Witam. Jakiś czas temu prosiłam was o pomoc w poście "Brak radości z powodu zajścia w ciąże". Mam nadzieję że pamiętacie. Chciałabym wiedzieć co myślicie odnośnie mojej sytuacji.
Po bardzo długim czasie podjęłam kroki by przerwać swój toksyczny związek. 3 razy się wyprowadzałam z córka. W święta Wielkanocne dostałam tel że P. Chce widzieć się z dzieckiem. Mało tego to jego siostra ze mną rozmawiała więcej niż on. Zastraszyła mnie że poda mnie do sądu za utrudnianie kontaktów. Wzięłam córkę i pojechałyśmy na chwile. Nie wróciłam już. Pod szantażem uczuć dziecka do ojca zostałam zmuszona do niego wrócić.
Pierwsze trzy dni był nie do poznania. Później się zaczęło wszczynanie awantur. W sobotę zabrałam córkę na noc do mamy. Miało być wszystko dobrze. Ale P. Wykorzystał moją nieobecność i zrobił imprezę w domu. Kłamał mi przez tel. ze idzie spać.
Kolejny raz jestem u mamy. Słyszę znów te obietnice przeplatane z obarczaniem mnie winą. "Nie powinnaś spać u mamy. Kto widział takie głupoty? Nie było cię w domu i nie miał mnie kto pilnować" To jest człowiek samolubny nie liczący się z nikim. Nie panuje nad nerwami.
Obecnie jestem u mamy. Nie mam tu żadnych rzeczy. Boje się tam po nie pójść bo znów mnie będzie namawiać. Nie wiem jak to jest jak matka wyprowadza się z dzieckiem od ojca. Nie jesteśmy tam zameldowane, ja nie mam z nim ślubu. Jakie on ma prawa? Czy może przyjść po córkę z policją że on chce ją widzieć? Ja nie mogę jej puścić samej bo nie wróci.
Obecnie jestem w 5 miesiącu ciąży i przez nerwy nie wiem co będzie dalej. Jak myślicie czy samotna matka z 2 dzieci ma szanse być akceptowana?