam mu powiedzieć od kogo takich głupot się nasłuchałam - i mam czas do 17.00. Taki niepokój zasiała u mnie teściowa. Nawet byłam oburzona, że wystawia takie świadectwo swojemu własnemu dziecku. Aczkolwiek mój mąż ma fatalne relacje z własna rodzoną matką. Może wydać wam to się dziwne, ale ja mu wierzę. Bardzo dziwią mnie jego reakcje, na które niegdyś w ogóle nie reagował. Np. parę tygodni temu był u nas jego kolega. Nie widzieliśmy się parę lat. Gdy mąż poszedł spać. Tak sobie gadaliśmy. I kolega powiedział " twój mąż ciebie nie lubi. (przepraszam ale w miejscu 'twój mąż' - powinno być jego imię). Powiedziałam przy okazji tematu - zdrad - bo mnie poniosło - to mężowi. Oczywiście właśnie pojechał do kupla to wyjaśniać. Kumpel był w wielkim szoku gdy powiedziałam mu, że mąż chce mnie zostawić. Parę razy się dopytywał czy dobrze zrozumiał, to co do niego powiedziałam. Myślał, że to ja chcę od męża odejść. To byłoby dla niego bardziej zrozumiałe. Natomiast Mężowi powiedziałam, że gdyby nie był taki tajemniczy. Nie ukrywał pewnych rzeczy to ja na temat zdrady nigdy bym nie wpadła. To że gdzieś sobie na noc wychodził to miałam tylko same najgorsze myśli w głowie. Do mamy swojej tez zamierza pojechać. Szkoda tylko, że tylko po to aby się z nią pokłócić. Zobaczymy co będzie. Pewnie czeka mnie koszmarny dzień.
  2. Wczoraj pojechaliśmy razem z synem na zawody. Niby było w miarę miło. Ale rzucał w moja stronę parę kąśliwych uwag. To miały być niby żarty. Ale nie było to śmieszne. W ogóle po tych moich "przejściach" inaczej odbieram świat. Inaczej rozumie słowa piosenek. Jestem bardziej wrażliwa gdy ktoś w otoczeniu mówi o rozstaniach, rozwodach. Świat nie jest już taki sam. Gdy wróciliśmy do domu. Nie wytrzymałam. Prosiłam o wyjaśnienie dlaczego jest dla mnie taki oschły i złośliwy. Powiedział że tamten facet umarł. Pytałam się czy ma kogoś. Obraził się, że tak go osądzam. Więc drążyłam dalej - to gdzie wychodziłeś na noce - mówiłeś, że na ryby i proszę udowodnij mi to, bo bez ryb wracałeś. Powiedział, że tego udowodnić mi nie potrafi.Nie chciał i chyba nie potrafił odpowiedzieć na moje pytania. Powiedział tylko to jednak trzeba się rozwieźć i że ja mam wnieść pozew. Powiedziałam, że jest niepoważny -bo ja tej rodziny nie rozwalę i dzieci za coś takiego by mnie znienawidziły. Rano był obrażony. Nic sobie z tego nie robiłam. Powiedziałam tylko, żeby mnie więcej nie prowokował. Bo ja swoją wytrzymałość już dawno wyczerpałam. Potem zaczął się normalnie odzywać. Wyszedł na zajęcia. Teraz w spokoju mogę posprzątać dom
  3. Nie wiem czy kiedykolwiek będzie normalnie. Zastanawiam się czy jest w ogóle sens tak żyć. W takim zawieszeniu. Nie czuje mu się potrzebna jako żona, kobieta, przyjaciółka. Mimo wszystko nadal go kocham. Dbam o dobre relacje między nim a dziećmi. Tylko dlaczego nikt o mnie nie dba. Wiem, ze do świąt jeszcze daleko. Ale zaczynam się ich panicznie bać. I zaczynam płakać. Może to i lepiej?...
  4. Rozmawiamy ze sobą, niekiedy zupełnie normalnie.Jak ja za nim tęsknię. Ale nawet o przytulaniu z jego strony nie ma mowy. Jest taki zimny. Ja czuję się źle. Jako kobieta i żona. Właściwie chyba jestem wolontariuszem w postaci pomocy domowej.Tydzień temu zapytał mnie. Gdzie jest ta teczka ze stołu? Odpowiedziałam, że nie widziałam żadnej teczki na stole. Odparł- były w niej odpisy aktów urodzenia naszych dzieci. Zdziwiłam się, że sam je znalazł bez mojej pomocy. Zapytałam - wziąłeś te z segregatora - zalaminowane? Nie - odparł przysłali mi z urzędu. Potrzebne były mi do pozwu. Bardzo podniosło mi się ciśnienie. Aż obawiałam się, że nie byłabym w stanie prowadzić samochód (zaraz miałam odwieźć syna na zajęcia). Chyba mąż to zauważył, bo powiedział - ale to już nie aktualne. Nie potrafię powiedzieć czy mi ulżyło z tego powodu. Czuję się taka sponiewierana.
  5. Mąż jakby złagodniał. Ale do "normalności" daleka droga. Wyjaśnia - nie wiem dlaczego dopiero teraz - sprawy sprzed lat. Szkoda, że wtedy nie rozwiązał, nie wyjaśniał. Pamięć ludzka jest zawodna. A to co ja usłyszałam na własne uszy od jego rodziców (osobno- bo byli już po rozwodzie) każdy by się wstydził. Tylko dlaczego On dopiero dziś to chce wyjaśniać? Teść jest na mnie obrażony. Mam dziś zebrać burę. Teść nie przyznaje się do swoich słów sprzed laty. Jeżeli chodzi o mamę męża - to raczej nie będzie wyjaśniać żadnych spraw. Oboje są tak na siebie obrażenie, ze nie wiadomo kto ma rację. Wiec się w to nie wtrącam. Powinni sami ze sobą porozmawiać i wyjaśnić. W końcu to matka i syn. Ja od teściowej sporo oberwałam. Ale mój mąż był bierny. Podobnie było z teściem, a właściwie jego obecną żoną. Ciągłe były wymyślane historie na mój temat, że niby coś powiedziałam. Nawet w żartach jak ktoś coś powiedział - to mi przypisywano te słowa, z tym ze na poważnie.
  6. Do psychologa sama czy z Nim chętnie bym się wybrała. Ale na jednej wizycie na pewno by się nie skończyło. A potem dylemat z czego zapłacić rachunki? A z dedektywem to on wyleciał, że ja podobno go wynajęłam. Nie zrobiłabym mu tego nigdy w życiu. Mi na nim zależy. Byłby to rodzaj kłamstwa. Jeszcze mu w jakiś sposób ufam. Coś w nim pękło. Może powiedziałam ja coś nie po jego myśli i nie może się otrząsnąć. Tylko nie wiem co aż tak go wkurzyło. Mam dowiedzieć się dopiero w sądzie. A gdyby przyszedł pozew to mogę nie pójść do sądu?
  7. Gdzieś przewinęło się pytanie, że on chce żebym ja odeszła. Oczywiście, że on chce mnie zmusić, żebym to ja wniosła pozew żebym to ja była powodem rozpadu rodziny. A on nie chce składać pierwszy dopóki mu się nie zdeklaruję, że nie będzie o orzekaniu o winie. Bo jak będę chcieć to zapowiedział mi piekło. Tylko jak to mówił był pod wpływem alkoholu. Poza tym potrafi dwa razy dziennie zmienić nastawienie do mnie. Niekiedy martwi się moimi problemami. Nawet reaguje zbyt mocno. A niekiedy jakby mógł to chciałby żebym zniknęła na zawsze. Dzieci słyszały nasza rozmowę, że nic nie podpiszę i tym żyją i mają nadzieję, że tata wkrótce się opamięta. Ja nic nie komentuję w ich towarzystwie. Tylko cały czas powtarzam, że tata to dobry człowiek tylko coś mu się stało.
  8. Wczoraj powiedział, że ma wszystkiego dosyć. Zapytałam się konkretnie czego. Odpowiedział - wszystkiego. Chce być sam.
  9. Nigdy nawet nie myślałam o innym mężczyźnie. O żadnej zdradzie nie ma tu mowy. Nie wierzę też, żeby mój mąż dokonał czegoś podobnego. Wczoraj mąż był u swojego ojca. Wrócił na rauszu. Wmawiał mi, że podobno wynajęłam dedektywa. Nie wiem kto tak go nakręca i opowiada takie głupoty.
  10. Fajnie napisane. żeby to jeszcze takie proste było. Codziennie dostaje jakieś pstryczki w nos. Niekiedy mam wrażenie, że to już znęcanie się psychiczne na mojej osobie. Niby nic takiego ale... Dziś np. zapytałam się, czy kontaktował się z panem który miał dostarczyć nam drewno do kominka. Powiedział , że nie. Ale przecież i tak to drewno byłoby na następny rok - to co cię to obchodzi ( dla wyjaśnienia dodam, że w podtekście - do tego czasu ciebie już tu nie będzie). Nie ma dnia aby do podobnych sytuacji nie dochodziło. Z drugiej strony karze mi wybierać żyrandol do pokoju. Pyta jaka szafka pod telewizor by pasowała. Mąż wziął pożyczkę, ale powiedział abym nie interesowała się tymi pieniędzmi bo to nie moje. Ja też wzięłam pożyczkę dwa lata temu - i zrobiliśmy kominek. Spłacać ja będę jeszcze niecały rok.
  11. Jemu tylko zależy abym wyszła z domu. A pranie, sprzątanie i zmywanie zostawił by dzieciom. Wczoraj dowiedzieliśmy się, że starszy syn (uczeń wzorowy) otrzymał dwóję z j.polskiego. Mąż siedział przy stole. Dosiadłam się. Powiedziałam, słuchaj uspokójmy się bo chyba to przez nas, bo to my rozrabiamy a dzieci cierpią. On powiedział - to przez ciebie. Wiesz co masz zrobić żeby było dobrze. Odparłam - ja ze swojej strony winy nie widzę.
  12. Byłam u teścia i jego drugiej żony. Mieli fantastyczne humory. W sobotę mieli gości i żyli jeszcze tym spotkaniem. "Druga teściowa " była na rauszu. chyba ucieszyła się, że przyszłam bo miała okazję aby jeszcze się napić. Na koniec wizyty w kuchni przepraszała mnie, mówiąc, że ona wcale się nie cieszy, że my się rozwodzimy - dokładnie takich słów użyła. Pomyślałam znowu dokopali leżącemu. Moje dzieci stały przy drzwiach (one po ostatniej wizycie też miały wrażenie, że "babci" wcale nie jest przykro). Powiedziałam głośno: żadnego rozwodu nie będzie. Ja wyszłam za mąż za człowieka, którego kocham razem z jego wadami i zaletami. I była to moja i jego decyzja na całe życie. Pożegnałam się i wyszłam
  13. Dziękuję. Może wszystko napisali mają rację. Ale nawet dokładnie czytać mi się nie chce. Nic mi się nie chce.
  14. On chce być wolny. A moja kompletna rodzina jest sensem mojego życia. Sens zostaje rozwalany. Nie ma miejsca dla mnie. Sama pisałaś nic na siłę. Dziś jeszcze pójdę teścia i jego żony. Pójdę tam z dziećmi. Bo obawiam się z nimi rozmów sam na sam bo szczególnie zona często przekręca fakty, dopowiada co jej pasuje. Potrafi skompromitować człowieka tylko na podstawie swojej oceny i faktów wyssanych z palca. Żadna synowa jej nie odpowiada. Moze i stąd obaj bracia mają problemy. Maz jest stanowczy a ja w swojej sprawie będę również
  15. Wszystko co ja powiem jest złe. Jak ktoś z otoczenia mówi to samo to on to bierze pod uwagę. Mieszkamy na obrzeżach dużego miasta. Jedno dziecko uczy się i ma zajęcia późnym wieczorem w tym wielkim mieście. Mąż go trzy razy w tygodniu odwozi. Zostaje po pracy i czaka, aż dzieciak skończy zajęcia. Pociągiem to by wrócił przed 23.00. Ja chętnie bym stąd się wyprowadziła razem z dziećmi. Ale młodszy dyn ma tu szkołę, a poza tym gdzie? Nie zarabiam tyle aby wynająć mieszkanie i jeszcze się utrzymać. Bardzo bym chciała mieć taki komfort. A tu beznadzieja. Na pomoc (nawet rozmowy) z jego bratem nie mam co liczyć. Brat sam jest po rozwodzie obecnie nie jest w szczęśliwym związku. Rodzice męża tez są po rozwodzie. Żona teścia (tez rozwódka) miałam wrażenie, że cieszy się naszym niepowodzeniem. Powiedziała naszym dzieciom - co cóż tak się zdarza, ze osobno mieszka tata i osobno mamusia. Musicie się z tym pogodzić.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...