Oj, bardzo jestem ciekawa co u Ciebie znajdą, bo mam podobne problemy. Od jakiegoś czasu mam problemy z oddychaniem, serce zaczyna walić jak oszalałe przy wysiłku. Wejście na 3 piętro jest męczące, a stało się tak z dnia na dzień, bo jeszcze jakiś rok temu do pewnego dnia kiedy nagle zaczęłam czuć się taka sfatygowana wbiegałam na 9 piętro kilka razy dziennie. W dodatku bóle brzucha. Też miałam gastroskopię, ale tu jest czysto, przynajmniej do żołądka, bo dosłownie sekundę zanim lekarz mógł wejść do dwunastnicy cofnął mi się płyn z żołądka, zatkał nos i usta i zaczęłam się dusić, więc konieczne było wyciągnięcie aparatu. Ale facet powiedział (była to już druga osoba), że jest to pewnie u mnie nerwicowe, bo on u mnie nic nie widzi. Też mam taki gorzki, gorzkawo-kwaśny smak w ustach i dostaję od niego szału. Mam go mimo brania ortanolu 40 rano i famogastu 40 na wieczór od bardzooooo dawna (i tak naprawdę do ostatniego tygodnia na problemy zgagowe-żołądkowe to działało i w sumie działa dalej, tylko ten ścisk brzucha i dziwny smak się pojawił). A przy okazji mam jakby wiecznie "ciężar" w zatokach, a po nocy potrafię wysmarkiwać takie żółte, małe, ale zbite glutki - nie tyle glut jak przy katarze typowy, tylko jakby takie małe skrzepki, nie wiele tego, ale jednak. W dodatku mam wkółko uczucie, że mam za gęstą ślinę, jakby coś gęstego spływało mi do gardła właśnie z zatok. Przy bólach brzucha pomaga mi głebokie, równomierne oddychanie, które czuję, że ta cegła w głowie też utrudnia. No to pytanie: mam coś z dwunastnicą, zapalenie zatok, czy nerwicę? Choć w to ostatnie ciężko mi uwierzyć, musiałabym ją mieć od urodzenia, bo jestem już trzecim pokoleniem "temperamenciku" w rodzinie, a żeby było śmieszne, to ostatnio mam nawet odrobinę mniej stresów niż zwykle... do czasu pojawienia się tych wariacji w nadbrzuszu i posmaku w ustach, które mnie doprowadzają do szewskiej pasji.