Skocz do zawartości
Forum

patii19-68

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez patii19-68

  1. Do Stess Dziękuję za odpowiedź. Długo nie odpisywałam (bo nie mogłam znaleźć swojej wypowiedzi) dlatego odpowiadam dopiero teraz. Tak mam możliwość porozmawiania z Nim. Cały czas mimo, że nie mieszkamy razem utrzymujemy ze sobą kontakt. Dużo ze sobą rozmawiamy, ale nadal chwile radości przeplatane są wybuchami gniewu. Nie złoszczę się na to bo wiem, że ma rację. Owszem czasami już nie mam siły i zaczynam się zastanawiać na tym co mąż radzi. Otóż mówi że chyba byłoby lepiej nam się rozwieźć i żeby każde z nas ułożyło sobie życie na nowo, bo tak będzie prościej. Nasze nowe związki nie będą obciążone balastem. Ja nie myślę o szukaniu nowego mężczyzny, mi ciągle zależy na odbudowaniu naszego związku, ale czasami nie mam już siły walczyć. Jednak wiem, że poddam się dopiero wówczas, gdy on przestanie utrzymywać ze mną jakikolwiek kontakt. Tymczasem, póki chce ze mną rozmawiać, póki przychodzi gdy Go potrzebuję, gdy mi smutno to przyjdzie i pocieszy, gdy się raduję to i On się raduje ... to mam ciągle nadzieję. On twierdzi, że kocha mnie, ale nie może zapomnieć bólu, że dlatego chyba nigdy do mnie nie wróci, że nigdy już nie będziemy razem, bo przy mnie ciągle powraca ten potworny ból.
  2. Spróbuję w miarę przejrzyście opisać nurtujący mnie problem. Od razu proszę, o nie ocenianie mnie, gdyż sama wiem, że źle zrobiłam. Popełniłam ogromny błąd i bardzo tego żałuję. Niestety czasu nie da się cofnąć. Przejdę do konkretów. Przez kilka m-cy zdradzałam swojego męża (nie ważne są pobudki które mnie ku temu popchały) fakt jest faktem zdradzałam. Na początku romansu byłam faktycznie szczęśliwa, przebywając z kochankiem zapominałam o problemach które miałam w domu. Potem pojawiły się wyrzuty sumienia, ale nie umiałam zakończyć tego związku ... Wiedziałam także że nawet gdybym zakończyła romans to pewnie nie powiedziałabym o tym swojemu mężowi, więc i tak byłoby nadal źle, nie tak jak było kiedyś przed laty. Dlatego, gdy to się wydało, przyznałam się mężowi do wszystkiego, opowiedziałam mu kiedy to się zaczęło, kim był kochanek ... Mąż wyprowadził się z domu. Milczał przez 2 dni a potem zaczął do mnie pisać, pytać dlaczego? Tłumaczyłam, wyjaśniałam, powiedziałam że żałuję. Po 2 tygodniach zaczęliśmy się spotykać. Wyjechaliśmy razem na dwutygodniowy wypoczynek. Było cudownie, przeżywaliśmy na nowo rozkwit naszych uczuć, ale tak było w dzień, w nocy wychodził z niego potwór ... Ciągle pytał i pytał dlaczego... Potem przepraszał, spaliśmy razem, kochaliśmy się ... Mówił że mnie kocha, że nie potrafi żyć beze mnie, że nawet gdyby chciał odejść toby nie umiał. Nie wyobraża sobie życia z kimś innym, cieszył się że nauczył się okazywać mi uczucia, mówił że zawsze mnie kochał, ale nie umiał tego okazywać werbalnie, myślał że to iż jest ze mną wystarczy, że oddaje mi wypłatę, że sypiamy ze sobą, że czasami mnie przytulił, że nic więcej nie było mi trzeba. Kiedy wywoływał kłótnie było mu bardzo przykro ... Po powrocie do domu zamieszkaliśmy znowu razem, było tak samo jak na wyjeździe, ale nie miałam do niego o to żalu. Źle postąpiłam, więc należało mu się moje ciepło, moje zrozumienie, nie miałam prawa się na niego o to złościć. Ale któregoś ranka wstał i wyprowadził się znowu z domu. Potem napisał mi że już nie wróci, że dla niego tamta patii którą znał, którą pokochał już umarła i żebym się pod nią nie podszywała. Piszę to bo nie wiem co robić, jak mam postąpić ... Pisać do niego, nachodzić go , czy dać mu czas na przemyślenia ... No i czy jest szansa, że do mnie wróci. Że zapomni, bo wybaczyć mi wybaczył. Wiem jedno ... kocham go i nie wyobrażam sobie życia bez niego ... Tamto co zrobiłam było złe, wstrętne, okrutne. Żałuję że tak bardzo skrzywdziłam swojego męża. Ktoś może powiedzieć, że gdybym kochał tobym nie zdradziła ... Wiem, ale wiem że go kochałam, kocham i kochać będę ... W tamtej chwili kiedy to zrobiłam byłam obojętna na wszystko, zagubiłam się, zabłądziłam ...kiedy to zrozumiałam było za późno ... Na koniec dodam tylko, że z mężem byliśmy ponad 25 lat i był on moim pierwszym i jedynym do tamtego momentu mężczyzną. Proszę o odpowiedzi od osób, które może były w podobnej sytuacji ... Napiszcie jak to się u Was potoczyło. A może znajdzie się tu jakaś fachowa pomoc ... Jestem na skraju wyczerpania, nie wiem jak długo jeszcze tak wytrzymam, sypiam 2 godziny na dobę, jadam 1 posiłek który wmuszam w siebie rano ... próbuję pracować, ale jestem rozkojarzona, przemęczona i zaczynam popełniać w pracy błędy ...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...