Skocz do zawartości
Forum

smutnakasia

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Kalisz

Osiągnięcia smutnakasia

0

Reputacja

  1. Mam 30 lat, nie posiadam dzieci, ale bardzo chciałabym już założyć rodzinę (marzę o rodzinie już od czasu ukończenia studiów). Plany mam sprecyzowane na przyszłość- pracę mam, wynajmuję mieszkanie, jedynie brakowało mi człowieka, z którym będę mogła stworzyć związek, założyć rodzinę. Nie mam żadnej innej rodziny- jestem zupełnie sama na świecie, przyjaciele porozjeżdżali się po świecie za chlebem. Dałam mu tydzień czasu na jasne okreslenie, czego chce- niech wszystko przemysli i zdecyduje, czy chce normalnego związku, rodziny (jak mówił na poczatku, chciałby założyć ponownie rodzinę). Jeżeli się nie zdecyduje, to kazałam mu po prostu całkowicie zniknąć ze swego życia, bo w trójkącie i jakiejś chorej atmosferze nie mam zamiaru trwać, już i tak straciłam przez niego mnóstwo nerwów i sama się obawiam, że po tej relacji to ja już się nadaję do wizyty u psychologa. Zobaczę, czy rozmowa z nim przyniosła jakieś efekty- ma się pojawić za tydzień, do tego czasu zerwaliśmy całkowicie kontakt, choć on z miną zbitego psa marudził, że mam go nie winić, bo on sam nie wie, na czym stoi, że jest zależny od decyzji swojej ex, ale byłam nieugieta, ma tydzień na przemyślenia i podjęcie decyzji, a słowa, że nie chce stracić mnie ani jej nie przemawiają do mnie!
  2. Wczoraj wieczorem po tych wcześniejszych zachowaniach przyszedł do mnie jak gdyby nigdy nic, stwierdzając, że miał chwilę załamania! Rano- zimny jak lód, wygladał, jakby mnie nienawidził, wieczorem znów uśmiechnięty, radosny- jakby się nic nie stało! Powiedziałam mu, że mnie wykończy, że takich humorów to ja u nikogo jeszcze nie widziałam, że zachowuje się jak człowiek o dwóch twarzach- raz jest troskliwy i kochany, by na drugi dzień być przepełnionym nienawiścią i znów wieczorem zachowuje się normalnie. Powiedziałam, by dał mi spokój przez jakiś czas i poukładał swoje życie. On nie widzi niczego dziwnego w swoim zachowaniu!!! Dla niego jego zachowanie jest zupełnie normalnym, a ja po prostu (choć lekarzem nie jestem) widzę, że on ma chyba jakąś strasznie zaburzoną osobowość, bo tak chwiejnej osoby to ja jeszcze w zyciu nie spotkałam (prócz jego matki, bo ona zachowuje się tak samo!)
  3. Czyli wyszło na to, że on zakończył ze mną wszystko tak samo, jak z poprzednimi partnerkami- mówił zawsze: " A dlaczego miałem płakać i cierpieć, przecież to one doprowadziły do rozstania swoim zachowaniem, ja w takim przypadku czuję się zawsze lepszy i odchodzę z podniesioną głową i czuję się wygrany!" To jego słowa. On chyba w ten sposób się dowartościowuje! Przecież jego ex żona ponoć błagała go na kolanach, by nie odchodził, a on stanął nad nią i powiedział jej: "spier..." za co nawet ja byłam na niego oburzona, że tak mówić nie powinien! Ja bym się nie zdziwiła, gdyby się okazało, ze to nie ona była toksyczna, a on. Bo ostatnio poznałam go z tej najgorszej, bezwzględnej strony! A minę miał taką, jakby czuł się dumny, że mnie skrzywdził w ten sposób, który mnie najbardziej boli- czyli milczeniem! A może ona ma zaburzenia osobowości, może nie jest normalny, bo przecież to jest niepojęte, jak można mieć dwie twarze- jedną twarz wrażliwca i ofiary, płakał mi w ramię, jaki to nieszczęsliwy, jak chciałby mieć normalny związek, a drugą twarz bezwzględnego krzywdziciela, gdzie wręcz swoim milczeniem pastwił się nade mną!
  4. najgorzej boli, że on nie może mi poświęcić czasu na rozmowę po tym, tylko rzucił w drodze kilka słów i poszedł. To mnie boli, bo chciałabym to po ludzku zakończyć, mieć możliwość wygadania się, rozmowy. Tyle czasu znosiłam jego sprawy, problemy, aż się sama wykończyłam psychicznie i ledwo żyję od paru dni. Chciałabym mu to wprost powiedzieć, jak się czuję, by on nie czuł się taki idealny, żeby wiedział, że skrzywdził mnie okrutnie...
  5. Złapałam go teraz jak szedł do pracy, odmówił rozmowy, powiedział, że to jak się zachował to jest tylko moja wina, bo rozmawiałam o nim i o Grażynie z jego matką. ja nic takiego nie mówiłam. tylko, że Grażyna nim manipuluje. Obraził się, powiedział, że mam mnie dosyć, że po tym, że tak powiedziałam nie chce mnie znać! Że nie zasługuję na rozmowę, że sama zawiniłam i teraz będę cierpieć ze swojej winy. Bże, on nie zachowywał się, jak kochający człowiek, był taki zimny, gdy mi to mówił, bezwzględny. Dlaczego on tak postąpił, a może to był pretekst, by ze mną zerwać?
  6. To jest straszne dla mnie! Bo z pozoru był taki czuły, często płakał przy mnie, że on tak za mną jest, że nigdy nie chciałby mnie zranić, że nie zasługuję na to. Ale co on wyprawia?! Przecież milczy od kilku dni, nawet mi nie wyjasni niczego, nie odbiera telefonów, choć dzień wczesniej całował mnie na pożegnanie i umawialiśmy się na następny dzień- zachowywał się normalnie. Co mnie teraz niepokoi, to to, że on przed spotkaniem ze mną był na pizzy z grażyną (ex żoną), ale pytałam, gdy do mnie przyjechał, czy to coś zmiania w naszej relacji, odparł, że nie, że to tylko przyjacielskie spotkanie było, że mu na mnie zależy itp. Ja mu zawsze powtarzałam, że najgorszym bólem, jaki mógłby mi sprawić, byłoby odejście bez słowa. A on tak własnie postąpił! A może on jest jakimś zakamuflowanym psychopatą, który czerpie przyjemność z zadawania krzywdy innym? Choć podczas rozmów stwierdzić można jedynie, że to opanowany, inteligentny i dobry facet (taką ma opinię wśród znajomych). Jestem już w stanie gorszym niż jego córka, bo ona jest jakby wyłączona emocjonalnie i uczuciowo, a ja nie jem, nie śpię, cierpię przeogromnie, nie wiem, co się dzieje- rozsypało się całe poczucie tego, że istnieję, moja wartośc i samoocena spadła całkowicie, jestem jak w amoku jakimś!
  7. Chciałam jeszcze dodać, że potrzebuję tego wyjaśnienia, tej rozmowy z nim, by po ptostu zamknąć ten rozdział, by wiedzieć na czym stoję. Nie jestem w stanie funkcjonować nie wiedząc, dlaczego tak się stało i co się stało. To dla mnie dodatkowa męka w tym rozstaniu (bo chyba on odszedł w ten sposób).
  8. On wie, że ja jestem po trudnych przejściach w przeszłości, wie, żeile wycierpiałam. Gdy jeszcze rozmawialiśmy sam przyznał, że walczył o to, by mnie w sobie rozkochać, że chciał pokazać mi, jak wspaniała może być miłość, bo na nią zasłużyłam (tak mówił). A co ja teraz mam ztego?! To ma być miłość?! Człowie4k z dnia na dzień przestał się odzywać! Zrobił to, czego się najbardziej zawsze bałam i o co prosiłam go, żeby nigdy nie4 robił! Nie rozumiem, za co! Miał ostatnio troszkę innych problemów- pomagałam mu, wspierałam jak mogłam, starałam się, by czuł moja obecność. A teraz co?! Kilka dni temu powiedziałam mu, że najstraszniejszą rzeczą dla mnie byłoby to, gdyby zerwał naszą relację bez wyjaśnień, bez słowa- po prostu zniknął. On stwierdził, że nigdy by się tak nie zachował, że gdyby coś, to by porozmawiał. Dzień przed milczeniem był czuły, dobry, powiedział, jak mu na mnie zależy. następnego dnia umówiliśmy się na telefon, to ja miałam zadzwonić, jak będę miała czas na spotkanie- dzwoniłam, pisałam i nic! Byłam pod mieszkaniem- jest w domu, ale nie oywiera, zamilkł całkiem! Błagam go o wyjaśnienie, no przecież ja teraz w sobie się doszukuję, co zrobiłam, że może coś nie tak powiedziałam, napisałam mu, jak cierpię, żeby chociaż jak człowiek ze mną porozmawiał, zakończył to, ale on jest jakiś chyba bezwzględny! Ja go nie poznaję! Taki czuły, wrażliwy się wydawał, ateraz takie surowe zachowanie?! Dlaczego on się tak zachował wiedząc, że to zrani mnie najbardziej, gdy tak postąpi?! Czy on jest jakimś sadystą i lubi sprawiać komuś ból psychiczny? Matko, ja myślałam, że on jest normalny, a jedynie uzależniony od ex, a tu po prostu go nie poznaję Ja sama stałam się przez ten związek kłębkiem nerwów, ciągle płaczę, już nic nie jem, zastanawiam się tylko, co ja zrobiłam, przecież starałam się zbudować normalną relację, normalny dom, on- jak mówił- także o to walczył, ale dziś wiem, że nie walczył, że on walczy o ex chyba, która go poniżała, a kobietę, która go szanowała potraktował jak śmiecia, któremu się naet wyjaśnienia nie należą. Pomóżcie4 mi to zrozumieć, bo ja już nie wiem, dlaczego on tak milczy, czym to jest spowodowane. Ja już sama chyba wariuję z tej rozpaczy!
  9. Sytuacja zmieniła się! To jakiś horror! teraz zupełnie nie potrafię już nic zrozumieć! Kilka dni temu się spotkaliśmy, było jak zwykle miło, dobrze, zapewniał, że jestem dla niego ważna. Na drugi dzień mięliśmy się widzieć, nie odezwał się, nie odbiera telefonów, nie odpisuje, choć go błoagam o słowo wyjasnienia, o spotkanie. Nie wiem, dlaczego milczy, czuję się winna, choć nie kłócilismy się, po spotkaniu poszedł radosny do domu, na drugi dzień zero odezwu, wiem, ze jest w domu, ale nie otwiera drzwi, jest w domu sam. Nie odzywa się, ja czuję się okropnie, bo nie wiem, co złego zrobiłam! Czy on zerwał ze mną w taki sposób?! Kiedyś rozmawialiśmy, ja powiedziałam mu, że były tak własnie mnie zostawił, bez słowa i że takiego opuszczenia bez wyjaśnienia boję się najbardziej, on obiecywał, ze nigdy by tak nie postapił, a więc co się stało?! Dlaczego on mógł się tak zachować, przecież wiedział, to zabolałoby mnie najbardziej- odejście bez słowa! Jestem przez to w strasznym stanie, bo nie wiem, co złego zrobiłam, dlaczego on tak postąpił, choć dzień wcześniej umawialiśmy się na spotkanie, był radosny. Proszę, jak interpretować jego zachowanie, jestem załamana, czuję się winna, nie wiem, co zrobiłam, że on tak milczy już kilka dni. Wysłałam mu kilkanaście maili z błaganiem, by wyjaśnił mi to milczenie, napisałam, jak to mnie boli- nie odzywa się nadal. Telefonów nie odbiera, ja już kilka nocy nie śpię, czuję się jak wykorzystana i porzucona jak rzecz! Przeciez on wie, jak go kocham, wie, co zraniłoby mnie najbardziej i właśnie tak zrobił, ale dlaczego? pomóżcie mi go zrozumieć!
  10. Robert zachowuje się tylko czasami tak prześmiewczo w stosunku do Kamili. Z rozmowy z Kamilą wynikało, że Robert zachowuje się tak tylko w towarzystwie swojej ex żony- po prostu on powiela zachowania Grażyny! Gdy jest z Kamilą sam lub są gdzieś bez obecności Grazyny, to Robert wspaniale z nią rozmawia, stara się jej pomagać rozwiązywać problemy i Kamila okresliła go, jako człowiaka mającego jakby dwie osobowości, bo przy ex żonie- matce Kamili Robert zachowuje się jak ona- bywa złośliwy, wyśmieje czasem Kamilę, a gdy ex się traci z horyzontu, Robert jest "do rany przyłóż", ciepły, pomocny, rozmowny, kochający. Ta Grażyna ma ogromny wpływ na niego! Robert (chyba nieświadomie) powiela mechanizmy jej zachowań. Ja mu już to sugerowałam, bo nawet jego rodzina zauważyła, że przyjeżdża od Grażyny i jest jakby przez jakiś czas innym człowiekiem- złośliwym, opryskliwym, stara się pokazywać siłę psychiczną, po czym mu przechodzi i znów wraca do własnej osobowości. Sugerowałam mu, że tak jest, że on te wszystkie wady, które tak ganił w Grażynie powiela, że on powiela zachowania, których- jak mówi- nienawidzi w Grażynie, ale on nie da sobie tego powiedzieć, dla niego nic się nie dzieje, on jest zawsze taki sam, że my- postronni coś sobie wymyśliliśmy...
  11. Co do zjadania literek i braków spacji, to wina uszkodzonej klawiatury :-) Chciałam jeszcze dodać, ze na poczatkach naszej znajomości, Robert postanowił zakończyć ten "układ" ze mną. Zakończył na kilka tygodni, po kilku tygodniach wrócił przepraszając i mówiąc, że dłużej beze mnie nie wytrzyma, że nie może sobie miejsca znaleźć, a ze mną mu tak cudownie. Myślałam wtedy, że to kwestia czasu i on faktycznie zakończy to z ex, tym bardziej, że ona nie odzywała się obrażona na niego przez ponad rok. Chciałam, by się z nią rozmówił, ale on... bał się do niej odezwać i sam mówił, że "Nie daj boże, jak Grażyna się odezwie, co ona znów wymysli, choćby niewiem co, ja do niej się nie odezwę sam!" no więc nie rozmówił się, ona milczała, a on ze strachem spoglądał na każdy dzwoniacy nr telefonu. Mówił, że ma nadzieję, że ona wreszcie kogoś znalazła i on będzie mógł zacząć życie od nowa. On zupełnie nie jest o nią zazdrosny. W końcu Grażyna się odezwała, bo potrzebowała pomocy, Robert płakał tego dnia, widziałam, że on po prostu nie chciał tego. Jednocześnie mówił mi, że jak on by mógł po tylu latach jej zabiegania o niego powiedzieć jej, że odchodzi, że on się boi. Że gdyby miał być ze mną, to z miłości, a z nią z rozsądku, bo jako że się ona stara przez tyle lat, to jako żonie należy jej się szansa, bo mu córkę urodziła. W dodatku, ona "jeżdzi" na jego poczuciu wartosci, sama mu wciąż podkreślając, że rodzina dla niej jest najważniejsza, bo jest bardzo gorliwą katoliczką (a przecież w małżeństwie miała romans z innym, co odkrył Robert). Robert zaślepiony wierzy, że ona się zmieniła, że nie jest już tę samą osobą, ale z tego, co mi opowiada, ona nadal dominuje nad nim, może już nie poniża, bo nie mieszkają razem, ale on musi robić tak, jak ona chce. Robert cały czas wszystkim podkreśla, że on jest na tyle silny, ze w tym wszystkim to on dyktuje jej warunki i ją trzyma w garści, ale ja i jego rodzina widzimy, że jest zupełnie odwrotnie. Robert od czasu, gdy się Grażyna odezwała zmienił się, w domu do rodziców (bo z nimi mieszka) odzywa się chamsko, rządzić chce, starszej matce w domu sugeruje, ze ma gospodarować jak Grazyna! Bo Grażyna jest oszczędna, zużywa w miesiącu tyle butelek oleju, a matka więcej, w domu nie robi rodzicom nic (to schorowani, niepełnosprawni ludzie), za to Grażynie wszystko, ma do całej rodziny pretensje, że to oni go nie doceniają, zaczyna kłócić się z rodzeństwem, jak go przed Grażyną ostrzegają. Po prostu zrobił się okropnie kłótliwy, nawet ponoć w pracy wszystkich rozstawia po kątach, wszystkim pokazuje i nawet w mowie podkreśla swoją siłę psychiczną i zdecydowanie, mnie stawia siebie za wzór ostatnio, że "zobacz, jaki ja twardy jestem, rozwieść się potrafiłem, ja to sobie nie dam w kaszę dmuchać". W dodatku córka Roberta- pełnoletnia, młoda kobieta wydaje się równie zdominowana przez swoją matkę. Ona nie uczy się, nie pracuje, całymi dniami siedzi w pokoju, w bałaganie, robi tylko to, co powie jej matka: "Kamila, umyj włosy, Kamila wynieś śmieci, Kamila odnieś talerz, jak zjesz". Rozmawiałam z nią kilka razy, ona jest jak dziecko uwięzione w cile dorosłej kobiety, nie jest upośledzona, jest inteligentna, ale całkowicie zależna od swojej matki, matka nawet z nią do lekarza chodzi, gdy się przeziębi, uczyniła z niej wciąż malutką córeczkę, ta Kamila jest strasznie nerwowa, ręce jej się trzęsa, gdy mówi, jąka się, jakby się czegoś wciąż bała, coś stuknie, to podskakuje na fotelu, po zmroku boi się wyjść z domu, nie ma znajomych. Wnioskuję, ze winę za to wszystko ponosi właśnie ex żona Roberta, która ponoć kwitnie w tej atmosferze jako jedyna, chodzi na fitness, dba o siebie, jest tzw. kobietą sukcesu. Nie wiem, jak w ogóle Robertowi powiedzieć, że w ich relacji nadal widzę, że jest coś nie tak, że widzę w nim uzaleznienie. On za całe zachowanie córki wini własnie tę córkę, wciąż stawia jej siebie za wzór, wyśmiewa czasem- tak jak jego ex wyśmiewała przez lata. Próbowałam do niego dotrzeć, ale on mówi, że rozmowy z córką nic nie dają, że ona nie może być taka dziwna, ale nie wierzy, że córka jest dziwna nie sama z siebie, a że po prostu to moze być wpływ ich relacji w rodzinie.. W ogóle Robert po tylu latach chyba ma zadatki, by stać się takim krzywdzicielem jak jego ex, bo często powiela jej schematy zachowań w kontaktach z innymi- słabszymi. Chciałabym mu pomóc, być z nim, to dobry człwiek, w stosunku do mnie jest czuły, troskliwy, łagodny, co minutę niemal przytula, całuje, ale właśnie, widzę, że w stosunku do innych często powiela schematy swojej ex. Kocham go, nie chciałabym z niego rezygnować, boli mnie ta cała sytuacja, ale tego chyba nie da się inaczej rozwiązać, jak przez moje odejście...
  12. Piszę, ponieważ sama jestem już u kresu wytrzymałości psychicznej i nie potrafię sobie poradzić z problemem, jaki spotkał mnie w związku z rozwodnikiem. Poznaliśmy się poonad rok temu- mieszkamy w sąsiedztwie, on 8 lat po rozwodzie, ma dorosłe dziecko, ja jestem panną nieposiadającą dzieci. Zaprzyjaźniliśmy się, po jakimś czasie okazało się, że naprawdę dobrze się rozumiemy, zaczęliśmy spędzać ze sobą coraz więcej czasu, a On- Robert wręcz nie dawał mi spokoju- tak zabiegał o to, by było między nami coś więcej. W tym czasie od roku nie rozmawiał ze swoją byłą żoną- obraziła się, choć wcześniej od czasu rozwodu utrzymywali przyjacielskie stosunki, do tego stopnia, że Robert postanowił, że jak ona zachce, to on do niej wróci. Dla sprostowania, to on wystąpił o rozwód, ponieważ przez kilkanaście lat małżeństwa był to toksyczny związek oparty na kłótniach i poniżaniu go- Robert był ofiarą. Czytałam dokumenty rozwodowe, pytałam także ich wspólnych przyjaciół oraz rodziny, którzy potwierdzali, jak była żona przez lata Robertem pomiatała, ubliżała, stosowała szantaże emocjonalne i nawet sama sobie zadrapania powodowała, krzycząc przy tym na cały blok, że to Robert jej zrobił (to opowiadała mi ich córka). Robert wystąpił o rozwód, a po rozwodzie poznał inną kobietę, z którą chciał ułożyć sobie życie, kupili mieszkanie, zamieszkali razem, oświadczył się. Ale jego ex nie dawała mu spokoju, walczyła usilnie o niego i natychmiast się zmienił! Zaczęła z Robertem rozmawiać, stałą się miła, dobra i pomocna- ponoć zmiana o 180 stopni. Doprowadziła do rozstania Roberta z partnerką, wtedy Robert widząc jej wielką zmianę narobił sobie nadziei, że ex jest wreszcie taka, o jakiej zawsze marzył- dobra, spokojna, potrafi rozmawiać, a nie krzyczeć i ubliżać. Wszędzie od czasu rozwodu bywali razem, to trwało przez lata, choć w tym czasie ex nie okazała mu żadnej bliskości ani czułości- była zawsze zimna emocjonalnie, choć zabiegała o każdy dzień spędzony z Robertem, razem wyjeżdżali na wakacje, do jej rodziny, ale nie proponowała Robertowi powrotu do domu, nie poruszała też tematu zachowań sprzed rozwodu, nie przeprosiła go za swoje dawne zachowania. Przed poznaniem mnie, Robert na cos tam się nie zgodził i ona zamilkła na ponad rok- wtedy słowem się nie odezwała, nie reagowała na jego telefony. W tym czasie poznał mnie, zaiskrzyło, ale on usilnie powtarzał, zę musi uważać, by się we mnie nie zakochać, bo musi dać szansę byłej, która od lat z a nim się ugania i on tylko czeka, aż ona go poprosi o powrót, ale ona milczała, traktowała go w tym okresie jak powietrze. Zbliżalismy się coraz bardziej, ja pokochałam go bardzo, on także zaczął darzyć mnie uczuciem, choć cały czas miał w głowie ex i swoją obietnicę, że musi dać jej szansę, bo to była żona. Myślałam, że mu minie, bo nam układało się fantastycznie, byliśmy naprawdę dobrani, byliśmy zarówno przyjaciółmi, jak i dobrymi partnerami. Robert zawsze był ze mną szczery, dokładnie o wszystkim mi opowiadał, szczerość dla nas to bardzo ważna cecha. Bardzo dużo rozmawialiśmy, jemu było cięzko z obietnicą, którą sobie dał i mnie, bo widziałam, ze on nie może zrezygnować z ex mimo że ona się nie odzywa. Powiedział, że jeśli ona by kogoś znalazła, to byłoby mu lżej, bo mógłby zacząć ze mną szczęsliwy związek i byłby uwolniony! Mówił, jakby to jego życie zależne było od niej! W końcu po ponad roku odezwała się, rozpoczynała remont mieszkania i zadzwoniła po prostu do Roberta, nie wyjaśniając mu, dlaczego milczała obrażona, nie wspominając o tym słowem, tylko po prostu mówiąc, ze ma remont i chce, by go Robert przeprowadził (Robert jest budowlańcem z zawodu). Robert poleciał bez zastanowienia i od tamtej pory zaczął się mój koszmar! Robert zarzeka się, że jej nie kocha, że rozwodził się nienawidząc, a jedynie przy niej trzyma go to, że obiecał sobie kiedyś, że da jej szansę, bo jej kiedyś ślubował, bo jest matką ich córki. Jej o mnie nie wspomniał- kłamie ją, mnie opowiada o wszystkim- jestem pewna, że nie oszukuje, bo każdy szczegól ze spotkania mi opowiada. Nie mam siły, natychmiast kazałam mu wybierać, bo nie chcę być w trójkącie, ale stwierdził, ze nie jest w stanie wybrać! Bo jej nalezy się szansa, za to, ze po rozwodzie tak się zmieniła, a mnie nalezy się miłość, bo ze mną jest szczęsliwy i on nie potrafi wybrać pomiędzy szansą a relacją ze mną, pomiędzy rodziną, a mną. Cierpimy oboje, bo on sam mówi- że choć obiecał sobie powrót do niej, to ogromnie się tego boi. Gdy ona się odezwała to płakał, bo jak mówił, myślał, że ona już nigdy nie zacznie za nim latać. Okazuje mi masę uczuć, jest bardzo dobrym facetem. Z nią nie łączy go żadna fizyczna bliskość, choć niejednokrotnie podczas remontu spali w jednym łóżku, ale ona po prostu nie wykazuje żadnych chęci okazania mu uczuć, a on- jak mówi, nie przytuli jej nawet, bo masę krzywdy mu wyrządziła. Ja po prostu nie rozumiem tego, w czym się znalazłam! Jak można okreslić ich relację? Czy to jest miłość, czy uzależnienie, co to w ogóle jest? Po co on mnie wplątywał w te swoje życie, po co zabiegał o mnie, sam stwierdził, że robił wszystko, by mnie w sobie rozkochać! Czyli zrobił to z premedytacją! A co ja teraz z tego mam?! On jest na wakacjach z nią i córką, znów wrócli do tych dziwnych relacji, ze mną spędza także czas, mówi, że jestem ważna, a ja po prostu chciałabym normalnego związku, a nie dzielenia się facetem z jego byłą od 8 lat żoną. Niestety, zakochałam się w nim bardzo i bardzo trudno mi "trzeźwo" spojrzeć na tę sytuację. Czy mam nadal czekać, aż ex po raz kolejny przyprawi mu rogi? Dlaczego On tak postępuje? Jak właściwie odczytywać jego zachowanie i tę ich dziwną relację ?Nie sa razem, ale ona jakby go blokuje, nie pozwala mu w pewien sposób iść dalej, jego związek z inną po rozwodzie zniszczyła, telefonując i szargając opinię tamtej kobiecie. Jak ja mam w ogóle to wszystko zrozumieć, co się między nimi działo i dzieje, bo po raz pierwszy wdepnęlam w coś tak dziwnego, jestem zdezorientowana, nie wiem, jak mam postapić? Pomóżcie proszę!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...