Ja już się wykańczam,a mój mąż podjął leczenie. Leczy się w ośrodku uzależnień, tylko tam skupiają uwagę na jego problemie z alkoholem a nie na głowie. Psychiatra przypisał mu tabletki, ale one mu nie pomagają, zamiast być lepiej jest gorzej niż było. Teraz ma do mnie pretensje że przeze mnie nie napije się już nigdy piwa, że on stara się leczyć a ja nie robię nic, tylko go lekceważę, zaniedbuję obowiązki domowe, że mam go gdzieś, ze nawet nie zachowujemy się jak małżeństwo. Powtarza mi że on widzi że teraz liczę się ja i moja prywatność. A z sexem powiedziałam mu o wszystkim, i na razie nie współżyjemy, ale ciągle słyszę wyrzuty, że ja nie robię nic w tym kierunku żeby mieć ochotę, że on sexu potrzebuję a ja bronię się tym że mam blokadę psychiczną i tym że nie mam ochoty, że podjęłam decyzję współżyciu bez niego, i o leczeniu też ja podjęłam decyzje. Nie wiem co mam robić. Mamy 5-letnią córkę, nie chcę żeby wychowywała się bez ojca. Ale nie będę też cierpieć w nieskończoność.