Skocz do zawartości
Forum

sabawera95

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Świdnik

Osiągnięcia sabawera95

0

Reputacja

  1. Witam Jestem w początku 3 miesiąca ciąży i 3 tygodnie temu zmieniłam pracę. Umowę mam na czas określony kończy mi się w listopadzie przyszłego roku. Jednak jest mały szkopuł. Nie wiem jak mam to powiedzieć w pracy ze względu na to, że dopiero co zaczęłam pracować tutaj. Proszę pomocy
  2. Mam 23 lata i od lekko ponad miesiąca mam partnera. Jednak mojej rodzinie (mama, babcia - najbardziej) ona się nie podoba przez to, że: 1. on ma średnie wykształcenie a ja mam wyższe i robię w tej chwili magisterke 2. szuka pracy, ponieważ chwilowo nie ma 3. jest rok młodszy 4. ma trochę inne podejście do życia niż oni by chcieli (rodzina) To są największe powody dlaczego on jest "be" i "nie wart mnie". Nie interesuje ich to, że dobrze się z nim dogaduje i patrzymy podobnie w przyszłość. Boli mnie to, że w taki sposób do niego podchodzą. Osobiście już psychicznie nie wytrzymuję tego wszystkiego, ponieważ czuję się traktowana jak małe dziecko, które nie może podjąć własnej decyzji. Tak jakby trzymali mnie w klatce bo jak tłumaczy babcia "chce mnie chronić przed złem tego świata" (może nie dosłownie ale o to jej chodzi). Przez to w pewnym stopniu zaczynam sobie odpuszczać walkę o związek i o swojego partnera. Nie wiem już co mam robić bo próbowałam już z rozmową na ten temat jednak nie dotarło więc dałam sobie spokój a drugim powodem jest to iż dałam sobie spokój to to, że musiałabym wyciągnąć ciężki kaliber gdybym miała się kłócić a tego za bardzo bym nie chciała choć czasami mnie kusi do zrobienia czegoś takiego (mam na myśli coś jak terapia szokowa). Jednak mam szacunek do własnej rodziny. Fakt mogłabym się wyprowadzić ale jak na razie nie mam na to funduszy, ponieważ sama szukam pracy no i do końca lipca mam praktyki bezpłatne w sądzie. Proszę o pomoc....ja naprawdę Kocham swojego partnera i wiem, że on mnie też
  3. Mam 22 lata i nie wiem jak sobie poradzić z babcią względem "wtrącania" się w moje wybory oraz narzucania swojego zdania? Zacznę od początku. Odkąd pamiętam bałam się podejmować decyzje czy robić jakiekolwiek rzeczy, ponieważ myślałam cały czas o tym jakie ktoś będzie miał zdanie o mnie. Zazwyczaj było to pytanie w stylu "co sobie pomyśli o mnie gdy to zrobię?". Bałam się popełniać błędy bo nie chciałam słyszeć krytyki ze strony najbliższej rodziny (mama, tata, babcia). I do tej pory boli mnie opinia innych nawet jeśli jest to opinia wymierzona w najbliższe mi osoby. Chodziłam do psychologa przez półtorej roku. Sesje dawały mi to czego potrzebowałam, czułam się silniejsza i podbudowana. Jednak to trwało do momentu powrotu do domu. Wtedy znowu czułam się słaba i nic nie warta. W domu nie mogłam za bardzo mieć własnego zdania i przez to czuję się do tej pory słaba bo nie bardzo potrafię postawić na swoim nawet jeżeli przez to popełnię błąd. W zeszłym roku mocno pokłóciłam się z mamą i zamieszkałam u babci. Czuję się spokojniejsza i coraz bardziej dociera do mnie to co przerabiałam u psychologa. Jednak w ostatnim czasie odczułam, że mimo swojego wieku i osądu nie mogę mieć własnego wyboru. A mianowicie chodzi o chłopaka. To byłby mój drugi związek tak na poważnie. Pomiędzy tymi dwoma miałam związki ale mało istotne. Jednak wracając do teraźniejszego związku to nie powiedziałam nic na początku babci, ponieważ to było świeże i nadal jest świeże. Ale zauważyła nas kiedy odprowadził mnie do domu. Fakt powiedziałam to co powinna wiedzieć. I tutaj się zaczyna. Oceniła go po wyglądzie oraz po tym, że jest rok młodszy, nie poszedł na studia (osobiście jestem po licencjacie - obroniony) i chwilowo nie ma pracy bo niedawno odszedł z innej. Według niej jest nieodpowiedni dla mnie tylko po tych informacjach i wyglądzie. Zabolało mnie to ze względu na to iż ode mnie się wymagało i sama wymagam od siebie aby nie oceniać ludzi od razu tylko najpierw z nimi porozmawiać (a jak już ocenię przed rozmową i potem zmienię zdanie to porafię się do tego przyznać i przeprosić daną osobę). Jednak babcia wie swoje. Rozumiem, że się boi ale z drugiej strony mam własne życie gdzie chce popełniać własne błedy i się na nich uczyć. Ale jak zaczyna się rozmowa na ten temat to odnoszę wrażenie, że moje argumenty to jak "grochem o ścianę" niby docierają ale jednak dalej to ona ma rację i najlepiej jakbym żyła pod kloszem jak przez większość mojego życia. Mi na tym chłopaku naprawdę zależy, dogadujemy się świetnie, nie przeszkadza nam to kto ma jakie wykształcenie, parzymy podobnie w przyszłość i mamy podobne zdanie w pewnych sprawach ( bo wiem, że byłoby nudno gdybyśmy mieli to samo zdanie we wszystkim). Babcia uważa, że znajdę męża w pracy (gdzie ja tego nie widzę, choć nie zaprzeczam, że mogłoby się tak stać). Osobiście uważam, że przez strach przed zdaniem innyb zmarnowałam wiele lat na siedzenię w domu i nie ryzykowaniem oraz podejmowaniem decyzji. Szanuję zdanie innych jednak wiem, że to moje życie. Przez to, że tak brałam do siebie zdanie innych (i nadal biorę) to oddałam władzę nad decydowaniem o własnym życiu. Chcę to odzyskać ale nie wiem jak. Przy tym chłopaku z którym jestem obecnie czuję się sobą w każdym calu. Tak babcia mnie utrzymuje ale chcę mieć własne życie i wybór mimo tego. Co zrobić by babcia w końcu zrozumiała, że to jest moje życie i moje wybory ake jej nie zranić tak mocno (bo pewnie w jakimś stopniu ją zranię)?
  4. Od lipca mieszkam z babcią (67 lat) i nie bardzo mam o czym z nią rozmawiać. W dodatku czuję się w pewnym stopniu osaczana przez jej nadopiekuńczość (jak to u babć bywa). Wiem, że się martwi ale jednak zaczyna mi to przeszkadzać. Jak mieszkałam z rodzicami to nie miałam aż tak pod względem ciągłego nadzorowania kiedy wrócę oraz jeśli o rozmowy. Zawsze wiedzieli mniej więcej o której wracam z uczelni jak chciałam przyjść z nimi porozmawiać to szłam i rozmawiałam. U babci mam tak, że zawsze musi wiedzieć o której wrócę a jak przyjadę później i jej nie uprzedzę to już jest zła za to, nie mam o czym z nią rozmawiać, bo ona książek za bardzo nie czyta, jeśli chodzi o seriale to wie tylko w dwóch co się dzieje a telewizor non stop chodzi (i oglądam mniej od niej a wiem więcej), jeśli chodzi o wiadomości to jesteśmy na tym samym poziomie jak nie tak, że ja wiem więcej, na uniwersytecie nic się nie dzieje i nie ma co opowiadać, względem promocji w sklepach to ja jestem do przodu i w większej ilości produktów. Po prostu nie mam zielonego pojęcia co mam z nią zrobić bo w pewnych momentach mnie to już przerasta. w dodatku nie wracam do domu nad ranem i nie mówię rzeczy w stylu "a co Ci do tego z kim i gdzie była i dlaczego wróciłam o tej porze". Powili zaczynam się czuć jak w więzieniu. Co robić?
  5. Od stycznia zaczęłam ćwiczyć, ograniczyłam słodycze do minimum no i staram się jeść zdrowo i mniejsze ilości. Jednak odkąd szukam tabeli kalorycznej to aż się pogubiłam. Czy istnieje taka tabela, która jest w miarę przyzwoita (mam na myśli to, że kcal/100g jest w miarę dobrze podane; nie zaniżone ani zawyżone bardzo dużo)? Szukam takiej tabeli żeby bardziej zbilansować swoją dietę pod względem kalorii.
  6. Nie wiem co mi jest. Od około 2 tygodni jestem przygnębiona i to bardzo. Myślę co raz, że jestem nic nie warta. Dzisiaj nawet pomyślałam o tym żeby zrobić sobie fizyczną krzywdę tak aby nikt mnie nie odratował. Wczoraj nawet powiedziałam do babci, że walne ją w głowę. Mam ciągłe wrażenie, że są we mnie dwie osoby. Jedna jest przyjazna i miła, a druga nieczuła i ma chęć zrobić komuś krzywdę. Przeraża mnie moje zachowanie. Wszystko wokół mnie drażni. Nie wysypiac się bo przez ponad pół dnia jestem niewyspana. Nie mogę skupić się na najprostszych rzeczach. Co się ze mną dzieje?
  7. 2 lata temu zrobiłam błąd. Wkręciłam się w związek, który zaczął się przez internet. Wiem dałam się jak gówniara wtedy mając 20 lat. Od tamtej pory każda sprawa "poważniejsza", która wiąże się z internetem np. profil zaufany, wiąże się z tym, że moja rodzina (a bardziej osoby które wiedzą co się wtedy stało ) uważają, że znowu się wpakuje w bagno. Jeśli chodzi o tamto z chłopakiem to naprawdę nie było za różowo, ponieważ wykorzystywał mnie psychicznie. Pomogła mi mama zakończyć to wszystko z tym chłopakiem. Dopiero miesiąc po tym poszłam do psychologa po pomoc i chodziłam przez 1.5 roku. Jednak do tej pory mam wrażenie, że nie jestem poważnie traktowana przez te osoby z rodziny poważnie. Nauczyłam się na tym błędzie i wiem, że będę ostrożniejsza. Czuję się w tym momencie jakby mnie oceniali przez tą rzecz. Nie jest mi łatwo wyjść z tego i nie wiem co mam zrobić, aby przestali patrzeć na mnie przez ten pryzmat. Już i tak mam problem z tym, że mam niską samoocenę a do tego jeszcze to. W dodatku dopiero teraz zaczyna do mnie docierać to co przerabiałam z psychologiem i zdaje sobie sprawę, że przede mną jest jeszcze długa droga. Co mam z tym zrobić? Nie chce się o to kłócić jednak z drugiej strony jak zaczęłam różowe na ten temat to zaraz sobie odpuszczal i tą rozmowę "bo i tak nie zrozumiem o co im chodzi" mimo że chce się dowiedzieć i naprawdę staram się zrozumieć. Najgorsza w tym wszystkim jest babcia, która wycofuje się na samym początku rozmowy i nie chce kontynuować tego wszystkiego. Ja tylko chcę z tego wyjść i żyć normalnie na tyle na ile się da. Co robić?
  8. Mam 22 lata i od dłuższego czasu obwiniam się o wszytko i w jakimś stopniu robie z siebie ofiarę (to musiałaby ocenić osoba, która patrzy na mnie z boku w jakim stopnienia jest to wszystko). Zaczęło się to już dawno temu jednak dopiero od około 6 lat umiem się przyznać do tego i widzę, że jest to poważne. Tak, byłam z tym u psychologa jednak czuje, że polepszyło się tylko trochę. Zacznę od tego, że takie odczucia zaczęłam mieć jakiś czas po tym jak się urodziła moja młodsza siostra (7 lat różnicy ). Czułam się, że rodzice się mną wcale nie interesują ani nie widzą moich talentów. Tak, jestem zazdrosna o siostrę. Nie będę zaprzeczać. Dzieje się tak, ponieważ ciągle słyszałam jaka ona jest fajna, że ma dobre oceny, ma jakąś pasje. Ja nie byłam orłem w szkole jedna mam swoje zainteresowania ale rodzina tego nie widzi albo nie uważa to za zainteresowania (muzyka, książki, rysunek ). Nie umiem się nawet dogadać z własną mamą najbardziej. Zawsze jak zaczynałam rozmowę z nią najbardziej o tym co mnie "boli" względem jej zachowania wobec mnie to kończyło się tak, że ja płakałam a ona krzyczała. Ostatnio wyszło tak, że w końcu się wyprowadziłam. Fakt powód nie był godny tego aby się w końcu wyprowadzić bo chodziło o gotowanie. Ja nie miałam pomyslu co ugotować a moja mama uznała, że po prostu mi się nie chce. Wcześniej było parę sytuacji dzięki którym nazbierało mi się aby w końcu się na to zdecydować. W dodatku usłyszałam, że moja siostra znowu jet tą lepszą bo poszukała i w ogóle. W dodatku ostatnio dowiedziałam się, że rodzice wraz z siostrą uważają moją wyprowadzke za ucieczkę mimo że doskonale wiedzieli o tym , że się wyprowadzam. W tym wszystkim najbardziej boli mnie to, że nie umiem dogadać się z własną mamą a moja siostra , która uważana jest za idealną córkę (to tylko moja opinia z tego jak ja to widzę ) to spija każde słowo mojej mamy jak ma ona coś do powiedzenia. Tak właśnie wyrabia sobie siostra własne zdanie na większość tematów a w szczególności na te tematy gdzie są jakieś sprzeczki najlepiej w rodzinie. Chcę w końcu wyjść z tego stanu obwiniania się o wszytko i robienia z siebie ofiary. Nie wiem jak to mam zrobić. Proszę doradźcie.
  9. Dużo rzeczy mnie interesuje takich jak książki, muzyka, jazda na rolkach, języki obce i inne, jednak mam problem z tym, że nie mam jednego hobby, które pochłaniała by mnie bez reszty. Wśród swoich znajomych słyszę, że mają hobby takie czy inne i bardzo lubią to robić. U mnie tego nie ma. W dodatku szybko tracę zapał i motywację do tego. Irytuje mnie to strasznie bo bez żartów. W dodatku nikt inny mnie w jakikolwiek sposób nie wspiera żebym rozwijała swoje zainteresowania tylko mam pod górkę. Co zrobić by nie tracić tak szybko zapału ani motywacji?
  10. Pomyśl może o tym by powiedzieć o tym jakiemuś zaufanemu nauczycielowi, ponieważ bez pomocy dorosłej osoby może się to źle skończyć dla niej. Ona w tej chwili właśnie potrzebuje najbardziej tego by dorosła osoba pomogła jej uporać się z tym co ona czuje i dlaczego się tnie oraz przyjaciółki, która przy niej będzie mimo wszystko.
  11. sabawera95

    Nawrót

    Mam 22 lata. Jestem cichą, spokojną osobą. Od lat borykam się z tym, że niedoceniam siebie pod każdym względem. Odkąd pamiętam w domu słyszałam, że coś jest nie tak ze mną nawet jak dobrze coś zrobiłam. Sporadycznie słyszałam pochwałę ze strony rodziców. Nie czuję się ze sobą dobrze pod każdym względem. Nie uważam się za osobę mądrą ani ładną. Nie mam silnego charakteru. W domu czułam się wyobcowana i niechciana przez rodziców. Co jakiś czas też słyszałam, że ktoś jest lepszy ode mnie. Najczęściej takie rzeczy słyszałam o siostrze (15 lat) , że jest lepsza ode mnie, bo ma czerwony pasek na świadectwie czy coś osiągnęła. Ja najczęściej słysząc takie rzeczy reagowałam wycofaniem i odechciewało mi się do czegokolwiek dążyć. W zeszłym roku w lutym miałam najgorzej z moją psychiką. Nie szło mi na studiach (miałam ochotę je rzucić), trafinamente na chłopaka, który wykańczał mnie psychicznie, no i jeszcze wysłuchanie tego jaka ja jestem głupia (i inne epitety na mój temat ze strony mamy). Przez tą kumulacje byłam bliska podciecia sobie żył. Jednak poszłam do psychologa no i trochę to pomogło. Mówiąc trochę mam na myśli to, że wychodząc od psychologa czułam się jakbym odżyła, była normalna, mądra. Jednak gdy wracałam do domu i wiedziałam, że niedługo wróci mama to wszystkie negatywne emocje i opinie na mój temat wracały. W którymś momencie zaczęłam wierzyć w to, że jestem taką "niedojdą". Do psychologa chodziłam przez prawie półtora roku. Ale ostatnio zaczęło się od nowa. Znowu nie wierzę w siebie pod żadnym względem. Zaczęło się to w dniu kiedy od siostry usłyszałam co ona o mnie sądzi. Wtedy usłyszałam od niej, że jestem "szmatą, paszczurem " i takie inne słowa. Zabolało mnie to strasznie. W dodatku powiedziała mi, że to ona musi "naprawiać wszystkie moje błędy ". Chodziło jej o naukę najbardziej. Fakt orłem nie byłam w szkole. Jeśli chodzi o reakcję ze strony rodziców w tym zakresie to po niecałych trzech dniach im przeszło. Boli mnie to bo jestem prawie na 100% pewna, że gdyby była odwrotna sytuacja to mnie tak szybko by nie popuścili a w szczególności mama. Po tej całej sytuacji wszystko zaczęło się od nowa. Te uczucia, że jest się nikim dla rodziców. Nie uważam się za mądrą ani ładną. Wycofałam się ponownie. Nie wiem jak mam znowu to odbudować i czuję, że to 1.5 roku z psychologiem poszło na marne. Nie mam w sobie motywacji, a nawet jeśli ją mam to szybko jak tracę. Mam uczucie, że odkąd urodziła się moja siostra to psychicznie musiałam sobie zacząć radzić sama bo rodzice nie mieli czasu na to żeby siąść ze mną. Nie mówię, że ja nie próbowałam sama w drugą stronę. Nawet przychodziłam ze swoimi problemami do mamy ale po kilku razach odpuściłam sobie bo co nie przyszłam to miała zły humor. Na tamten okres te problemy co miałam były dla mnie ogromne ale ze strony rodziców spotkałam się ze ścianą. Reagowałam dopiero wtedy kiedy miałam naprawdę wielkie problemy. Proszę, niech mi ktoś pomoże i podpowie co mogę zrobić z tym abym w siebie na nowo uwierzyła oraz jak mogę poprawić swoją motywację.
  12. Zacznę od początku. Dzisiaj pojechałam na działkę z całą rodziną i w pewnym momencie zaczęłam rozkładać z młodszą siostrą (15 lat) trampolinę. W pewnym momencie ona zaczęła się denerwować i powiedziała do mnie "Wypeir**** , sama sobie poradzę". Ja odeszłam od niej i jak podchodeszłam do rodziców to tata zapytał się dlaczego wracam i jej nie pomagam a ja powiedziałam mu dokładnie to co od niej usłyszałam. Oczywiście już rodzice chcą wyjaśniać sprawę a ona wypiera się tego, że coś takiego powiedziała. Mi oczywiście nie wierzą bo po co. Nie będę przeczyć, że zdarzyło mi się skłamać w przeszłości ale nie w takiej sprawie. Wyszło w końcu tak, że nikt się do mnie nie odzywa. Miewałam już w przeszłości takie sytuacje jak nie z siostrą to z mamą i chodziło o różne rzeczy. Szczerze powiedziawszy mam już tego serdecznie dosyć. Owszem zdarzały się o wiele większe kłótnie, nie będę przeczyć ale najbardziej takie sytuacje mnie psychicznie wykańczają. Jedynym rozwiązaniem w takiej sytuacji widzę tylko wyprowadzkę z domu. Mogłabym pójść do babci ale ona chce abym skończyła studia (zostało mi około miesiąca do obrony) ale mnie już przerastają takie sytuacje. Rok temu poszłam do psychologa żeby pomógł mi sobie z tym radzić no i jakoś daje radę ale nie na tyle by nie myśleć o przeprowadzce. Drugą przeszkodą w tej chwili (przynajmniej do początku sierpnia) są finanse, nie mam za dużo własnych oszczędności. Jedynie na co mi jak na razie na pewno starczy to dojazdy do szkoły i do pracy do końca lipca. Wiem jaki jest mój cel, szukam pracy ale chciałabym wiedzieć jakie są jeszcze możliwości na początek względem mieszkania i jakiegoś zastrzyku gotówki dopóki nie zacznę dorabiać. Na pewno chcę iść jeszcze na mgr ale chcę w tej chwili wyprowadzić bo nie dam rady. Już wolę mieć taką psychikę mając swój własny kąt i milion rachunków oraz stres związany z obroną licencjatu niż w tej rodzinie. Proszę podpowiedzcie gdzie można zdobyć choćby minimalną pomoc w zdobyciu własnego kąta oraz zastrzyku gotówki. O tym żeby pójść do pracy to już szukam i wysyłam wszędzie gdzie się da.
  13. Mam podobną sytuacje tylko nie dość, że to ja jestem tą starszą to jest 7 lat różnicy między mną a siostrą (uważa się za nie wiadomo kogo). Jednak w końcu powiedziałam dość no bo ile można krytykować czyjeś życie i związki. Przestałam z nią rozmawiać o tych tematach. Na Twoim miejscu wyprowadziłabym się na swoje i powiedziała jej co czuję względem jej reakcji na to wszystko, poszłabym też po pomoc do psychologa, który na pewno by pomógł znaleźć najlepsze rozwiązanie takiej sytuacji i przygotowałby Cie na rozmową z nią, która może przerodzić się w kłótnię czy coś w tym stylu.
  14. sabawera95

    Znajomi

    Mam 21 lat i odkąd pamiętam nie miałam dużego grona znajomych. Jestem cicha, skromna, bardziej domowniczka. Odkąd pamiętam mam z tym problem no i zazwyczaj w wolnym czasie siedziałam w domu i czytałam książki. Mam kilku znajomych ale to jest po prostu garstka i jak bym chciała się z nimi spotkać, wręcz ta propozycja idzie ode mnie to w 99% jest odrzucana z różnych powodów, a to żeby rodzicom pomóc, a to już się z kimś umówili. Okej rozumiem to ale tak się dzieje za każdym razem kiedy to ja zaproponuje spotkanie i robię tak żeby z dniem spotkania się dogadać bo wiem, że ten dzień, który zaproponuje może nie pasować. Z tym zaczyna wiązać się też to, że jest mi źle z tym iż nikt nie chce się ze mną spotkać a nawet są momenty kiedy mnie to irytuje. Ale najczęściej reaguje tak, że chce mi się płakać i to po tym jak mi się nazbiera kilka takich rzeczy. Czuję się też odrzucana przez nich i trochę mam poczucia, że to ja mam być na ich zawołanie jeśli chodzi o zwykłą rozmowę i spotkania. Byłam z tym u psychologa i w pewnym stopniu się to załagodziło ale jednak wraz mam z tym problem. Naprawdę mam tego dość i chcę sobie z tym poradzić. Co mam zrobić?
  15. Od roku chodzę do psychologa ale dopiero niedawno zauważyłam, że robię postępy. Jednak mam wrażenie po ostatnim moim zachowaniu, że jednak wraz stoję w miejscu. Chodzi mi o to, że kocham chłopaka, którego znam od 5 lat i w pewnym momencie on przestał się odzywać, tłumaczył to tym, że miał urwanie głowy. Ja, że tak to ujmę "wybuchłam" bo za bardzo bolało to, że nie mam z nim kontaktu a próbowałam wszędzie się odzywać gdzie mogłam. Fakt nie pisałam do niego na numer telefonu bo nie wiedziałam czy mam właściwy a mam dwa jego numery. Czuję się teraz jak idiotka i nie mam ochoty już tego ciągnąć dalej. Odechciało mi się kochać i być z kimś w stałym związku. Nie daje sobie rady z tym wszystkim bo kochałam naprawdę. Nie wiem czy nie zareagowałam za mocno i czy reakcja moja nie jest za mocna. Chodzi mi o to w reakcji, że już do końca życia chce być sama.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...