Skocz do zawartości
Forum

Kasianna

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Gda

Osiągnięcia Kasianna

0

Reputacja

  1. Kasianna

    Kryzys w związku

    Zyje dalej i to z wysoko poddniesiona glowa i usmiechem :-) zamknelam ten rozdzial, nie wykreslajac go z zycia, bo byl dla mnie wazny i dobry. Duzo mnie nauczyl. Ale poradzilam sobie z rozstaniem tez dzieki wsparciu innych osob, takze Was. Dziekuje za odpowiedzi :-)
  2. Kasianna

    Kryzys w związku

    Wracam po pewnym czasie. W ostatni poniedziałek rozmawialiśmy. Rozeszliśmy się. Nie dowiedziałam się za wiele, więc tak na prawdę mogę się tylko domyślać o co chodzi... mówił, że nie potrafi dać mi szczęścia, że nie chce walczyć, bo niby walczył już wewnętrznie (szkoda, że nie widziałam efektów...) i jak nawet będziemy próbować to ugramy rok, dwa, ale wrócimy w to samo miejsce. Na pytanie o uczucia do mnie, czy kocha czy nie nie potrafił odpowiedzieć. Tylko "nie wiem". nie potrafi teraz odwzajemnić mojego zaangazowania, że coś się dzieje w nim, że tak jest jak jest. Czy to prawda, czy to wymówka, czy co innego...nie wiem. Czuję, że zaczął się nad tym wszystkim zastanawiać, bo jesteśmy w takim wieku i staż związku jest taki, że mógłby przejść na kolejny etap (nigdy o tym z nim nie rozmawiałam ani niczego nie sugerowałam). Może nie odczuwając potrzeby stabilizacji uznał, że lepiej abyśmy się rozeszli, niż abym się męczyła (bardziej męczę się teraz...). Trzymam się całkiem dobrze, ale w głębi duszy jestem nieszczęśliwa. Bo szczęśliwa, mimo wszystko, byłam właśnie z nim. Gdzieś na dnie serca mam cichą nadzieję, że jeszcze nasze drogi się zejdą. Nie zerwaliśmy kontaktu. Ale nie będę na niego czekać wiecznie. Chyba byłoby mi lżej, gdyby zamiast się ode mnie oddalać szczerze ze mną porozmawiał o co konkretnie chodzi a nie tak enigmatycznie, że człowiek za bardzo już nie wie co się stało. Dzięki za wszystkie odpowiedzi, idę żyć dalej.
  3. Kasianna

    Kryzys w związku

    Jestem w związku od 2,5 roku. Ja mam 23 lata, on 26. Do ok. miesiąca temu układało się dobrze między nami. Myślałam o nim (i nadal myślę) jako o miłości mojego życia, z którym chciałabym spędzić je wspólnie. Gdzieś tam w głowie roiły się plany, marzenia o wspólnej przyszłości. Jednak ostatnio zauważyłam, że on jakby zbladł, stracił swój dawny kolor. Zmienił pracę na bardziej wymagającą, jego ukochany dziadek jest w szpitalu, odwiedzał go niemal codziennie (i wczoraj się dowiedział, że prawdopodobnie umiera...), do tego doszła kontynuacja studiów. Często gdy pytałam o czas, o plany, spotkanie to a to, że jest zmęczony, a to się spotyka z rodziną, a to jeszcze coś innego. Jestem wyrozumiała (aż za bardzo). Spotykaliśmy się bardzo rzadko, bo w ostatnim czasie to można powiedzieć, że raz w tygodniu (obojgu wypadły różne sprawy, ale to i tak mało). Czułam, że się ode mnie oddala. Wczoraj po spotkaniu, które miało być zupełnie zwyczajnym spacerem z wypadem do kawiarni okazało się, że moje przypuszczenia, że coś jest nie tak, nie były bezpodstawne. On: mówi, że jest w wewnętrznej rozsypce, że ostatnio się zmienił tak, że wywiera destrukcyjny wpływ swoim zachowaniem, sobą na swoje otocznie, w tym na mnie. Że nadal mu na mnie zależy, szanuje mnie i dlatego o tym chciał porozmawiać...że oddalamy się od siebie, rozmowy na tel się tak nie kleją (chociaż ja zawsze jak z nim rozmawiałam to dawałam z siebie ile mogłam w tej rozmowie, ciągnęłam je ile dawałam radę, z jego strony był raczej zmęczony ton i brak chęci), że to nie żadna osoba trzecia, po prostu on jest w wewnętrznej rozsypce i musi to poukładać w sobie. Nie wie ile czasu mu to zajmie, nie chce trzymać mnie w niepewności abym nie cierpiała z jego powodu. Żebym nie czuła się nieszczęśliwa. Zapytałam o jego uczucia względem mnie, powiedział jedynie że teraz nie potrafi powiedzieć, że bardzo nad tym wszystkim myśli. Nie przesypiał ostatnich nocy z tego powodu. Nawet jak podczas tej rozmowy emocje mnie przerosły i na parę sekund się rozpłakałam objął mnie ramieniem i przycisnął do siebie. Jak ja to widzę: tak, oddaliliśmy się, ale bardziej widzę że to on się oddalał niż ja. Ja czekałam, cieszyłam się ogromnie na każdy telefon , sms, cokolwiek, wizja spotkania się cieszyła mnie jak nic innego. Na spotkaniach też zachowywał rezerwę jeżeli chodzi o emocje (z jednej strony rezerwa, z drugiej gdzieś na jednym z ostatnich spotkań mnie wyłaskotał). Ja chcę zawalczyć o nas, bo może to co się dzieje jest przejściowe i wiem, że możemy przez to przejść wspólnie (jak się żegnaliśmy jak mnie odprowadził do domu mocno mnie przytulił, a ja mu powiedziałam to ucha, że bardzo mi na nim zależy i że nieważne jaka burza w nim siedzi, możemy przez nią przejść razem). "Umówiliśmy" się (on zaproponował), że spotkamy się za tydzień, aby móc sobie poukładać wszystko (ja nie ma co układać, na razie głównie cierpię, to on potrzebuje tego czasu). Na razie bez kontaktu aż się będziemy umawiali na spotkanie. Gdzieś we mnie się tli płomyk nadziei, że po tym tygodniu jednak uda się nam wypracować szansę na poprawę związku. Na niczym mi tak nie zależy. Chcę o nas walczyć. Jednak jeżeli uzna, że na razie nie...to będzie dla mnie ogromny cios. Może obawia się utraty niezależności? Nie wiem... Bardzo cierpię. Nie mam ochoty jeść. Nawet już płakać nie mam siły. Jest miłością mojego życia i mam wrażenie, że już nigdy nikogo tak mocno, całym sercem i duszą nie pokocham. Wiem, że to co piszę jest ogólnikowe. Jednak proszę o radę, wsparcie. Pozdrawiam serdecznie.
  4. Od roku biorę tabletki antykoncepcyjne Zoely. Kończąc przedostatni blister miesiąc temu nie miałam krwawienia z odstawienia ( są tam 4 tabletki puste, w ciągu ich brania oraz po rozpoczęciu normalnie nowego blistra krwawienie nie pojawiło się). Dzisiaj jestem po ukończeniu kolejnego blistra, w trakcie trzeciej doby tabletek placebo a krwawienia nadal nie ma. Zaznaczam, że z chłopakiem zawsze kochamy się z prezerwatywą, którą za każdym razem po sprawdza czy nie pękła. Nie było innych sytuacji, w których mogłoby dojść do kontaktu grożącego zajściem w ciążę. Jestem tak zmartwiona tym, że nawet boję się zrobić zwykły test ciążowy. Proszę o szybką odpowiedź!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...