Magiczny to głowa; to cała magia życia, myślenia i rozwoju. To co w głowie przekłada się na całe życie, wszystkie jego dziedziny; i uczuciowe i materialne i duchowe i fizyczne. Jak mawiał prof. Religa i starożytni "każda choroba zaczyna się w głowie". Im więcej stresu, wrażliwości, czarnych, głupich, uciążliwych, myśli tym większa podatność na choroby. Im wredniejszy, złośliwszy, pamiętliwy człowiek tym pewniejsze, że zapadnie na jakąś chorobę. Pewne cechy charakteru, będące wynikiem takiego a nie innego myślenia, predystynują ludzi do takich a takich chorób. Wiem już z doświadczenia, że im spokojniejsza głowa tym lepsze zdrowie.
Sama mam chorobę przewlekłą i dochodzą do niej kolejne. Widzę, że im jestem radośniejsza, pogodniejsza tym lepsze mam wyniki. Raz w życiu miałam białkomocz - zero; nierealne, bo występuje cały czas i to w wartościach nawet 29 g/dobe! Ale to zero to było wtedy, gdy się zakochałam i to był magiczny czas. Krótko cieszyłam się tym białkiem, około miesiąca, ale fakt, że tak było potwierdza w jakiej euforii byłam, jaka byłam szczęśliwa, jak na to reagował mój mózg, a przez to i organizm. Chorobę podstawową przypłaciłam głęboką depresją i to wtedy białkomocz miał wartości 21g, 29g (od 30 się umiera). Trzeba zadba o głowę w każdej chorobie, począwszy od niewielkiej niedyspozycji. Moja ciocia, naprawdę kulturalne i inteligentna osoba, ma powiedzenie na każdą trudność; trzeba ją "zaje... uśmiechem". To działa! Spróbujcie.
A z przyziemnych magii to zawsze zdrowiu służy imbir-ciut na czczo, czosnek, cebula, kasza jaglana. Im skromniej tym zdrowiej. Nie ma czego zazdrościć bogatym, bo źle jedzą, mają stres (zarabianie, ochrona siebie i tego co mają itp.). Zdrowy człowiek to szczęśliwy człowiek; a szczęście jest dostępne dla każdego.