Skocz do zawartości
Forum

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla 'nowa-kamila'.

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Forum
    • Forum Zdrowie
    • Forum Ginekologia
    • Forum Psychologia
    • Forum Żywienie i fitness
    • Forum Ciąża i dziecko
    • Forum Uroda
    • Forum Seks
    • Forum Gry i zabawy
    • Forum Humor
    • Forum Dom
    • Forum Ślub
    • Forum Hobby
    • Forum Kuchnia
    • Forum Interpretacja badania krwi
    • Forum Nerwica
    • Forum Alergia
    • Forum Konkursy
    • Forum Chirurgia plastyczna
    • Forum Kobiety
    • Forum Odchudzanie krok po kroku
    • Forum Porady prawne
    • Forum Zdrowe zęby
    • Forum Komunikaty
    • Forum Problemy skórne
    • Forum Aktualności
    • Forum Projekt Zdrowe kolano
    • Forum Kamica Nerkowa
    • Forum Żywienie w chorobie
  • Forum Zranione serce Forum Zranione serce
  • Forum męskie sprawy Forum męskie sprawy
  • Forum Muzykoterapia Psychoterapia Arteterapia Forum Muzykoterapia Psychoterapia Arteterapia
  • Forum Schizofrenia Forum Schizofrenia
  • Psychoterapia Psychoterapia
  • Tabletki antykoncepcyjne Tabletki antykoncepcyjne
  • Aktualności Aktualności
  • Małżeństwo Małżeństwo
  • Depresja lęk natręctwa fobie i inne Depresja lęk natręctwa fobie i inne
  • Samo Życie Samo Życie
  • Forum Psychologia bez spamu Forum Psychologia bez spamu
  • Zdrada Zdrada
  • Forum Astma Forum Astma
  • Serce Serce
  • Nietypowe problemy miłosne Nietypowe problemy miłosne
  • Drukarnia Drukarnia
  • Samotność Samotność
  • WIADOMOŚCI Z POLSKI WIADOMOŚCI Z POLSKI

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


About Me


Płeć


Miasto

Znaleziono 5 wyników

  1. mirczyk

    O bylej

    mgr Kamila Krocz mirczyk, nie jestem zwolenniczką metody "klin klinem", tzn. nowa dziewczyna na uśmierzenie bólu po rozstaniu z wcześniejszą dziewczyną. Zazwyczaj można zrobić krzywdę sobie i tej drugiej dziewczynie, która ma być "plasterkiem" na złamane serce. Co prawda, 3 lata to długo, ale najwidoczniej potrzebujesz tyle czasu. Jak poradzić sobie z rozstaniem? Słusznie napisała jonka - nie śledź życia byłej, nie dopytuj o nią Waszych wspólnych znajomych, nie inicjuj kontaktów, nie rozpamiętuj wspólnie spędzonych z nią chwil. Jeśli potrzebujesz wsparcia, zadzwoń do przyjaciół, znajomych, rodziny. Poproś ich o pocieszenie i rady. Wyrzuć z siebie gniew i smutek. Nie idealizuj swojej partnerki i tego, co Was łączyło. Zajmij się czymś, co sprawia Ci radość. Być może to czas na nowe hobby, naukę języka obcego, spotkania z dawno niewidzianymi znajomymi, podróż w ciekawe miejsca. To też czas na poznawanie nowych kobiet - może wśród nich w końcu znajdziesz kogoś, kto prawdziwie Cię pokocha i kto Tobie nie będzie obojętny. Pozdrawiam i życzę powodzenia! Dziekuje bardzo za fachowa odpowiedz :) Dlatego to trwa tak dlugo iz jestem niesmialy do kobiety i nie potrafie podejsc do dziewczyny i zagadac. Wiem tez ze jak bym znalazl kobiete to znajac wlasnie siebie przy zakochaniu szybciej bym zapomnial o bylej dziewczynie. Tylko niestety w dzisiejszych czasach jest bardzo ciezko znalez sympatyczna tolerancyjna i ladna kobiete. Zazwyczaj uroda nie idzie z charakterem. Wziolem sobie troche do serca to co Pani napisala i jonka. Zaczne od kroku ze nie bede obserwowal na FB oraz inicjonowal kontaktu z byla dziewczyna. Niestety jesli chodzi o wsparcie to na przyjaciol znajomych rodzine za wiele nie moge liczyc. Oni nie umia tego zrozumiec ze nadal siedzi w mojej glowie byla dziewczyna. Tylko mowia zapomnij o niej niestety nie jest to takie latwe i nie przychodzi z nia na dzien. Niestety przy osamotnieniu cieszy mnie tylko sluchanie muzyki na nic innego nie mam ochoty. Chetnie bym poznal sympatyczne i tolerancyjne kobiety tylko niestety mam malo zainteresowan i do tego male powodzenie u kobiet oraz brak motywaci zeby sie zmienic tak aby byc lepszym kandydatem na zwiazek z kobieta.
  2. Sama nie wiem czemu będę szukać pomocy w taki sposób, ale już sama nie wiem co robić. Opowiem teraz całą historie która mnie przeraża, tylko prosze o niekrytykowanie mnie za bardzo. Mam 15 lat i kilka razy do roku (ferie, wakacje, święta) jeżdżę do mojej babci, malutkie miasteczko wszyscy sie znają. Dwa lata temu w czasie ferii zimowych poznałam Kamila, przyjaciel, pisaliśmy do siebie, spotykaliśmy się jak przyjeżdżałam, ale nigdy nie było między nami nic więcej. On jest typem chłopaka za którym latają dziewczyny, a on sie jakoś nie odgarnia więc ciągle kogoś ma. Ja nie zwracałam na to w ten sposób uwagi i to go pociągało, ale ja to ignorowałam. Wszystko zmieniło sie an tych wakacjach kiedy poszliśmy na spacer, a mi zaczeło zależeć. Kilka dni po naszym spotkaniu wyjechałam, ale starałam sie o nim nie myśleć, bo właśnie zaczynał sie sierpień, a ja nie miałam ochoty na milości więc zerwałam kontakt praktycznie. Wszystko wróciło we wrześniu, zaczelismy gadać na skype, pisać i sie zakochałam. 15 października mu o tym powiedziałam przez skype, potem zrobiłam najgłupszą rzecz w moim życiu i sie pociełam. No, a potem wszystko wróciło do normy, pisaliśmy, rozmawialiśmy mieliśmy sie spotkać na świętach. Żyłam normalnie poznałam kogoś w połowie listopada niestety 21 grudnia zakończyłam związek z moim chłopakiem. Pech chciał, że 26 pojechałam do babci, a 27 spotkałam sie z Kamilem. Siedziałam na osiedlu z kolegami i z nim wszystko było okej, gdy zostaliśmy sami sporo rozmawialiśmy i obiecałam mu, że nigdy go nie pokocham. Było okej chociaż pod koniec dnia próbował mnie pocałować ale nastawiłam policzek i poszłam do domu. 28 grudnia dzień spędzony z kumplami i z nim, było dość fajnie, zostaliśmy sami, sprawy zaszły za daleko, całowaliśmy sie ustaliliśmy, że to po przyjacielsku i zostaje między nami, na drugi dzień miałam wyjechać. 29 grudnia przyszedł sie pożegnać na dworzec i wyjechałam. Od tamtego czasu traktowałam go jak kumpla, a on mnie pokochał. Coś sie stało około 12 stycznia, mówił jak bardzo mnie kocha, chciał być ze mną na odległość i "nie mógł" bez mnie żyć. Aż pewnego dnia dowiedziałam sie, że "był" w szpitalu bo skoczył. Przejełam sie niesamowicie, miałam z nim długą telefoniczna nocną rozmowe, po której dowiedziałam sie, że "zażył" 10 tabletek nasennych, rozmowa przerwana. Nie spałam całą noc, dzwoniłam do niego, płakałam. Rano twierdził, że je zwymiotował. Nie odzywałam sie tydzień. Potem wszystko wracało do normy, jemu "wielka miłość" przeszła. Dogadywaliśmy sie normalnie, aż 3 lutego dowiedziałam sie od jego kolegi, że przez cały czas był z taką Dominiką i wcale nie próbował sie zabić. Załamałam sie poczułam sie okłamana, zadzwoniłam i zapytałam czy to prawda. Nie zaprzeczył tylko przeprosił. Nie rozłączyłam sie, nie miałam sił siedziałam i płakałam. Powiedziałam, że go nienawidze i sie rozłączyłam. W poniedziałek strasznie mnie przepraszał, zadzwonił. Stwierdziłam, że nie chce go stracić i będę trzymać go na dystans. Prawie wszystko wróciło do normy, zerwał z Dominiką (na sto procent, bo wiem to od kumpla, który go nie kryje) zaczeliśmy sie kumplować od nowa, ale poczułam, że nie umiem mu zaufać, boje sie po prostu. Teraz przez te wydarzenie odczuwam straszna traumę, boje sie ufać ludziom. Postrzegam ich jako osoby które mogą mnie w jakiś sposób zranić. Nie ufam już nawet przyjaciółce, strasznie sie boje, że znowu będę musiała przez to przechodzić. Dziś w nocy napisałam mu, że musze uporządkować swoje sprawy i potrzebuje czasu, że nie potrafie mu zaufać oraz, że sie odezwe niedługo. Nie odpisał, a ja boje sie ludzi. Czy to z czasem przejdzie? Czy warto kontynuować tą znajomość? Czy naucze sie od nowa ufać ludziom? Prosze tylko o niekrytykowanie mnie zbytnio i mimo, że to może tylko "nie udana miłość(?)" to żebyście mnie wzieli na poważnie. Dziękuje z góry.
  3. Gość

    zdrada, a nowy związek

    Pozwolę sobie zabrać głos z pozycji zdradzonego faceta i osoby która to zagadnienie przerobiła od deski do deski nawet w zaciekłych dyskusjach ze zdradzonymi kobietami, bo może to rzuci jakieś nowe światło na Twój problem. Fundamentalną kwestią, która poczyniła swego rodzaju falstart Waszej relacji na dzień dzisiejszy do punktu wyjścia, było przede wszystkim podyktowane bardzo niestosowny pytaniem do Niego Twoje pytanie. I popierając tutaj w całej rozciągłości wypowiedź Pani Kamili zgadzam się z Jej stwierdzeniem, że mgr Kamila Krocz Zauważ, że niecały rok temu zakończył relację, bo został zdradzony przez partnerkę. Pojawiła się u niego niepewność, brak zaufania do kobiet, lęk, ból, rozczarowanie. I chociaż przy Tobie może czuć się bezpiecznie, to jednak potrzebuje czasu, by zaangażować się bez poczucia ryzyka. Niejako z własnej autopsji doskonale wiem, co czuje, z czym się musiał się zmierzyć i jak to przechodzi Twój partner. To, co Ty widzisz w Jego zachowaniu, to raczej jest zaledwie wierzchołkiem góry lodowej. Przewrotnie mówiąc, to pewność tego, że wiesz jak się czuje taki człowiek po zdradzie jest pozorna, bo paradoksalnie by wiedzieć jak to jest na prawdę, to trzeba niestety tego doświadczyć. Tutaj po wojskowemu mówiąc, że poprzez zdrady - zarówno te fizyczne jak i te bardziej destrukcyjne dla psychiki i emocji człowieka zdrady emocjonalne - zmusiły Go do połknięcia granatu bez zawleczki. Mówiąc w telegraficznym skrócie, to On po takim ciosie - powalony jak Gołota na deski - budował swoją tożsamość od nowa w samotności; musiał się metaforycznie mówiąc narodzić na nowo, a co za tym idzie dosłownie wszystko w sobie przewartościować od zera. Odbudowywał się niespełna rok,lecz tym niepotrzebnym pytaniem po 3 miesiącach waszej znajomości, zafundowałaś mu powrót do przeszłości sprzed roku. Reasumując i zarazem odpowiadając na Twoje pytania, to na Twoim miejscu zastanowiłbym się, czy nie tyle jesteś w stanie Mu pomóc, co być dla Niego wsparciem i oparciem w wychodzeniu z tej w dużym stopniu tragicznej sytuacji dla Niego (metaforycznie mówiąc być dwa kroki z tyłu z ręką wyciągniętą na pomoc). Paradoksalnie może wystąpić tutaj i na mój gust występuje u Niego, co paradoksalnie potwierdza to nawet jeden ze stanów psychicznego załamania, porównywalny do 5-cio stopniowej traumy po śmierci kogoś bliskiego: ZAPRZECZENIE – Nie, to nie może być prawda. To na pewno jakaś pomyłka. GNIEW – Za co to spotyka akurat mnie? Są na tym świecie gorsi ludzie, którzy na to zasłużyli. TARGOWANIE – Jak bardziej o siebie zadbam, to może się poprawi. Jak będę się więcej modlił, to wyzdrowieję. DEPRESJA – To wszystko nie ma najmniejszego sensu. AKCEPTACJA – Teraz już nic nie zmienię, muszę się pogodzić z losem; Paradoks jest tym większy, gdyż tą samą formę żałoby przypisuje takim zazwyczaj zerwanym nagle relacjom. Przykre ale prawdziwe, bo takiego psikusa robi nam nasza psychika. Definicja czasu jaki jest potrzebny do względnego wyjścia na prostą - bo o powrocie do stanu pierwotnego sprzed zdrady można bezpowrotnie zapomnieć nawet trwając nadal w tej zniszczonej relacji - dla każdego z Nas jest inna, ale i tu ten oklepany slogan, że czas leczy rany jest zbawienny. Masz jako Jego bliska znajoma szansę go z tego marazmu wyciągnąć, widząc Go nawet w roli przyszłego partnera dla Ciebie. Tylko ogólnie rzecz ujmując, jest to jest bardzo delikatna sprawa, której rozwijania i na swój sposób prostowania tematu Ty nie możesz sama rozpoczynać. Nie ukrywam, że być może pomoc psychologa w na pewnych etapach byłaby wskazana, gdzie Twoja asekuracja Jego wychodzenia na prostą bardzo by pomogła. Jeśli Ci na tej relacji zależy, to nie naciskaj na kontakt i nie inicjuj go teraz jako pierwsza, daj Mu czas na ochłonięcie i obserwuj rozwój wydarzeń.
  4. Co do zjadania literek i braków spacji, to wina uszkodzonej klawiatury :-) Chciałam jeszcze dodać, ze na poczatkach naszej znajomości, Robert postanowił zakończyć ten "układ" ze mną. Zakończył na kilka tygodni, po kilku tygodniach wrócił przepraszając i mówiąc, że dłużej beze mnie nie wytrzyma, że nie może sobie miejsca znaleźć, a ze mną mu tak cudownie. Myślałam wtedy, że to kwestia czasu i on faktycznie zakończy to z ex, tym bardziej, że ona nie odzywała się obrażona na niego przez ponad rok. Chciałam, by się z nią rozmówił, ale on... bał się do niej odezwać i sam mówił, że "Nie daj boże, jak Grażyna się odezwie, co ona znów wymysli, choćby niewiem co, ja do niej się nie odezwę sam!" no więc nie rozmówił się, ona milczała, a on ze strachem spoglądał na każdy dzwoniacy nr telefonu. Mówił, że ma nadzieję, że ona wreszcie kogoś znalazła i on będzie mógł zacząć życie od nowa. On zupełnie nie jest o nią zazdrosny. W końcu Grażyna się odezwała, bo potrzebowała pomocy, Robert płakał tego dnia, widziałam, że on po prostu nie chciał tego. Jednocześnie mówił mi, że jak on by mógł po tylu latach jej zabiegania o niego powiedzieć jej, że odchodzi, że on się boi. Że gdyby miał być ze mną, to z miłości, a z nią z rozsądku, bo jako że się ona stara przez tyle lat, to jako żonie należy jej się szansa, bo mu córkę urodziła. W dodatku, ona "jeżdzi" na jego poczuciu wartosci, sama mu wciąż podkreślając, że rodzina dla niej jest najważniejsza, bo jest bardzo gorliwą katoliczką (a przecież w małżeństwie miała romans z innym, co odkrył Robert). Robert zaślepiony wierzy, że ona się zmieniła, że nie jest już tę samą osobą, ale z tego, co mi opowiada, ona nadal dominuje nad nim, może już nie poniża, bo nie mieszkają razem, ale on musi robić tak, jak ona chce. Robert cały czas wszystkim podkreśla, że on jest na tyle silny, ze w tym wszystkim to on dyktuje jej warunki i ją trzyma w garści, ale ja i jego rodzina widzimy, że jest zupełnie odwrotnie. Robert od czasu, gdy się Grażyna odezwała zmienił się, w domu do rodziców (bo z nimi mieszka) odzywa się chamsko, rządzić chce, starszej matce w domu sugeruje, ze ma gospodarować jak Grazyna! Bo Grażyna jest oszczędna, zużywa w miesiącu tyle butelek oleju, a matka więcej, w domu nie robi rodzicom nic (to schorowani, niepełnosprawni ludzie), za to Grażynie wszystko, ma do całej rodziny pretensje, że to oni go nie doceniają, zaczyna kłócić się z rodzeństwem, jak go przed Grażyną ostrzegają. Po prostu zrobił się okropnie kłótliwy, nawet ponoć w pracy wszystkich rozstawia po kątach, wszystkim pokazuje i nawet w mowie podkreśla swoją siłę psychiczną i zdecydowanie, mnie stawia siebie za wzór ostatnio, że "zobacz, jaki ja twardy jestem, rozwieść się potrafiłem, ja to sobie nie dam w kaszę dmuchać". W dodatku córka Roberta- pełnoletnia, młoda kobieta wydaje się równie zdominowana przez swoją matkę. Ona nie uczy się, nie pracuje, całymi dniami siedzi w pokoju, w bałaganie, robi tylko to, co powie jej matka: "Kamila, umyj włosy, Kamila wynieś śmieci, Kamila odnieś talerz, jak zjesz". Rozmawiałam z nią kilka razy, ona jest jak dziecko uwięzione w cile dorosłej kobiety, nie jest upośledzona, jest inteligentna, ale całkowicie zależna od swojej matki, matka nawet z nią do lekarza chodzi, gdy się przeziębi, uczyniła z niej wciąż malutką córeczkę, ta Kamila jest strasznie nerwowa, ręce jej się trzęsa, gdy mówi, jąka się, jakby się czegoś wciąż bała, coś stuknie, to podskakuje na fotelu, po zmroku boi się wyjść z domu, nie ma znajomych. Wnioskuję, ze winę za to wszystko ponosi właśnie ex żona Roberta, która ponoć kwitnie w tej atmosferze jako jedyna, chodzi na fitness, dba o siebie, jest tzw. kobietą sukcesu. Nie wiem, jak w ogóle Robertowi powiedzieć, że w ich relacji nadal widzę, że jest coś nie tak, że widzę w nim uzaleznienie. On za całe zachowanie córki wini własnie tę córkę, wciąż stawia jej siebie za wzór, wyśmiewa czasem- tak jak jego ex wyśmiewała przez lata. Próbowałam do niego dotrzeć, ale on mówi, że rozmowy z córką nic nie dają, że ona nie może być taka dziwna, ale nie wierzy, że córka jest dziwna nie sama z siebie, a że po prostu to moze być wpływ ich relacji w rodzinie.. W ogóle Robert po tylu latach chyba ma zadatki, by stać się takim krzywdzicielem jak jego ex, bo często powiela jej schematy zachowań w kontaktach z innymi- słabszymi. Chciałabym mu pomóc, być z nim, to dobry człwiek, w stosunku do mnie jest czuły, troskliwy, łagodny, co minutę niemal przytula, całuje, ale właśnie, widzę, że w stosunku do innych często powiela schematy swojej ex. Kocham go, nie chciałabym z niego rezygnować, boli mnie ta cała sytuacja, ale tego chyba nie da się inaczej rozwiązać, jak przez moje odejście...
  5. Witam ponownie, ~unna To nie jest tak ze ja chce ona musi, ona mnie kocha ale nie potrafi mi znowu zaufac i powiedziala ze chce wrocic ale nie moze zapomniec. Zadzwia mnie to ze jak moglem taki byc, oczywiscie opiekowalem sie nia i dalem jej prawdziwe uczucie BEZPIECZNESTWA, ale zepsulem tym ze bylem gowniarzem ktory nie umial poradzic sobie ze stresem i odreagowywalem na niej, dojrzalem i wiem jak powinno sie traktowac kobiete! Staram sie ja zrozumiec, boi sie ze to sie powtorzy, ale nie jestem na tyle GLUPI zeby stracic ja jeszcze raz. Docenilem ja i wiem ile ona dla mnie znaczy. Ja chce tylko zebysmy oboje byli szczesliwi, sama mowi ze niewyobraza sobie innego faceta jak mnie, ja rowniez. Ona tez sie z jednym spotykala ale zakonczyla to bo stwierdzila ze to nie to. A tak szczerze, to mozesz nie wierzyc nie zmuszam nikogo do wiary w moje slowa. Jedyne na czym mi zalezy to na tym zeby ona DOSWIADCZYLA tego ze sie naprawde zmienilem. PRAGNE abysmy OBOJE byli ze soba szczesliwi, chce tylko wiedziec jak moge to uczynic aby byc razem szczesliwi, twoj komentarz nic nie wniosl do tematu. ~Franca&przeczytalam Mowisz ze skad ona moze wiedziec ze sie zmienilem.. hmm mam mase pomyslow zeby jej to pokazac i robie to powoli bo wiem ze ona moze sie szybko zdystansowac, rozumiem ze ona moze sie bac ze sie to powtorzy ale powiem jeszcze raz, jaki by byl sens tego zebym sie tak staral o nia jak nigdy w zyciu i zebym to zaprzepascil? Nigdy nie pozwole jej cierpiec, chce jej dac poczucie bezpieczenstwa. Mielismy plany na bycie narzeczenstwem i chcialbym to zrealizowac. Bo ona jest ta JEDYNA wiem to. Zmienilem sie bo zrozumialem jakim czlowiekiem bylem, mozna mnie porownac jako grzesznika ktory sie nawrocil. Najpiekniejsze dla mnie w tym zwiazku bylo to ze jak sie budzilem to widzialem ze ona spi na mojej klatce piersiowej i sie usmiecha przez sen.. ani ja ani ona nie jestesmy szczesliwi ale chcialbym znow byc dla niej tym JEDYNYM bo mi to wiele razy mowila. Doskonale rozumiem jak ona cierpiala, ja cierpie teraz tak samo. Dalem jej duzo czasu, ale jak mam jej pokazac ze sie zmienilem jak ona sie boi? Nie naciskam juz ale jesli jej strach bedzie silniejszy to oboje stracimy tylko na tym i oboje bedziemy tego zalowac, mozliwe ze do konca zycia. Ona powiedziala ze tylko przy mnie moze byc naprawde soba i mowic to co mysli. Mi sie wydaje ze budze w niej obawy ze znow taki moge byc i ona nie chce moze cierpiec wiecej, ale mowie chce jej dac ta pewnosc ze nigdy to sie nie powtorzy bo ja tez nie chce cierpiec i nie wyobrazam sobie zycia przy boku innej kobiety niz ona! Wiec nie ma szans aby znowu nawalil. ~mgr Kamila Krocz To nie jest tak ze ja chce ja do czegokolwiek zmusic. Chce ja uswiadomic ze jej wewnetrzny strach jest irracjonalny, bo to sie nigdy wiecej nie wydarzy. Nie chce dla niej tego mowic tylko pokazac pozytwnymi czynami. Teraz jak rozmawiamy to wlasnie ciagle wspominamy te najlepsze momenty naszego zwiazku i to jest naprawde dla nas dobre uczucie, ale wywoluje tesknote z obu stron i zal ze nie wyszlo. Ja jej ciagle mowie ze kiedy ludzie zamiast kupowac nowa rzecz to naprawiali stara. Tym porownaniem chce jej pokazac ze wszystko da sie zrobic. Staram sie powtorzyc sytuacje ale jedyny kontakt jaki mamy to pisemny i przez telefon. Uwazam tez ze ona boi sie, znow mnie w pelni pokochac bo boi sie cierpienia. Nie wiem jak ja mam do tego przekonac ze nie pozwole jej nigdy wiecej cierpiec. Tak szczerze to nie mam jak jej tego pokazac bo wolalbym z nia chociaz wyjsc na spacer czy zabrac ja w miejsca gdzie kiedys chodzilismy. ~do wszystkich Dziekuje tym ktorzy okazali choc troche obiektywnosci i zrozumienia, mam nadzieje ze jakos w tej dyskusji bedziecie mogli NAM doradzic. Pozdrawiam, Dodger
×
×
  • Dodaj nową pozycję...