Nie potrafię sobie radzić z problemami, wszyscy znajomi odsunęli się ode mnie i zostałam sama. Codziennie po przyjściu do domu tnę się, mam 60 blizn na samych rękach; czasem uderzam rękoma o ścianę albo biję się po żebrach, nogach, rękach...
Nie mam nikogo z kim mogłabym porozmawiać, praktycznie w ogóle się nie odzywam. Kiedyś jeździłam konno i dobrze mi to szło, teraz boję się wsiąść na konia w obawie, że coś mi nie wyjdzie... Każdego dnia budzę się z poczuciem beznadziejności, nie mam siły zwlec się z łóżka, boję się wszystkiego co może się stać, kiedy wyjdę z domu...
Nie mogę znieść spojrzeń innych ludzi; gromadzę w sobie złość a potem wybucham, i znów się zamykam...Nie mogę spać, zasypiam na kilka godzin, budzę się ok. 2-3 w nocy i nie śpię do rana. Czasem mam wrażenie, że coś widzę i to zaraz znika, albo słyszę jak ktoś mnie woła. Każdy twierdzi, że nic nie słyszał, a ja mam wrażenie że popadam w obłęd.
Chcę się zabić, planuję to zrobić kiedy tylko się odważę. Nie mam już siły na dalsze życie. Czuję się tak beznadziejna i niedowartościowana, wszystko mnie przytłacza. Nie mam wsparcia w rodzinie, zostałam sama... Nie wiem, co mam robić, najchętniej zapadłabym się pod ziemię... Wiem, że to nie jest normalne, ale jest mi już to obojętne... co mam ze sobą zrobić?