Skocz do zawartości
Forum

Nie daje rady

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Łódź

Osiągnięcia Nie daje rady

0

Reputacja

  1. Wiem, że nie odpowiadam za ich problemy, ale skoro jesteśmy rodziną to czuję, że ktoś musi chociaż trochę panować nad sytuacją. Kto ma to zrobić jak nie ja? Oczywiście, że zależy mi na ich szczęściu i nie potrafię się od tego odciąć i zostawić ich samych w tej trudnej sytuacji. Nie wiem czy separacja w tym wypadku pomoże. Myślę, że przebywanie daleko od siebie tylko utwierdzi każdego w przekonaniu, że postępuje dobrze. Nie będzie tej wspólnej przestrzeni do pracy nad tą relacją. Moi rodzice mimo problemów angażują się we wspólne przedsięwzięcia, np. inwestują w działkę, z którą wiążą przyszłość, planują wspólne wakacje itp. To tak jakby stoi trochę w opozycji z ponurą i wykańczającą wszystkich codziennością. Ale daje mi podstawy żeby sądzić, że woleliby żyć wspólnie a nie oddzielnie. Byliśmy szczęśliwą rodziną. I szczerze mówiąc nie wiem co się stało. Nie było między nimi nigdy poważnych kryzysów, przełomów, problemów typu zdrada, nadszarpnięcie zaufania. Mam wrażenie, że żadne z nich nie jest w stanie pójść na kompromis, a nawet jeśli tak się dzieje to druga strona nie widzi tego poświęcenia. Nie wiem jak na nich wpłynąć, żeby jeszcze choć trochę im się chciało zawalczyć o siebie.
  2. Witam. Pierwszy raz w życiu wypowiadam się na forum internetowym i pierwszy raz proszę w ten sposób o pomoc. Nie wiem jak pomóc rodzicom, którzy od dłuższego czasu nie potrafią ze sobą rozmawiać. Wzajemnie się oskarżają, nie szanują siebie na wzajem, mają o sobie jak najgorsze zdanie i usilnie się trzymają swoich uprzedzeń, które są w moim przekonaniu fałszywe. Rozmowa na każdy temat kończy się kłótnią i wzajemnym obwinianiem. Jedno czuje się niedocenianie i poniżane przez drugie. Mama nie potrafi słuchać, nie docierają do niej słowa innych, zawsze istotne jest to, co ona ma do powiedzenia. Tata wycofuje się z jakichkolwiek rozmów, nie podejmuje żadnej inicjatywy, twierdząc, że zawsze musi ustępować i nie ma już motywacji do działania. Jeśli mama oczekuje od niego pomocy, tata podejmie działanie tylko na swoich warunkach i wg swoich metod, jednocześnie krytykując metody mamy. Mama czuje się nieustannie krytykowana i pozostawiona sama ze wszystkimi codziennymi sprawami, które dotyczą całej rodziny. Mam wrażenie, że znaczący wpływ na tą sytuację miały problemy, które nawarstwiały się od lat, bo ich charaktery zawsze się ścierały, a teraz po prostu żadna ze stron nie chciała dłużej ustępować. Mam 25 lat. Moi rodzice są po 50-tce, a razem spędzili ponad 30 lat. Od dłuższego czasu ja jestem mediatorem, próbuję tłumaczyć każdej ze stron, jakie są intencje tej drugiej, jednak nie potrafię się przebić przez mur. Ich uprzedzenia i krzywdy są tak mocno zakorzenione, że nie mam żadnego wpływu na ich sposób myślenia i postępowania. Staram się proponować im jakieś małe kroczki do naprawy tej sytuacji, wspólne planowanie czegoś, chociażby spisywanie na kartce swoich oczekiwań, ustaleń itp., używanie konkretnych słów, ale to nic nie daje. Namawiam ich na terapię, na konsultację z kimś innym, ale definitywnie odrzucają tą opcję. Mówię im co ja czuję i w jakiej sytuacji mnie stawiają, ale nic nie jestem w stanie zmienić. Czuję się kompletnie bezsilna. Staram się jak mogę, często przedkładam ich sprawy ponad swoje, bo czuję że to mój obowiązek, ale już nie daję rady... Ta sytuacja bardzo mnie przytłacza. Przez nieustanny stres mam problemy zdrowotne, zresztą tak samo jak rodzice... Nie chcę tak mówić, ale boję się, że oni powoli się zabijają... Jestem jedynaczką. Czuję się odpowiedzialna za rodziców i pragnę ich szczęścia. Wiem, że nie odpowiadam za ich problemy, bo są dorośli. Ale jako córka zawsze będę przeżywać to co się z nimi dzieje i zawsze będę chciała im pomóc. Nie będę szczęśliwa jeśli oni nie poradzą sobie ze swoimi problemami. Dlatego proszę o pomoc. Proszę o radę. O wskazanie dróg, których może nie odkryłam. Kiedyś było inaczej, byliśmy normalną, szczęśliwą rodziną. Teraz każdy tkwi w tym marazmie i powoli traci cel życia...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...