Moim zdaniem placówka placówce nie równa.
Sama znam takie prywatne placówki w Warszawie, które powstały głównie po to żeby czerpać korzyści z subwencji. Otwiera się takie prywatne przedszkole, wabi się rodziców brakiem czesnego - no bo przecież jest subwencja. Rodzice dają się na to nabierać, oddają tam swoje dzieci z autyzmem i są zadowoleni, bo dziecko chodzi do prywatnego przedszkola za 0 zł.
Tylko jak taka placówka się ma utrzymać? Z subwencji można pokryć tylko niektóre koszty związane z wychowaniem i edukacją dziecka. Więc jak na tym jeszcze zarabiać? No bo nie oszukujmy się, ale te prywatne przedszkola nie działają przecież charytatywnie.
Niestety cierpią na tym dzieci, które uczęszczają do takich placówek. Żeby było na czym zarobić, często w tych miejscach terapia jest na słabym poziomie, pozbawia się terapeutów szkoleń, superwizji itd. A chyba najważniejsze w tym wszystkim jest dziecko...
I żeby była jasność! Nie krytykuję wszystkich takich placówek. Wszystko tutaj zależy od podejścia kadry zarządzającej. Ale z własnych doświadczeń, jeśli ktoś decyduje się na prywatną terapeutyczną placówkę - to tylko z czesnym i subwencją, a nie samą subwencją.